Ostatni z ,,Hydry”. Regulacja Wkry.
Od kilku tygodni w ,,Kurierze Żuromińskim” Jerzy Piotrowski z bieżuńskiego muzeum publikuje serię dotyczącą regulacji dokonanej na przestrzeni lat 50 tych i 60 tych XX wieku naszej Wkry. Opisuję kolejne etapy przeprowadzanych prac melioracyjnych .
Również mieszkańcy Radzanowa pracowali przy tej inwestycji na naszym odcinku . Byli nimi: główny operator Leszek Bieniewicz, Franciszek Karpiński , Franciszek Chrzanowski, Franciszek Bieniewicz. Pracowali na koparce pływającej,, Hydra”. Po zakończonych pracach Hydry do dzieła przystępowały koparki linowe i pracownicy z łopatami. Rzeka była faszynowana i zabezpieczana przed wyrwami czynionymi przez nurt rzeki. Dzięki pracom w okolicy spora rzesz ludności znalazła zatrudnienie i miała możliwość zrobieni uprawnień na sprzęt ciężki.
Sama koparka pływająca ,, Hydra ” zakończyła swój żywot niedaleko mostu w Radzanowie, gdzie jej relikty znikały stopniowo na przełomie lat 70 tych i 80 tych ubiegłego wieku.
Na fotografiach fragmenty koparki pływającej ,,Hydra”.
Ps. Dziś tj. 23 grudnia2014 r. zmarł ostatni z pracujących na Hydrze , mój stryj Franciszek Chrzanowski.
Pamiętam doskonale tę regulację rzeki.Było to duże przedsięwzięcie na owe czasy i bardzo pożyteczne gdyż po jej regulacji nie zalewała ona już łąk rolników ani pastwisk nad nią położonych.Szkoda tylko,że teraz nic się przy niej nie robi i rzeka stopniowo zarasta łoziną
Chodziłem do szkoły podstawowej, gdy zaczęto regulować Wkrę. Wydaje mi się, że początek tej regulacji miał miejsce w Bieżuniu. Koparka pływająca, nabierająca przed sobą specjalnymi kubełkami ziemię, przenosiła ją do góry i wysypywała na taśmę transmisyjną, przenoszącą prostopadle ten urobek na brzeg, była ogromna. Pamiętam, że oprócz „Hydry” pracowała jeszcze druga pływająca koparka, mniejsza, która także wyrzucała na brzeg wybraną ziemię. Dodatkowo pracowały na brzegu koparki na gąsienicach, posiadające na linach specjalny czerpak, które precyzyjnie równały brzeg rzeki pod odpowiednim kątem. Nie wiem jak nazywali je operatorzy, ale dla mnie to były „tygrysy”. Posiadały bowiem pomalowane na żółto kabiny dla operatora, a na drzwiczkach miały namalowaną głowę tygrysa z otwartym pyskiem i wyszczerzonymi kłami. Wybraną ziemię rozgarniały spychacze, a rolnicy otrzymywali materiał siewny, aby obsiać zasypany teren. Stare odnogi rzeczne uzupełniano przepustami, jazami i mostkami, umożliwiając odpływ nadmiaru wody do głównego koryta, szczególnie na wiosnę.
Było to przedsięwzięcie ogromne, pochłaniające niemałe kwoty. Jednak, podobnie jak wiele innych przedsięwzięć w Polsce, przeznaczone środki były jednorazowe, tzn. nie przewidziano ciągłej konserwacji tej inwestycji ziemno-wodnej. Po zakończeniu regulacji odcinka Wkry, co miało miejsce za fabryką, w pobliżu Trzcińca i Bieli, Wkra została zapomniana i pozostawiona sobie. W efekcie tego zarasta, dziczeje i traci swój urok.
Mniejsza koparka rzeczna odprowadzona została w dół rzeki i zabrana, a „Hydra” pozostała przed mostem. Chodziły słuchy, że nie można było jej rozebrać, a w całości nie mieściła się pod mostem. Prawda była zapewne taka, że była już zużyta i często się psuła. Pozostawiona na pastwę dzikich amatorów rupieci, a także zbieraczy złomu, była przez długi czas „szabrowana”. Była także miejscem tajemnych spotkań zakochanych i wdzięcznym tłem dla zdjęć fotograficznych. Mój teść narzekał, że blokowała mu przejazd na łąkę. W końcu została pocięta palnikami acetylenowo-tlenowymi.
Wydaje się, że historia regulacji Wkry jest kontynuacją projektu osuszania naszego terenu, powstałego w ostatniej ćwierci XIX wieku, opisanego w „Kurierze Żuromińskim”. Na wspomnienie historyczne zasługuje inne przedsięwzięcie melioracyjne na terenie gminy radzanowskiej – budowa kanału zwanego „Nową Rzeką” w okresie międzywojennym.
Z pozdrowieniami
Waldek
Pragnę uzupełnić swoją wcześniejszą i krótką wypowiedż oraz odnieść się do wypowiedzi mojego młodszego kolegi Waldka na temat regulacji rzeki Wkry w latach pięćdziesiątych ub wieku.Jeżeli autor i twórca bloga będzie uważał ten komentarz za interesujący,może go opublikować na forum.
Na początku pragnę sprostować kierunek regulacji jaki podaje Waldek/choć nie jest pewien do końca/.Przebiegał on w górę rzeki a nie w dół/w kierunku Bieżunia/Choć inspiratorem tej regulacji i jej gorącym zwolennikiem był poseł z Bieżunia i zarazem dyr.LO i poeta-Gołębiewski/imienia nie pamiętam/Już po dużym odcinku prac ,czy nawet po jej ukończeniu odbyło się w remizie OSP w Radzanowie spotkanie z posłem Gołębiewskim podczas,którego mój ŚP ojciec dziękował Panu posłowi za tak wielkie na owe czasy przedsięwzięcie i bardzo pożyteczne dla rolników okolicznych wiosek,którym rzeka nieuregulowana zalewała ciągle łąki i pastwiska.Szczególnie podczas wiosennych roztopów a także po skoszeniu trawy na łąkach była ciągle walka z wodnym żywiołem.
Znam dobrze ten problem,gdyż Nad tą rzeką się urodziłem i wzrastałem.Mój dom rodzinny,który jeszcze stoi/ma już ponad 90 lat/ znajduje się tylko 150m od Wkry/ a pastwiska oddzielają go od rzeki.”Jest taki dom nad rzeką,zanim pole i las”/Czesław Niemen/Łąka położona między Zgliczynem Witowym a Zgliczynem Pobodzym należąca do moich rodziców miała powierzchnię 14 mórg/jedna morga-56 arów/czyli niecałe 8ha i nazywana była kociołkiem ze względu że dokoła oblewała ją rzeka.Trudno było do niej dotrzeć a jeszcze trudniej skosić i potem zebrać wysuszone siano.
Bardzo często się zdarzało podczas mojego dzieciństwa,że rodzice mówili,że łąka popłynęła/tzn.albo nie można było skosić trawy albo po skoszeniu zalewała rzeka.
Co do Hydry o której kol.Waldek sporo napisał,to przywożona w elementach i montowana bardzo blisko od mojego domu/ok.200m/ przy paśniku p.Jasińskiego.którego pole i łąka graniczyła z naszymi.Ja tam bardzo często biegałem i przyglądałem się pracy tych monterów,gdyż trwało to sporo czasu to składanie tej pogłębiarki.ŚP ojciec zachodził do spawaczy z uszkodzonymi narzędziami aby palnikiem acetylenowo-tlenowym prywracali sprawność tym urządzeniom.
Mniejsza pogłębiarka o której wspomina kol.waldek miała piękny pomarańczowy kolor i o wiele więcej pracowała przy korycie rzeki jak Hydra.Pomarańczowy kolor miały też kabiny angielskich koparek marki Prietsman,których było dwie i kopały one nowe koryto,bowiem rzekę prostowano.Poruszały się bardzo wolno na gąsienicach ale były bardzo wydajne w pracy.Przy naszym domu wyładowywano części składowe tych koparek przywożone takimi wielkimi ciężarówkami/nazywane były uciągami/ i po zmontowaniu udawały się do celu swojego przeznaczenia.
Biuro,gdzie pracował księgowy i kierownik prowadzący te prace znajdowało się w Drzazdze/położona nad samą rzeką/ u p.Żochowskich.Drzazgę zamieszkiwało i nadal zamieszkuje 4 rolników.Ja tam biegałem do p.Żochowskich,gdyż ich dzieci byli moimi kolegami.
Po wypłacie pracownikom za przepracowany miesiąc od razu zbierali się oni w różnych miejscach i popijali z tej okazji.Tak to pamiętam.Tylko po uregulowaniu rzeki,
nie było już w niej tyle ryb co przed tym doniosłym na te czasy przedsięwzięciem i była o wiele płytsza woda ale za to szybszy prąd wody.Przed rozpoczęciem tych prac woda w rzece przy moście na Drzazdze była głęboka na 5m a potem tylko ok.1m a podczas upał i suszy jeszcze płytsza.Jeżeli te moje dawne wiadomości o pracach przy rzece kogoś zaciekawią,to bardzo się ucieszę.Pozdrawiam wszystkich moich dawnych i obecnych ziemali i autora i prowadzącego bloga