SYTUACJA W ROLNICTWIE OKOLIC RADZANOWA W 1890 ROKU.

SYTUACJA W ROLNICTWIE OKOLIC RADZANOWA W 1890 ROKU.

Waldemar Piotrowski

      W ciągu ostatnich lat warunki pogodowe uległy dużym niekorzystnym zmianom. Zima stała się łagodna i mało śnieżna, natomiast wiosna zaczyna się w zimie, a później, gdy już wszystko rośnie – przychodzą przymrozki. I bywa albo susza, albo powódź. No, ale gdyby tylko pogoda – a inne przeszkody?

Na kanwie wspomnień o kłopotach rolników, wyszperałem korespondencję sprzed 125 laty, jaką nadesłał do Gazety politycznej, literackiej i społecznej „WIEK” (Nr 171 z dn. 1 sierpnia 1890 r., s. 3), podpisany inicjałami K.U. – dobrze nam znany Karol Ujazdowski – dziedzic Smólni.

Z nad Działdówki donoszą nam:

    Zapowiadający się tak świetnie rok obecny, skutkiem wiosennych mrozów, robaków, rdzy pszenicy i pojawiającej się zarazy na kartoflach, zaledwie do średnich w ogólności zaliczony być może, dodawszy zaś ulewne deszcze, burze nadzwyczajne i grady w wielu okolicach, a przytem niepogody podczas sprzętu siana, koniczyny i żyta, i na koniec niskie ceny nowego zboża (żyto rs. 3, pszenica rs. 5 korzec*), inwentarza wszelkiego, a nawet gęsi, których dla wysokiego kursu rubla kupować nie chcą za granicą, zmniejszony do czwartej części dochód z rybołówstwa, mającego u nas poważne znaczenie z powodu wyśnięcia w zimie raków w rzece Działdówce i Mławce, znaczny w rezultacie minus i temu średniemu rokowi przypisać jeszcze wypadnie.

      Powyższe jednak dolegliwości, jakkolwiek dla nas rolników dotkliwe bardzo, to przecież, jako przemijające, nie mają takiego znaczenia dla krajowego rolnictwa, jak ta emigracyjna gorączka amerykańska, która u nas zamieniła się już w epidemiczną i z każdym rokiem coraz większe przybiera rozmiary. Na wyprawę tą jakby po złote runo, z jednej tylko sąsiedniej wsi Zgliczyna{[Witowy][ w pow. mławskim wyszło na wiosnę 39 mężczyzn i 4 kobiety, razem 43 osoby. Z tych kilka osób zostało w Prusach, reszta popłynęła do Ameryki, która nie dość że zabija nasz handel pszenicą, ale jeszcze zabiera najzdolniejszych robotników, z których połowa, jako popisowych, nigdy już nie powróci do kraju.

„Daj konia komu, a sam siedź w domu” – mówi przysłowie, dające się tu zastosować. Zamiast dać ludziom odpowiednie zajęcie, którego mamy wszędzie pod dostatkiem, my patrzymy obojętnie, jak nasi robotnicy przyczyniają się do wyrabiania w Ameryce narzędzi rolniczych, produkowania pszenicy i kukurydzy, które my potem kupujemy. Czyż to nie wstyd, aby własne tego kraju dzieci za morzem szukały chleba, gdy go cudzoziemcy znajdują u nas do zbytku?

Kiedy Ameryka ma być dla swoich, kiedy Germania jest tylko dla Niemców, dla czego my stanowić mamy wyjątek?

A nie tylko pod materialnym względem ten nienaturalny stan rzeczy szkodę nam przynosi; moralnie, a mówię to z przekonania, tracimy jeszcze więcej, przez zaszczepianie w naszym ludzie wyobrażeń, z jakiem  i na Zachodzie  rady sobie dać tym nierównie groźniejszym razie zachowujemy się obojętnie. Obyśmy tego nie żałowali, i zamiast zabezpieczać dobrych od złego, co jest pierwszym naszym obowiązkiem, nie musieli, tworzyć potem dla złych kosztownych osad poprawczych.

Lud nasz niezmiernie łatwo i u siebie ulega wpływom szkodliwym i demoralizującym. Oto przykład:

W majątku G.[Glinki]  właścicielka wdowa odbiera list bez podpisu, z żądaniem złożenia w wskazanem miejscu 1000 rs. pod groźbą spalenia, zabicia itd. Zostawiwszy go bez odpowiedzi, odbiera drugi groźniejszy. Widząc jednak, że to nie żarty, odpisuje że nie może dać tyle i dołącza 10 rs. papierkami rublowem i, których numera wobec świadków oznaczone poprzednio zostały. Złożywszy pieniądze gdzie żądano, każe pilnować tego miejsca, do czego użytą podobno została i straż ziemska.

Pieniądze wraz z listem zniknęły. Wtedy, mając podejrzenie na niektórych mieszkańców wsi, zrobiono rewizyę i znaleziono całą sumę wraz z listem u 18-letniego syna kowala. Sprawa oddana została sędziemu śledczemu, następnie prokuratorowi, który oddał ją sądowi gminnemu, skąd winny, uzyskawszy przebaczenie właścicielki majątku, został uwolniony.

Przy śledztwie okazało się, że chłopcu, umiejącemu czytać, kupił ojciec od Węgra książkę p. t. „Rinaldo Rinaldini”** i z niej to tak skorzystał.

Co do wyśnięcia raków w rzece Działdówce i Mławce, gdy się utrzymały w niektórych ich dopływach, radzi byśmy dowiedzieć się od p. Girdwoyna, jaka tego jest przyczyna? Może będzie łaskaw nas objaśnić. Towarzystwo zaś Ogrodnicze uprzejmie zapytujemy, czy drogi żelazne mogłyby się obsadzać drzewami owocowemi, z których miałyby znaczny dochód, a właściciele szkółek owocowych większy zbyt, obecnie bowiem nie mając korzyści prawie żadnej, zarzucamy sadownictwo coraz bardziej.

K.U.

* korzec – jednostka objętości materiałów sypkich, po 1819 roku korzec liczył 128 litrów

**Rinaldo Rinaldini herszt rozbójników; szlachetny zbójca.  Bohater tytułowy popularnej niegdyś nm. powieści sensacyjnej (1797 r.) Chr. A. Vulpiusa

Ps.  Opisywana przez  Karola Ujazdowskiego sytuacja dotycząca emigracji wśród młodych, zdolnych jak analogicznie pasuje do czasów dzisiejszych. Historia zatoczyła koło jednak nikt nie wyciągnął z niej lekcji. Rejon zamiast się rozwijać tworzyć perfektywne wysycha jak źródło .

Dziennik babci Stanisławy Zdunkiewicz

Dziennik babci Stanisławy Zdunkiewicz

     Rozpoczynając pisanie bloga nie sadziłem ,ze w kilkanaście miesięcy uda się zgromadzić  tak szeroką grupę odbiorców. W tym czasie przekroczona została 30.ooo liczba odsłon. Do dzielenia się wiadomościami o przeszłości Radzanowa i okolic przyłączyli się Waldemar Piotrowski i Tadeusz Sokołowski, którym w tym miejscu pragnę podziękować za artykuły  oraz wsparcie w tworzeniu tego dzieła. 

   Ostatnio publikowane teksty o Mławskiej 1 i Katyń . Radzanowski ślad , przyniosły kolejne ciekawe materiały. Otóż  skontaktował się ze mną Pan Michał Zdunkiewicz prawnuk Jerzego Zdunkiewicza. Dzięki jego uprzejmości otrzymałem skan Dziennika Babci Stanisławy Zdunkiewicz , żony przedwojennego felczera i restauratora z Radzanowa, matki Jerzego . Jeżeli uzyskamy zgodę to fragmenty dotyczące Radzanowskiej części życia autorki przytoczymy.

 Jak pokazuje i ten przykład , a nie jest on odosobniony. Wiele jest jeszcze historii naszych okolic i ludzi z nimi związanych do opisania i przedstawienia Państwu, naszym czytelnikom .

Serdecznie pozdrawiam

Stefan

Pożegnanie z parafią . Kronika parafii . Ostatnia część wg. ks. J. Jagodzińskiego

       Pożegnanie z parafią . Kronika parafii . Ostatnia część wg ks. J. Jagodzińskiego 

ks.  Józef Jagodziński -  proboszcz parafii Radzanów w latach 1929 - 1946. Budowniczy kościoła radzanowskiego.
ks. Józef Jagodziński – proboszcz parafii Radzanów w latach 1929 – 1946. Budowniczy kościoła radzanowskiego.

       25 VII 1946 roku w tym dniu odbyło się uroczyste pożegnanie dotychczasowego proboszcza ks. Kan. Józefa Jagodzińskiego i jednocześnie powitanie nowo mianowanego proboszcza par. Radzanów Mławski ks. dr. Franciszka Sieczkę. Dzieci , które niedawno przystępowały do pierwszej Komunii Św. , ustawione szpalerem z obu stron drogi wiodącej do plebanii, żegnały wiwatami  wyjeżdżającego do Przasnysza ks. Jagodzińskiego.

Mławska 1

Z HISTORII DOMU KTÓREGO JUŻ NIE MA

autor: Waldemar Piotrowski

     Historię domu rodzinnego przy ulicy Mławskiej 1, jaką pamiętam, zacznę od końca, to znaczy od chwili jego sprzedania. Znajdował się pod adresem „Mławska 1” i w chwili sprzedaży w 2005 roku miał około sto lat. Jego wygląd zamieszczony jest na fotografii poniżej. W chwili obecnej na tym miejscu znajduje się inna budowla, wykorzystywana jako minimarket najpierw pod nazwą „Milea”, a obecnie „Carrefour Expres”. Fotografia w nagłówku przedstawia dom przy ul.Mławskiej 1.

    Akt kupna połowy tego domu przez moich Rodziców dokonał się w 1957 roku. Pamiętam ten moment, bo w owym roku zacząłem chodzić do szkoły podstawowej i w Radzanowie zabłysło światło elektryczne.

O tym, że posiadłość jest do kupienia wiadomo było od dawna, jednak nie wiadomo było, kto może być właścicielem lub spadkobiercą. W całym domu, składającym się z części frontowej (pokazanej na zdjęciu, pochodzącym z lat siedemdziesiątych XX w.) posiadającej cztery pokoje na parterze wraz z sienią i dwa pokoje na piętrze oraz dobudówki (zwanej oficyną) posiadającą dwa pokoje, mieszkał fryzjer nazwiskiem Ochrytko oraz jedna pani z dwojgiem dzieci – przedwojenna nauczycielka, Anna Zdunkiewicz (z domu Jaworska). Jej mąż – Eugeniusz Zdunkiewicz, syn Jana i Stanisławy Jadwigi Zdunkiewiczów cierpiał na padaczkę i zmarł 28 marca 1954 r. w wieku 46 lat. Eugeniusz Zdunkiewicz nie był jednak jedynym synem rodziców Jana i Stanisławy Zdunkiewiczów.

Historia domu przy ulicy Mławskiej 1 sięga początku XX wieku. Wiąże się właśnie z Janem Zdunkiewiczem, urodzonym i zmarłym w Radzanowie, pochowanym na tutejszym cmentarzu parafialnym.

 Jan Zdunkiewicz urodził się w Radzanowie w 1870 roku. Jego rodzice, Wawrzyniec Zdunkiewicz i Marianna z domu Rożkiewicz prowadzili w Radzanowie gospodarstwo. Ile mieli dzieci, nie jest mi wiadomo. Wiadomo natomiast, że ich syn – Jan,  posiadał spore zdolności i otrzymał niezłe wykształcenie. Pod koniec XIX wieku zamieszkiwał w mieście Onega w Guberni Archangielskiej, gdzie był felczerem, prawdopodobnie w wojsku rosyjskim. W 1901 roku znalazł się czasowo w Warszawie, gdzie poznał pięć lat młodszą od siebie pannę pochodzącą z Płońska, mieszkającą przy ulicy Stare Miasto 25, wspomnianą Stanisławę Bachsztejn. 18 września 1901 r. odbył się ich ślub (akt ślubu znajduje się w Archiwum Archidiecezjalnym – AAW w Warszawie, Parafia Św. Jana, 1901, nr 159). W chwili ślubu Jana Zdunkiewicza w Warszawie, spośród jego rodziców żył jeszcze w Radzanowie tylko ojciec. Wkrótce po ślubie małżonkowie wyjechali do Onegi. Tam 10 lipca 1902 r. urodziła się pierwsza córka – Wacława (akt urodzenia w AAW, Par. Św. Jana, 1903, nr 570). W 1903 roku rodzina przeniosła się do Warszawy, gdzie 26 sierpnia urodził się syn – Jerzy Marian (AAW, 1903, akt ur. nr 571). W 1908 r. urodził się wspomniany Eugeniusz. Jednak w Warszawie nie znalazłem jego aktu urodzenia. Wydaje się, i to warto sprawdzić, że pomiędzy 1903 i 1908 rokiem rodzina Jana Zdunkiewicza przeprowadziła się do Radzanowa. Tutaj prawdopodobnie urodził się Eugeniusz i najmłodsza córka – Jadwiga. Wówczas też zbudowany został dom, o którym mówimy. Na piętrze znajdowała się izba lecznicza, gdzie jako felczer przyjmował chorych, w tym dzieci. Z czasem, już po zakończeniu I wojny światowej, w obydwu pokojach od ulicy uruchomiono restaurację. Prowadzeniem biznesu zajmowała się żona, posiadając do pomocy jedną kelnerkę, będącą jednocześnie opiekunką do dzieci. Charakterystycznym miejscem była piwnica, znajdująca się pod podłogą jednego z pomieszczeń przy ulicy. Cała piwnica, wraz z półkolistym sklepieniem była wymurowana z czerwonej cegły. Z jednej strony posiadała także ceglane schody, a z drugiej – od ulicy – specjalny właz, którym wpuszczano beczki z piwem lub innymi napojami oraz skrzynki z produktami  żywnościowymi. Rodzinie od strony finansowej wiodło się zupełnie dobrze. Jan Zdunkiewicz pielęgnował polskie tradycje narodowe i wychowywał dzieci w duchu patriotycznym. Syn Jerzy, jeszcze będąc w szkole, w wieku 17 lat zgłosił się do wojska i brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej w 1919-1920 roku jako żołnierz Armii Ochotniczej. Po zakończeniu wojny podjął studia na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Warszawskiego, które ukończył w 1929 roku. Przez pewien czas pracował jako lekarz w Toruniu. Po krótkiej praktyce powrócił na Uniwersytet Warszawski, gdzie został pracownikiem naukowym. W 1930 r. ukończył Szkołę Sanitarną Podchorążych Rezerwy. Specjalnością jego były choroby wewnętrzne. Według „Urzędowego spisu lekarzy” na 1931 rok prowadził praktykę lekarską, posiadając gabinet przy ulicy Złotej 34. 19 września 1931 r. zawarł związek małżeński z Ireną Paluch w kościele parafialnym pw. Wszystkich Świętych. Miał dwoje dzieci – syna Lecha (1932-1991) i córkę Krystynę. Rodzina zamieszkiwała w Warszawie przy ul. Grochowskiej 138. W 1937 r. otrzymał stopień podporucznika, a w 1939 roku zmobilizowany został do Centrum Wyszkolenia Sanitarnego. Wziął udział w wojnie obronnej we wrześniu 1939 r. i znalazł się na terenie zajętym przez Sowietów. Internowany przez NKWD, rozstrzelany został 14 kwietnia w Katyniu dokładnie 75 lat temu.

Jan Zdunkiewicz zmarł w Radzanowie 3 czerwca 1930 r. Przed swoją śmiercią sporządził zapis notarialny, w którym jedynym właścicielem posiadłości uczynił starszego syna – Jerzego. Przed wybuchem wojny we wspomnianym domu zamieszkiwała wdowa -Stanisława Zdunkiewiczowa z dwoma córkami. Z nieznanych mi powodów, w okresie II wojny światowej , zmuszone zostały do jego opuszczenia. Jak wspominał mój teść, przez okres wojny zajmowały część domu Ozimkowskich przy ulicy Koziej (obecnie Sienkiewicza). Starsza córka Wacława utykała na nogę. Po zakończeniu wojny wyjechała z Radzanowa. Młodsza wyszła za mąż za Stanisława Witkowskiego i razem wyjechali do Ostródy, zabierając ze sobą Panią Zdunkiewiczową.  To z nią w sprawie kupna domu spotkał się po raz pierwszy mój ojciec w 1957 roku.

Stanisława Zdunkiewiczowa twierdziła, że dokumenty własnościowe się spaliły i żadne papiery się nie zachowały. Kiedy miała się odbyć w Mławie umówiona sprawa kupna domu u notariusza okazało się, że istnieje księga wieczysta działki, i że jedynym jej właścicielem jest wpisany dr Jerzy Zdunkiewicz. Wówczas Pani Zdunkiewiczowa przypomniała sobie, że ma w torebce jakiś papier. Okazała się nim kopia zapisu. Wówczas poirytowany notariusz stwierdził: „proszę pani, siedzi pani na koniu i konia szuka?” W tej sytuacji transakcja się nie odbyła, a mój ojciec pojechał do Warszawy szukać właściciela, nie znając adresu;  wdowa także go nie znała! Będąc w zarządzie Izby Lekarskiej lub w Związku Lekarzy dostał przedwojenny, praski adres Jerzego Zdunkiewicza. Szczęście mu dopisywało, bo pod tym adresem w dalszym ciągu zamieszkiwała żona, Irena Zdunkiewicz z dziećmi. Zaskoczona wizytą dowiedziała się, że jest właścicielką  domu w Radzanowie. Wyraziła chęć sprzedaży nieruchomości i przyjazdu do Mławy. Kiedy spotkali się ponownie u notariusza okazało się, że działka jest zadłużona i że właścicielka nie jest skłonna uregulowania zaległości. Jednak po pewnych pertraktacjach transakcja kupna zakończyła się sukcesem. Nieruchomość została nabyta przez dwie rodziny – moich Rodziców oraz przez Państwo Stanisława i Janinę Olszewskich w równym udziale. W 1968 roku rodzice razem z Jankowskimi odkupili połowę należącą do Państwa Olszewskich, którzy kilka lat wcześniej wyprowadzili się do Władysławowa.

Przez prawie pięćdziesiąt lat tamten, nieistniejący dzisiaj dom, był miejscem i świadkiem  wielu wspaniałych przeżyć oraz szczęśliwych chwil w moim życiu i najbliższych mi osób.

Katyń . Radzanowski ślad.

Katyń . Radzanowski ślad.

 

                  Właśnie obchodzimy 75 rocznicę zbrodni jakiej dopuścili się Sowieci na jeńcach wojennych w Lesie Katyński. Decyzją Stalina i Biura Politycznego z 5 marca 1940 roku polscy oficerowie z obozów Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie mieli zostać unicestwieni. W sporej części byli to oficerowie rezerwy, którzy zostali w sierpniu 1939 roku zmobilizowani do obrony kraju. Reprezentowali oni kwiat inteligencji polskiej : lekarze, prawnicy, naukowcy . Dużą cześć stanowili weterani walki o niepodległość Polski i uczestnicy wojny polsko – bolszewickiej .Wśród nich znalazł się  lekarz mający swoje korzenie w Radzanowie nad Wkrą.

 

Fot. archiwum katyńskie

      Porucznik  rezerwy  Jerzy Marian ZDUNKIEWICZ s. Jana i Stanisławy z Bachsztejnów, ur. 26 VIII 1903 w Warszawie. Ojciec  był felczerem i propinatorem. Zdunkiewicze prowadzili rodzinny interes w Radzanowie , jakim była restauracja ul Mławska1. W 1920 żołnierz Armii Ochotniczej. W 1929 Jerzy Marian ukończył studia medyczne na  Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Warszawskiego. Przez pewien czas prowadził praktykę lekarską w Toruniu , następnie zajął się praca naukową na warszawskiej uczelni.Specjalizował się w chorobach wewnętrznych. Ukończył w 1930 roku Szkołę Sanitarną Podchorążych Rezerwy w Warszawie . Podporucznik  od 1 I 1932, porucznik  od 1 I 1937.W 1939 roku  zmobilizowany do Centrum Wyszkolenia Sanitarnego czyli Szpitala Wojskowego  na Ujazdowie  . Szpital Szkolny CSW we wrześniu 1939 roku przekształcono w Szpital Wojenny nr 104 i 6 września  otrzymał rozkaz ewakuacji na wschód w celu utworzenia centrum sanitarnego. 17 września personel szpitala trafił do niewoli sowieckiej w Trembowli , a następnie został umieszczony w obozie  w Kozielsku.  Zamordowany 14 kwietnia 1940  w Katyniu . Pozostawił żonę  Ireną z domu Paluch. Miał dwoje dzieci – syna Lecha i córkę Krystynę. Rodzina przed wojną zamieszkiwała w Warszawie przy ul. Grochowskiej 138.

Jest także upamiętniony na tablicach pamiątkowych – Cmentarza Wojskowego w Katyniu i Pomniku Poległych i Pomordowanych – Cmentarz w Radzanowie.

Budowa synagogi. Radzanów .

Budowa synagogi .Radzanów .

Synagoga w Radzanowie
Synagoga w Radzanowie

     Budynek synagogi w Radzanowie nad Wkrą jest charakterystycznym obiektem rzucającym się w oczy w momencie ,kiedy tylko znajdziemy się na Rynku tej północno mazowieckiej wsi. Niewiele jest wiadomości rozproszonych w różnych źródłach. Niejednokrotnie są to tylko pojedyncze zdania z których  wchłania się pewien zarys. Jak podaje Żydowski Instytut Historyczny na swojej stronie http://www.kirkuty.xip.pl/radzanow.htm dotyczącej Radzanowa , jest informacja o budowie nowej synagogi :

      ,,Jak wynika z dokumentów archiwalnych, w połowie XIX wieku Żydzi radzanowscy zostali postawieni przed koniecznością budowy nowej synagogi. Stara, drewniana bóżnica była już w owym czasie w bardzo złym stanie. Jednak de facto niewielka i niezbyt zamożna gmina wyznaniowa nie była w stanie sprostać temu zadaniu. Realizacja tej inwestycji ciągnęła się latami i została ukończona dopiero na początku następnego stulecia – według różnych źródeł był to 1902 lub 1904 r. Nową synagogę wzniesiono w stylu mauretańskim, według projektu S. Kmity. Obiekt ten – mimo zniszczeń doznanych podczas pożaru z 1907 r. oraz dewastacji w latach wojennych i w czasach PRL – zachował się do dziś.”

 Dzięki pracy nad historią Radzanowa ,możemy tę informację uszczegółowić . Budowa synagogi wynikała z potrzeby odbudowy po pożarze w 1886 roku, kiedy to stara drewniana Bożnica spłonęła jak wiele domów  w gigantycznym morzu ognia . Opisany ten fakt został w numerze 43 „Korespondenta Płockiego” z 1886 roku :

,,Z okolic Mławy otrzymujemy w uzupełnieniu wiadomości o pożarze Radzanowa, jeszcze kilka szczegółów. Domów mieszkalnych ogółem spaliło się 172 i synagoga, rozebranych zaś zostało 28, razem więc uległo zniszczeniu 201”

 Waldemar Piotrowski opisał ten fakt na naszym blogu w artykule  

http://ratowoklasztor.blog.pl/2015/03/03/pozar-radzanowa-w-1886-roku/

Starozakonni mieszkańcy Radzanowa podjęli decyzję o odbudowie synagogi. Brakowało jednak funduszy . Wydaję się ,że sprawy administracyjnych pozwoleń oraz finansów spowodowały ,że inwestycja ta się znacząco przeciągała . Część ziemi pod budowę zakupił i przekazał właściciel majątku w Ratowie  – Stanisław Konic. Projekt budynku  stworzył Zygmunt Kmita – architekt powiatu mławskiego . Jest to analogiczne , gdyż w tym samym czasie i stylu – mauretańskim wzniesiono wg jego projektu synagogę w Bieżuniu. Na stronie ŻIH mamy podane S. Kmita. Jednak jest to prawdopodobny błąd w odczycie zapisu imienia Zygmunt ,pisanego nieraz  jako Sygmunt . Pracami murarskimi zajęli się bracia Jasińscy  z Radzanowa , co wywoływało dziwne komentarze , katolików i części Żydów.  Kiedy ukończono ? Ten fakt trzeba jeszcze przebadać .

Ostatnie ślady bombardowania Radzanowa z września 1939 roku.

Ostatnie ślady bombardowania Radzanowa  z  września  1939 roku.

  Wrzesień 1939 roku odcisnał swoje piętno  w radzanowskiej przestrzeni urbanistycznej. Opisywane już na blogu bombardowania miejscowości w części unicestwiły zabudowę tej nadwkrzańskiej wsi. Góry ,  w części  Raciążska zostały bombami z niemieckich samolotów zniszczone. Pożary wywołane bombardowaniem dopełniły dzieła zniszczenia. Ucierpiał także nowowybudowany kościół . Szkody powstałe w nim opisał ks. proboszcz Józef Jagodziński , co także państwu we wcześniejszych wpisach nadmieniłem.

     Ostatnim namacalnym śladem są już dziś coraz słabiej widoczne leje po bombach . Znajdują się one na łące kościelnej , pomiędzy świątynią i grodziskiem zwanym Zamkiem. Wiosną, kiedy stan wody jest wyższy ta podmokła łąka ukazuje ostatnie ślady kampanii wrześniowej . Dlatego zrobiłem zdjęcia i przedstawiam je na blogu . Może są to już ostatnie chwile by to zostało zrobione .

20150407_123659

20150407_123705

20150407_123712

20150407_123721

20150407_123729

Ostatnie inwestycje ks. Jagodzińskiego. Kronika parafii cz. 39.

      Ostatnie inwestycje ks. Jagodzińskiego. Kronika parafii cz. 39.

  Parafia zdobyła się na 3 dzwony na miejsce dawnych zarekwirowanych przez hitlerowców.  Nie są one tak  wielkie, jak dawne, ani tak piękne,    bo całkowicie nie są zharmonizowane, nie są tak duże , bo największy wazy zaledwie 320 kg, gdy dawniejszy 511 kg. Zasługę wielka przy zdobyciu dzwonów położył Antoni Kuskowski  oraz posterunek policji z Łyna (Lany) . Parafianie złożyli kilkadziesiąt tysięcy złotych  i dzwony kupiono. Cokolwiek bruździła nasza policja radzanowska , że dzwony niby pochodzą z ,,szabru” , ale później zaniechała tej sprawy. Radość parafian była wielka , bo znów dzwony dzwoniły, wzywają na nabożeństwa. , chociaż nie są tak piękne ale zawsze są już dzwony. [ Nie były to jednak koniec historii z dzwonami w Radzanowie . C.D.N]

 Tego roku położyłem bruk przed kościołem . Dawniej ustawicznie stała woda , trudno było dojść do drzwi kościelnych , obecnie tego nie ma , ale gmina nie może zdobyć się na położenie bruku na placu , przylegającym do cmentarza