Społeczeństwo okolic Radzanowa w wojnie polsko bolszewickiej 1920 rRocznica wielkiego wydarzenia jakim była bitwa warszawska 1920 roku,a wraz z nią kontrofensywa znad Wkry, która poprowadził gen. Władysław Sikorski to czas gdzie pojawiają się liczne artykuły na temat tych wydarzeń. Coraz częściej również prasa lokalna opisuje wydarzenia i postacie związane z regionem ,których wichry historii porwały do działania. W TGM nr 33/2017 pojawiła się pierwsza cześć artykułu Ziemianie Północnego Mazowsza wobec wojny polsko – rosyjskiej 1920 roku, autorstwa Dariusza Piotrowskiego i właśnie w nawiązaniu do niego piszę.Niewiele jak dotąd posiadam informacji o wydarzeniach z sierpnia 1920 roku na terenie Radzanowa i okolic. Zagony bolszewickiej konnicy Gaj Chana idące od Przasnysza na Bieżuń , Sierpc i Płock przetoczyły się przez okolicę , która jeszcze nie zdołała zaleczyć ran po zniszczeniach jakie doznała na przełomie 1914/15roku podczas walk niemiecko- rosyjskich nad Wkrą. Czy w Radzanowie powstały REWKOM y? Jak reagowało społeczeństwo? Pojawia się informacja o synu młynarza, który rozbroił(zastrzelił) kilku bolszewików, a następnie zaciągnął się jako ochotnik do Wojska Polskiego i walczył w obronie Ojczyzny.Jeżeli chodzi o okoliczne ziemiaństwo to pisałem już o zamordowaniu w Całowni pod Sierpcem właściciela majątku Gołuszyn Pana Michała Przybojewskiego. Nadmienić pragnę także,iż jego synowie w tym czasie brali czynny udział w walkach z bolszewikami. Edmund Przybojewski , właściciel Kobuszyna i Tadeusz właściciel Pączkowa.Obaj służyli w oddziale kawalerii ,brali udział w bitwie pod Lidą.Jeżeli posiadają Państwo informacje o przodkach pochodzących z parafii Radzanów, którzy walczyli w wojnie polsko – bolszewickiej proszę napisać w komentarzu kilka słów lub jeśli macie informację o wydarzeniach w Radzanowie i okolicy w sierpniu 1920 roku. Pozdrawiam.FOT. Edmunda Przybojewski, właściciela Kobuszyna ( siedzący w środku) oraz jego rodzonego brata Tadeusza (stojący po lewej stronie – ten z wąsami) właściciela Pączkowa. (archiwum rodzinne Przybojewskich)
Autor: admin4714
MICHAŁ ZALEWSKI – PIERWSZY WÓJT GMINY RATOWO Z SIEDZIBĄ W RADZANOWIE
MICHAŁ ZALEWSKI – PIERWSZY WÓJT GMINY RATOWO Z SIEDZIBĄ W RADZANOWIE
Według Konstytucji Księstwa Warszawskiego z 22 lipca 1807 roku, wprowadzono nowy podział administracyjny: departament, powiat, gmina. Gminy dzieliły się na miejskie i wiejskie. Gminą miejską zarządzał burmistrz, zaś wiejską – wójt. W 1837 roku zamiast departamentów wprowadzono gubernie. Radzanowska gmina miejska przetrwała do końca 1864 roku. W tymże czasie, podczas realizacji podziału administracyjnego Królestwa Polskiego, rozpoczętego jeszcze przed Powstaniem Styczniowym, zmieniono naszą gminę miejską, na gminę wiejską Ratowo z siedzibą w Radzanowie. Odwołano burmistrza i powołano wójta. Już na początku 1865 roku stanowisko wójta gminy Ratowo objął Michał Zalewski. Świadczy o tym fragment aktu ślubu (nr 11/1865) Antoniego Czepkiewicza, brata Zofii Czepkiewicz – mojej prababki), który odbył się w Radzanowie:
11. Radzanowo. Działo się w mieście Radzanowie dnia czternastego Lutego, tysiąc ośmset sześćdziesiątego piątego roku, o godzinie trzeciej po południu. Wiadomo czynimy że w przytomności świadków Damazego Uzdowskiego dziedzica Części z Wsi Bojanowa-Gwoździ lat czterdzieści, i Michała Zalewskiego wójta Gminy Ratowo lat czterdzieści sześć mającego, na dniu dzisiejszym zawarte zostało religijne małżeństwo …
31 grudnia 1869 roku miasto Radzanów utraciło prawa miejskie („Kurier Warszawski” nr 32 z dnia 11 lutego 1870 r.) i stało się osadą. Gmina Ratowo z siedzibą w Radzanowie, poza krótkim okresem I wojny światowej, istniała do reformy administracyjnej w 1954 roku, kiedy to wprowadzono gminy.
Przytaczamy opis Ratowa i Gminy Ratowo, zamieszczony w Słowniku geograficznym Królestwa Polskiego … (1888, tom IX, str. 544).
Fot. 1. Hasło „Ratowo” w Słowniku geograficznym Królestwa Polskiego…, t. IX, s. 544 (podkr. – W.P.)
Michał Zalewski (występuje także jako Zaleski) urodził się około 1819 roku w Mostowie, w rodzinie Franciszka Zalewskiego (zmarł w Trzcińcu w 1858 roku w wieku 70 lat) i Julianny z Koprowskich. Po 1830 roku rodzina Zalewskich przeniosła się do Trzcińca, gdzie nabyli gospodarstwo. Miał kilkoro rodzeństwa, m.in. starszego brata Franciszka, który po ojcu przejął gospodarkę. Michał Zalewski, mając lat 20, ożenił się z wdową po Michale Janiszewskim (syn Pawła i Jadwigi, zmarł 10 marca 1835 r. w wieku 43 lat), Teresą Janiszewską (z domu Synarską), lat 40, posiadającą połowę domu i grunty w Radzanowie. Został gospodarzem. W 1844 roku urodziła się małżonkom Zalewskim córka Ludwika Ewa. Już wtedy Michał utrzymywał bliskie kontakty z władani Magistratu radzanowskiego. Rodzicami chrzestnymi (kumami) na chrzcie córki zgodził się być Feliks Szwejbudzki, burmistrz i jego żona – Karolina. Sądząc po tym, był więc Michał Zalewski szanowanym obywatelem mimo, że umiał się tylko podpisać. W 1856 roku zmarła Teresa Zalewska i ożenił się powtórnie z Julianną Łydzińską, panną lat 21 z Radzanowa. Z tego małżeństwa urodził się czworo dzieci: Florentyna – 1858, Józefa -1860, Julia – 1865, Stanisław – 1872. W akcie urodzenia Julii, Michał Zalewski występuje jako wójt gminy Ratowo, ale w akcie urodzenia Stanisława – już jako gospodarz. Z Adres-kalendarza stanowisk oficjalnych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Guberni Płockiej na 1872 rok dowiadujemy się, że wójtem gminy Ratowo 27 kwietnia 1872 roku został niejaki Szczepański (nie znamy na razie imienia), zaś pisarzem – niejaki Dutkiewicz.
Fot. 2. Facsimile podpisu Michała Zalewskiego na akcie urodzenia córki Julii (nr 62/1865, Parafia Radzanów)
Tak więc, Michał Zalewski był wójtem w Radzanowie w okresie 1865-1872. Zmarł 13 kwietnia 1891 roku w Radzanowie. W księdze metrykalnej radzanowskiej znajduje się jego akt zgonu.
Fot. 3. Akt zgonu Michała Zalewskiego (nr 121/1891, Parafia Radzanów)
W.P.
ŚMIERĆ HENRYKA PIETRZYKA – ŻOŁNIERZA WYKLĘTEGO
ŚMIERĆ HENRYKA PIETRZYKA – ŻOŁNIERZA WYKLĘTEGO
Po zakończeniu działań zbrojnych w maju 1945 r. nastała kolejna okupacja. Tym razem – sowiecka, wspomagana przez rodzimych,, towarzyszy”. Nowy okupant bezlitośnie niszczył szczątki polskiej niezależności państwowej. Wielu młodych ludzi nie godziło się z komunistycznym reżimem i podejmowało walkę o wolną Polskę.
Na terenie Północnego Mazowsza, w tym na terenie powiatu mławskiego, działał samodzielny oddział partyzancki Ruchu Oporu Armii Krajowej [ROAK], utworzony pod dowództwem Zygmunta Rychcika. Losy osobiste Rychcika są znane, dzięki książce Ryszarda Juszkiewicza, Ziemia mławska w latach 1945-1953 (walka o wolność i suwerenność), wyd. Mława 2002. W oddziale partyzanckim Rychcika znaleźli się także młodzi ludzie z Radzanowa, m.in. Henryk Pietrzyk, ps. „Lizup”.
Na str. 128 wspomnianej książki znajduje się informacja:
,,25 X około godz. 23.00 podczas starcia partyzantów z grupą operacyjną PUBP oraz KPMO w okolicy Radzanowa, zginął Henryk Pietrzak, zastępca dowódcy oddziału”.
Niestety, ta informacja nie odpowiada rzeczywistości. Postaramy się przedstawić wspomnienie jednego z mieszkańców Radzanowa o tym wydarzeniu, uzupełniając je nieco szerszymi informacjami o samym zabitym partyzancie.
Henryk Pietrzyk (nie Pietrzak), urodził się w rodzinie Wincentego i Józefy 25 października 1921 roku w Radzanowie. Rodzina mieszkała w nieistniejącym obecnie domu przy ulicy Floriańskiej, pomiędzy działkami Zdunkiewiczów i Śliwińskich. Nie posiadali gruntów uprawnych. Trudnili się pracą najemną, wyrobniczą, należąc do biedniejszej części społeczności radzanowskiej. Posiadał siostrę. Henryk podejmował się różnych prac, pomagając czy to w gospodarstwie, czy przy remontach budynków gospodarczych. Był dość zaradny, potrafił załatwić np. drzewo na wymianę dachu na oborze u Oziemkowskich, mieszkających niedaleko. Pomagał także w innych pracach w gospodarstwie. Podobno sympatyzował z ich córką, mówiono, że z wzajemnością. Był dobrym i spokojnym człowiekiem. Po przejściu frontu powołany został do wojska „polskiego”. Po kilku miesiącach, kiedy przekonał się, że wojsko to ma niewiele wspólnego z Polską, zdezerterował. W międzyczasie jego sympatia wyszła za mąż za innego. Dalsza jego działalność przebiegała podobnie, jak Zygmunta Rychcika, do oddziału którego przystał. Został zaprzysiężony, posługiwał się pseudonimem „Lizup”. Uczestniczył we wszystkich akcjach oddziału. Aż do pamiętnego wieczora 22 października 1946 roku (nie 26). Wtedy to, wraz ze swoim dowódcą znalazł się w Radzanowie. Zygmunt Rychcik odwiedził swoją narzeczoną, Krystynę Śliwińską, mieszkającą z rodzicami (obecnie ul. Floriańska 2), a Henryk Pietrzyk – Danutę Antoszewską, panienkę, mieszkającą przy Rynku (obecnie numer 24) razem z bratem, członkiem PPR. Gdy Henryk Pietrzyk przyszedł, brat Danusi wymknął się i zawiadomił o tym milicjantów na posterunku, mieszczącym się wówczas w kamienicy Dworakowskich. Ci niezwłocznie powiadomili KP UB w Mławie i na Pietrzyka zastawiono pułapkę. Milicjanci i UB-owcy zaczaili się we wjeździe pomiędzy domami Ludwika Śliwińskiego i Zieleniewskich. Zaś sam Antoszewski zapukał do pokoju siostry i zakomunikował, że Zygmunt Rychcik polecił, aby Pietrzyk udał się do niego. Gdy ten szedł przez Rynek, został zatrzymany „stój, kto idzie”. Zaskoczony zatrzymaniem, nie rozpoznał kto go zatrzymuje i odpowiedział „ nie poznajesz, to ja, Heniek”. W tym momencie rozległy się strzały. Podanie imienia było niefortunne, bo upewniło milicjantów, że mają właściwego człowieka. W akcie zgonu podano, że śmierć nastąpiła o godzinie 22.30. Za trzy dni miałby 25 lat.
W środę, następnego dnia, skoro świt, Franciszek Kwiatkowski z synem, wybrali się do Bieżunia w celu sprzedaży świniaków (w Radzanowie jeszcze skup nie funkcjonował) i przejeżdżali obok posterunku. Widzieli, jak milicjanci wlekli za nogi po ulicy zabitego żołnierza. Dopiero po powrocie z targu dowiedzieli się, kto to był.
Zwłoki zastrzelonego partyzanta zostały zabrane do Mławy i dotychczas nie wiadomo, gdzie zostały pochowane. Henryk Pietrzyk wymieniony jest wśród zamordowanych i zmarłych w okresie 1939-1956 na Pomniku Poległych na naszym cmentarzu parafialnym.
Denuncjator wyprowadził się z Radzanowa.
W.P.
LEOKADIA WOJCIECHOWSKA (1894-1976) – NIEZWYKŁA RADZANOWIANKA
LEOKADIA WOJCIECHOWSKA (1894-1976)
– NIEZWYKŁA RADZANOWIANKA
W historii naszego Radzanowa są osoby, szczególnie zasłużone na wdzięczność i pamięć pokoleń. Jedną z nich jest zmarła przeszło czterdzieści lat temu dyplomowana położna, która przez 42 lata, aż do końca 1965 roku, odbierała porody w Radzanowie i okolicy oraz sprawowała opiekę nad matką i noworodkiem w pierwszym okresie po urodzeniu. Przez cały ten czas miała tylko jeden przypadek zgonu dziecka w czasie porodu. W okresie Jej pracy jako położna, dzieci rodziły się w domach. Tylko w szczególnych przypadkach komplikacji porodowych zabierano rodzące matki do szpitala. Przez ponad czterdzieści lat uczestniczyła w kilku, a może nawet kilkunastu tysiącach urodzin. Jej czas pracy był nienormowany. Była dostępna o każdej porze dnia i nocy. Mieszkając w pobliżu, wielokrotnie widziałem przyjeżdżające furmanki, czy sanie po „naszą akuszerkę” we wszystkich porach roku. W deszcz, w zadymkę, niewysoka postać, okryta kraciastą chustą, wspinała się na oczekującą na nią podwodę, aby dojechać z pomocą. Gdyby wszyscy urodzeni w jej obecności zapalili choć po jednym zniczu na Jej grobie, morze świateł objęłoby zapewne ćwierć cmentarza. Warto przybliżyć sylwetkę tej wspaniałej kobiety.
Pani Leokadia urodziła się w Kalasantowie 3 sierpnia 1894 roku w rodzinie Franciszka Bońkowskiego i Heleny z Paszkowskich. Rodzice posiadali gospodarstwo rolne. Ojciec, według aktu urodzenia sporządzonego w Parafii Radzanów (fot. 1), miał 27 lat, a matka – 23.
Fot. 1. Akt urodzenia Leokadii Bońkowskiej (nr 137/1894), Parafia Radzanów.
Miała siostrę. Jeszcze przed wybuchem I wojny światowej wyszła za mąż za Henryka Kołodzińskiego i dostała w wianie połowę gospodarstwa, na którym małżonkowie pracowali. Urodziło im się pięcioro dzieci. Ostatnia córka – Henryka urodziła się we wrześniu 1923 roku w Szreńsku. Wiąże się z tym faktem epizod, mający decydujące znaczenie w życiu Pani Leokadii. W tym roku wydarzył się incydent zbrojny, w którym rannych zostało wiele osób i lekarz szreński potrzebował pomocy przy opiekowaniu się rannymi. Zgłosiła się do pomocy, chociaż nie miała żadnego w tym kierunku wyszkolenia i doświadczenia. To spowodowało przełom w Jej życiu. W 1924 roku, po śmierci męża, sprzedała swoją połowę majątku i podjęła pracę i naukę w Klinice Położniczej Szpitala Dzieciątka Jezus w Warszawie przy ulicy Lindleya 4. Mieszkała u kuzynki w Okuninie w pobliżu Nowego Dworu, skąd dojeżdżała do kliniki. W 1926 roku otrzymała dyplom pielęgniarki-położnej. Następnie przyjechała do Radzanowa, gdzie rozpoczęła pracę jako akuszerka. W 1927 roku wyszła powtórnie za mąż, za Władysława Wojciechowskiego. Zamieszkali w niewielkim domu stojącym w głębi posesji przy ulicy Mławska 13. Następnie przenieśli się do większego drewnianego budynku po przeciwnej stronie ulicy, dzisiaj nieistniejącego.
W czasie okupacji niemieckiej Władysław Wojciechowski został aresztowany i wywieziony w 1942 roku na roboty przymusowe. Znalazł się w miejscowości Utargość (obecnie Ukraina). Tam zmarł. Był wykształconym człowiekiem, a jego brat pracował w radzanowskiej szkole jako nauczyciel.
Leokadia Wojciechowska po raz drugi została wdową. Tak się złożyło, że jeden z synów z pierwszego małżeństwa, Stanisław Kołodziński, ożenił się z córką z rodziny Nosarzewskich, mieszkających przy Rynku (obecnie dom pod numerem 1). Małżonkowie postanowili wyjechać po zakończeniu wojny do Szczecina, a Pani Leokadia zaopiekowała się mieszkaniem. Dodatkowo, mieszkający tu Henryk Nosarzewski wyjechał na Zachód i osiadł w Bolesławcu. W ten sposób Leokadia Wojciechowska mogła zamieszkać wraz z rodziną w tym domu przy Rynku. Z czasem spłaciła Henryka Nosarzewskiego z jego części.
Fot. 2. Pomnik nagrobny na radzanowskim cmentarzu.
Pracowała do końca 1965 roku, niosąc liczną pomoc rodzącym kobietom. Zmarła 22 kwietnia 1976 roku i pochowana jest na radzanowskim cmentarzu. Spoczywa razem ze swoją matką, Heleną II voto Zalewską.
Swoją długoletnią i prawdziwie humanitarną pracą zaskarbiła sobie niezmierzoną wdzięczność współmieszkańców.
Piszący dziękuje Pani Halinie Wojciechowskiej za informacje o swojej teściowej. Nie posiadamy żadnej fotografii Leokadii Wojciechowskiej. Może ktoś z Czytelników w swoich pamiątkach rodzinnych posiada Jej zdjęcie. Bardzo prosimy wówczas o udostępnienie.
W.P.
Feliks Szweybudzki – burmistrz Radzanowa nad Wkrą (1840-1846)
Feliks Szweybudzki – burmistrz Radzanowa nad Wkrą( 1840-1846)
Wypełniając luki w tworzonej liście burmistrzów Radzanowa, chcemy przedstawić sylwetkę kolejnego z nich – Feliksa Szweybudzkiego.
Feliks Szweybudzki (pisany także Szwejbudzki) urodził się w październiku 1799 roku w miejscowości Ostatni Grosz w pobliżu Ciechanowa (obecnie jest to już część miasta). W 1783 r. wieś należała do Narzymskich, rodziny posiadającej swoje włości także w Radzanowie. Na początku XIX wieku przeszła do rodziny Łempickich.
Rodzicami Feliksa byli Tomasz (zmarły przed 1833 rokiem) i Agnieszka z Rudzińskich, gospodarze (posesorzy dzierżawni). Rodzina była dość liczna. Spośród rodzeństwa wymienić możemy dwie siostry Feliksa: Annę (ur. ok. 1806 r., wyszła za mąż za wyrobnika) i Mariannę (ur. 1809 r.). Nie wiemy, czy i jakie szkoły ukończył Feliks. Karierę zawodową rozpoczął w Magistracie Ciechanowa. W 1823 roku pełnił obowiązki zastępcy urzędnika stanu cywilnego. W tymże roku, 9 lutego odbył się ślub Feliksa Szweybudzkiego, lat 23 i 5 miesięcy, z Marianną Zalewską, lat 18, urodzoną w gminie Kargoszyn, parafii Ciechanów. Rodzicami panny młodej byli Jakub Zalewski i Elżbieta z Szymańskich, gospodarze w miejscowości Krubin, także w pobliżu Ciechanowa. Warto dodać, że świadkiem na ślubie był m.in. ówczesny burmistrz Ciechanowa – Józef Manikowski. Wkrótce po tym, Feliks i Marianna Szweybudzcy przenieśli się do Mławy, gdzie otrzymał on posadę sekwestratora skarbowego. W Mławie urodziła się 12 lipca 1828 roku pierwsza córka, Joanna Katarzyna, która zmarła po trzech miesiącach. Również wkrótce, tj. 2 grudnia zmarła jej matka w wieku 24 lat. Feliks Szweybudzki został wdowcem. Po pięciu latach ożenił się powtórnie z Karoliną Matyldą Walentyną Rubacha, córką Antoniego, dziedzica wsi Dąbrusk (parafia Zagroba, gmina Staroźreby) i Scholastyki z d. Strachowskiej. Karolina Rubacha urodziła się 30 sierpnia 1816 roku. W chwili ślubu (27 czerwca 1833 roku) ojciec jej już nie żył. W Dąbrusku, gdzie przez krótki czas mieszkali, urodziła się w 1835 roku córka, Bronisława Scholastyka. W 1838 roku znajdujemy Feliksa Szweybudzkiego w Szreńsku, gdzie piastuje posadę rządową kasjera kasy ekonomicznej w Magistracie miasta Szreńska. Tutaj urodziła się 13 listopada 1838 roku Emilia Kordula. Świadkiem urodzenia był Jan Kiersz – burmistrz Szreńska.
Wcześniej pisaliśmy o Ignacym Niemierowskim, zmarłym 5 maja 1840 roku. Na stanowisko po zmarłym burmistrzu władze Guberni Płockiej powołują Feliksa Szweybudzkiego. 23 września tego roku, już w Radzanowie, rodzi się pierwszy syn – Władysław Jan Tomasz. Czas piastowania funkcji burmistrza przez Feliksa Szweybudzkiego wyznaczają zapisy radzanowskich ksiąg metrykalnych. I tak, w 1841 r., w wieku dwóch lat, umiera tutaj Emilia Kordula. W 1842 rodzi się Leon Władysław, w 1843 – Kazimiera Konstancja Wiktoria (akt ur. 22/1844), w 1845 – Sabina Józefa. We wszystkich tych zapisach metrykalnych świadkiem wydarzenia był mój prapradziadek – Ignacy Czepkiewicz, pisarz, dozorca policji w mieście Radzanowie. Sabina Józefa Szweybudzka urodziła się 31 października i ta data jest ostatnią, związaną z pobytem rodziny w Radzanowie.
Faksimile podpisu Feliksa Szweykowskiego, burmistrza Radzanowa w okresie 1840-1846.
Wydaje się, że po ponad pięciu latach pełnienia funkcji burmistrza Radzanowa, Feliks Szweybudzki otrzymał nakaz zmiany miejsca pracy. Prawdopodobnie w 1846 roku przeniesiony został do miasteczka Myszeniec w parafii Drobin, gdzie także objął posadę burmistrza. W Myszeńcu urodził się 30 lipca 1850 roku Feliks Ludwik.
W 1851 r. przeniesiony został do Ciechanowa i objął kancelarię stanu cywilnego. Wkrótce został burmistrzem. W 1852 roku (8 września) urodziła się w Ciechanowie Marianna Eugenia, a także odbył się ślub Bronisławy Scholastyki, urodzonej w Dąbrusku. W grudniu 1856 roku urodził się syn Wiktor Adam. Akt urodzenia sporządzony był w kwietniu 1857 roku i wówczas Feliks Szweybudzki był w dalszym ciągu burmistrzem Ciechanowa.
Brakuje danych, do kiedy zajmował stanowisko burmistrza Ciechanowa. Wiadomo, że w 1860 roku burmistrzem był K. Lewicki. Wiktor Adam zmarł w wieku 5 lat, a świadkami sporządzenia aktu zgonu było dwóch „dziadów kościelnych”, nieumiejących pisać – jak zapisano w tym akcie zgonu (nr 134/1862). Zastanawiające są okoliczności tego zgłoszenia i świadków! Czyżby już nikt z rodziny nie żył?
Z HISTORII RADZANOWSKIEJ SZKOŁY – RODZINA RUTECKICH
Z HISTORII RADZANOWSKIEJ SZKOŁY – RODZINA RUTECKICH
Jakiś czas temu zamieściliśmy notatkę dotyczącą historii szkoły w Radzanowie. Była tam mowa o Janie i Modeście Ruteckim. Dzisiaj zamieszczamy dokładniejsze informacje o tych dwóch osobach, jednak w dalszym ciągu nie są one pełne. Czas pokaże, czy kiedyś je dokończymy.
Jan Rutecki urodził się około 1790 roku. Wydaje się, że szlachecka rodzina Ruteckich w pewien sposób związana była z Gutkowem na Warmii, gdzie posiadali swoje dobra ziemskie. Obecnie Gutkowo stanowi część Olsztyna.
Jan Rutecki, którego aktu urodzenia dotychczas nie udało się znaleźć, miał duże zdolności muzyczne. Ukończył szkołę organistów i rozpoczął pracę w kościele. Wydaje się, że pierwszą jego „placówką” było Sarnowo. Bodajże w Sarnowie ożenił się z Marianną Kobylińską. Tam też, w 1818 roku urodził im się syn – Modest, który potem został nauczycielem w Szkole Elementarnej w Radzanowie.
Musimy nadmienić, że w tamtych czasach organista bardzo często był nauczycielem w szkołach elementarnych, przykościelnych. Pisaliśmy już o tym, przy okazji notatki o historii szkoły radzanowskiej. Być może, podjęcie kształcenia w zawodzie nauczycielskim przez najstarszego syna – Modesta, spowodowane było uczestniczeniem we wcześniejszych lekcjach szkolnych ojca?
Drugi syn, Julian, urodził się w 1821 roku.
Przed 1825 rokiem rodzina Ruteckich znalazła się w Radzanowie. W tymże roku urodziła się tutaj Walentyna Rutecka. Ostatnim dzieckiem małżonków Ruteckich był Józef, urodzony w 1827 roku.
I nagle stało się nieszczęście, 22 maja 1829 roku – umiera żona Jana Ruteckiego, Marianna, pozostawiając męża i czwórkę małych dzieci: Modesta – lat 12, Juliana – lat 9, Walentynę – lat 4 i Józefa – lat 2. Na domiar tego, niecały rok później, 21 lutego 1830 roku, umiera w Radzanowie organista, Jan Rutecki (akt zgon nr 17). Małoletnimi dziećmi zaopiekowała się ciotka, która mieszkała we wsi Romany Zayki. Gdy Walentyna osiągnęła 18 lat, wydano ją za szlachcica, Jana Waleriana Romana, dziedzica części folwarku Romany Zayki i karczmy we wsi Czaplice Kwaki. Ślub odbył się 13/25 października 1843 roku (akt ślubu 41, parafia Krzynowłoga Wielka).
Najstarszy, Modest, uczył się zapewne w seminarium nauczycieli elementarnych i po jego ukończeniu został nauczycielem. W 1842 roku znalazł się w Radzanowie. W Szkole Elementarnej rozpoczął naukę 30 dzieci. Tutaj też, 25.10./6.11.1851 roku ożenił się z Joanną Kek, nauczycielką domową, panną lat 26, urodzoną w Warszawie, krótko przed ślubem mieszkającą w Bębnowie, Zgliczynie Witowym i w Radzanowie (akt ślubu 23). 8/20 sierpnia 1852 roku urodził im się syn – Jan Bernard Rutecki. Świadkiem urodzenia dziecka był Jan Rutecki, dziedzic części Gutkowa, lat 66. Mógł on być synem starszego brata Jan Ruteckiego, który pozostał na ojcowiźnie.
Półtora roku później, 9/21 maja 1854 roku urodził się Julian Józef, drugi syn Ruteckich. Świadkami narodzin chłopca byli Józef Rogaliński – burmistrz Radzanowa, lat 54 i Michał Różański, organista , lat 47, obydwaj mieszkający w Radzanowie.
I to już ostatnie zapisy metrykalne radzanowskie rodziny Ruteckich. Wydaje się, że po 1854 roku nauczyciel Modest Rutecki mógł zostać przeniesiony do innej szkoły. Co się stało później, nie jest nam wiadomo. W naszej parafii, osób o nazwisku Rutecki było wiele. Może ktoś dopisze dalszy ciąg tej historii rodzinnej.
Teks. W. Piotrowski
HISTORIA JEDNEJ RADZANOWSKIEJ RODZINY
O HISTORII JEDNEJ RADZANOWSKIEJ RODZINY ŻYDOWSKIEJ
W historii Radzanowa nie sposób ominąć faktu, że w tym miasteczku, a później w osadzie miejskiej, zamieszkiwała do 1941 roku dość liczna społeczność żydowska. W przeciwieństwie do innych miast, nie było tutaj żadnych pogromów, chyba dlatego, że zarówno Polakom, jak i Żydom, wiodło się tutaj bardzo skromnie. Istniał jedynie drobny przemysł – jakieś dwie hamernie, wytapiające półprodukt do produkcji żelaza , kilka wiatraków. Funkcjonowały drobne rodzinne warsztaty rzemieślnicze – szewcy, krawcy, piekarze oraz drobny handel. Teren wybitnie rolniczy, gdzie gleby przeważnie klasy czwartej i dalszej. Tak więc, nikomu się „nie przelewało”.
Ojciec mój, urodzony w 1911 roku w Radzanowie, często wspominał swoje dzieciństwo i relacje pomiędzy rówieśnikami, w tym, z żydowskimi. Dzieci nie mają zahamowań i łatwo między sobą nawiązują kontakty. Wspominał, jak razem z chłopakami żydowskimi płatali figle dorosłym. Wielokrotnie inspiracja pochodziła właśnie od nich. Wspominał, że kolegował się z „Mydganiakami”. Jedna historia utkwiła mi w pamięci, jaką opowiadał. Pomysł jednej z psot podsunęli właśnie oni. Otóż w religii mojżeszowej, w czasie szabatu (od wieczora w piątek do zachodu słońca w sobotę) żaden wierzący Żyd nie może wykonywać pracy fizycznej. Ma się oddawać medytacjom i modlitwie w bóżnicy. Dzieciaki wpadły na pomysł zabicia gwoździami drzwi synagogi tuż przed zachodem słońca w piątek. Rozumowanie było dość proste. Ponieważ Żydzi nie mogą wykonać żadnej pracy fizycznej, a muszą uczestniczyć w nabożeństwach szabasowych, będą musieli zwrócić się do „gojów”, aby im bóżnicę otworzyli. No i naturalnie będzie okazja zarobku dla stolarza, który może zażądać odpowiedniej kwoty. Tak się też stało. O innej historii z kiełbasą wieprzową już kiedyś pisałem.
Chciałbym krótko opisać losy radzanowskiej rodziny Mordechaja Abrahama Mydganga, krawca. Nazwisko to pisane jest w różny sposób: Midgang, Mitgang lub Mittgang. Należy zaznaczyć, że wśród Żydów generalnie używane było według naszej tradycji drugie imię, traktowane przez nich jako pierwsze (imiona czytane w odwrotnej kolejności). Abram Mydgang wynajmował drewniany dom stojący na rogu Rynku i ulicy Raciążskiej w miejscu, gdzie obecnie znajduje się pawilon „Delikatesy”. Trudno mi powiedzieć, kto był właścicielem posesji . Faktem jest, że był to dom dość obszerny (pamiętam ruiny tego domu, rozebranego na początku lat sześćdziesiątych, gdy GS „Samopomoc Chłopska” podjęła budowę pawilonu handlowego). Zakład krawiecki zajmował dużą przestronną izbę, w której znajdywała się lada z materiałami. Mydgang cieszył się dużym uznaniem, a zamawiali u niego garnitury nawet właściciele okolicznych folwarków. Mój teść pamięta, że właśnie tu rodzice uszyli mu mundurek do I Komunii Świętej. Żoną jego była Sura (Sara) Ryfka, kobieta wykształcona, która przewodziła grupie radzanowskich żydówek. Mydgangowie mieli ośmioro dzieci. Bodajże najstarszą, urodzoną w 1909 roku, była Miriam Szindele, która w 1937 roku wyszła za mąż za Hersza Mendla Abramowicza. Był on także krawcem, i jak się wydaje, uczył się fachu krawieckiego właśnie u Abrahama Mydganga. Ponieważ teść był wziętym krawcem i rodzinie powodziło się dobrze, sfinansował budowę domu młodym małżonkom. Co prawda nie był to wielki obiekt, ale domek murowany, stojący dotychczas w sąsiedztwie synagogi. Abramowicz, zwany powszechnie wśród Polaków „Arunkiem”, nie miał już takiego wzięcia jak jego teść, ale także rodzinie wiodło się dobrze.
No i nadeszła II wojna światowa, a wraz z nią – zagłada narodu żydowskiego. Według opublikowanej listy ofiar wojennych Żydów radzanowskich, co najmniej 253 osoby straciły życie. 28 listopada 1941 roku Żydzi wywiezieni zostali furmankami do getta w Mławie. Tam jeden z synów – Josef Joszua został zamordowany 17 czerwca 1942 roku w grupie 50 Żydów rozstrzelanych przez Niemców. W listopadzie 1942 roku getto mławskie zostało zlikwidowane. Starzy, chorzy i dzieci wywiezieni zostali do Treblinki, a pozostali – do Auschwitz. W listopadzie zamordowana została w Auschwitz Szindele Abramowicz. Świadkiem jej śmierci był brat – Zelman Solomon (Sol) Mitgang (urodzony w 1920 r.), który po wojnie złożył świadectwo jej śmierci do Yad Vashem. W obozie zginęli także oboje rodzice, syn Jakob Lejb i córka Estera Malka. Dwóch synów, w tym Sol – przeżyło obóz. Po zakończeniu wojny wyjechali do Stanów Zjednoczonych.
Fot. 1. Świadectwo zgonu Miriam Szindele Mitgang, poświadczone przez jej brata.
Ważnych informacji dotyczących okresu wojny i pobytu w obozie koncentracyjnym dostarczył mój wujek, Konstanty Jankowski (urodzony w 1904 roku), aresztowany przez policję Kripo w Radzanowie w dniu 25 czerwca 1942 roku. Po pobycie w kilku więzieniach i obozach pracy, m.in. w kopalni bursztynu w Palmnicken (Prusy Wschodnie), wywieziony był do obozu koncentracyjnego KL Auschwitz. Do obozu przywieziony został 9 sierpnia 1943 roku jako więzień polityczny. Tam, aby przeżyć, zgłaszał się do różnych prac; a to jako cieśla, a to murarz, czy dekarz. Był tzw. „złotą rączką”. Dzięki temu mógł liczyć na dodatkową kromkę chleba, cebulę, czy papierosa. A to pomagało przeżyć. Tak się złożyło, jak wspominał, że pracował z nim Mendel Abramowicz – Arunek. 15 sierpnia 1944 roku, wobec ewakuacji KL Auschwitz, przewieziony został do Buchenwaldu. Pracował w Kommando Dora, a od 1 listopada 1944 r. – w KL Mittelbau w Kommando Klein-Bodungen. Wyzwolenia przez Brytyjczyków doczekał 15 kwietnia 1945 r. Po wyzwoleniu obozu przebywał przez cztery miesiące w szpitalu-obozie w Bergen-Belsen dla nabrania sił i podratowania zdrowia . W tym momencie ważna jest informacja, że już po wyzwoleniu z obozu spotkał, jak się wyraził, Mydganiaków. Wyraźnie mówił – w liczbie mnogiej. Czyli mogło być ich przynajmniej dwóch. Oświadczyli oni, że nie wrócą już do Radzanowa i zamierzają wyjechać do USA. Namawiali go, aby jechał z nimi. Wspominany już Sol Mitgang podał, że z Buchenwaldu wywieziony był do getta w Teresinie i wyzwolony był przez wojska sowieckie. Piekło obozowe przeżył także Abramowicz.
Wujek, po wyzwoleniu z obozu i przebyciu czteromiesięcznej kwarantanny w szpitalu, wrócił do Radzanowa we wrześniu. Wkrótce po tym, przyjechał do Radzanowa także Abramowicz. Odwiedził współtowarzysza obozowego. Przyjechał, jak twierdził wujek, uporządkować sprawy własnościowe i planował wyjechać do Palestyny. Namawiał swojego kolegę z obozu, aby kupił działkę z domkiem przy bóżnicy. Ten jednak odmówił. Arunek przenocował u Jankowskich, a wczesnym rankiem następnego dnia oznajmił, że zanim wyjedzie do Mławy porannym „autobusem” (była to ciężarówka dowożąca robotników i odjeżdżała o godz. 5.45), …….. Obiecał , że napisze list do „Kostka” po przyjeździe do Palestyny. To było ostatnie ich spotkanie. Żaden list od niego jednak nie przyszedł.
Warto dodać, że w zeszłym roku podczas spotkania „Otwórzmy drzwi synagogi” przyjechał do nas potomek Żydów radzanowskich, dr Norman Ravvin, który przedstawił losy swoich przodków oraz fragment wywiadu Zelmana Solomona Mitganga o losach rodziny w okresie międzywojennym.
Fot. 2. Zelman Solomon Mitgang pokazujący numer obozowy z Auschwitz, zdjęcie wykonane w grudniu 2015 roku.
Waldemar Piotrowski
Henryk Ladachowski – ostatni Burmistrz miasta Radzanów
Henryk Ladachowski – ostatni Burmistrz miasta Radzanów
Represje po powstaniu styczniowym, carat prowadzi politykę rusyfikacyjną. Jednym z kluczowych elementów jest reforma administracyjna na ziemiach dawnego Królestwa Polskiego , które zaczęto nazywać Krajem Przy wiślańskim. W ramach działań powołano specjalną Komisje , której celem było przejrzenie stanu faktycznego w miastach. Badano finanse, demografie, gospodarkę , edukację. W wielu przypadkach okazywało się ,ze statut miejski utracił realizm w porównaniu z rzeczywistością. Dlatego zdecydowano się na zmiany i wiele miast zostało ukazem carskim na początku 1869 roku zmienionych w osady. Radzanów tak jak Szreńsk, Bieżuń , Kuczbork podzielił ten los. Ta decyzja spowodowała, że na czele władz Radzanowa stanął wójt . Był nim Michał Zalewski. Co jednak wiemy o ostatnim Burmistrzu?
W materiałach archiwalnych zachowały się informację. Na czele ostatnich władz miejskich Radzanowa stał Henryk Ladachowski były wojskowy. Brał udział w wojnie krymskiej , ciężko ranny w obronie Sewastopola.(Stopień wojskowy nie jest mi znany.)Jako zasłużony weteran pełnił funkcje urzędnicze i od marca 1860 roku do sierpnia 1861 roku sprawował urząd Burmistrza Białej Podlaskiej. Odwołany za udział w manifestacjach patriotycznych i oskarżony, a następnie skazany na pobyt w twierdzy w Tykocinie. Trafia następnie do Radzanowa nad Wkrę, gdzie pełni funkcje Burmistrza.Do kiedy mieszkał w Radzanowie?.
Pewnych podpowiedzi dostarcza wiedza o życiu rodzinnym. Ladachowski mianowicie był żonaty z Marią z domu Joannowicz (1832-1902)Była wyznania prawosławnego. Małżonkowie posiadali trojkę dzieci: Kamilę Magdalenę ur. 1862 w Tykocinie, Jadwigę Cecylię ur.1868 w Radzanowie i Mieczysława Zdzisława ur.1868 w Płocku.( w spisie akt urodzeń natrafiłem na wpis dotyczący córki Cecylii Eugenii ur. 1864 w Radzanowie?). Dlatego musimy domniemać że Ladachowscy z nad Wkry trafili do Płocka a następnie do Warszawy gdzie ostatni Burmistrz miasta Radzanów zmarł w 1890 roku.
Ignacy Brykalski we wspomnieniach syna. Postscriptum
Ignacy Brykalski we wspomnieniach syna. Postscriptum
Po raz kolejny okazuje się ,że raz zaczęty temat zaczyna powiększać nasza wiedzę historyczną . Do wyższego artykułu o radzanowskim organiście otrzymałem komentarz od Pana Waldemara z dalszym ciągiem wydarzeń związanych z Ignacym Brykalskim.Zdecydowałem ,że zacytuję go całości na forum:
,,Chciałby dodać dalsze informacje. Ignacy Brykalski urodził się 6 września 1888 roku w miejscowości Kiełki, w parafii Baboszewo. Około 1890 rodzina Brykalskich przeniosła się do Radzanowa. Ojciec jego – Stanisław – był młynarzem i posiadał wiatrak na Poświętnem. Rodzinie wiodło się dobrze, Ignacy miał dobry słuch muzyczny i został wykształconym organistą. Z czasem objął taką posadę w kościele parafialnym w Radzanowie. Był bardzo zaangażowanym w swej pracy, prowadził chór i udzielał lekcji śpiewu i muzyki. Angażował się także w działalność strażacką i patriotyczną. To ostatnie zaangażowanie spowodowało nieszczęście podczas niemieckiej okupacji. 15 lutego 1943 roku został aresztowany przez policję polityczną i wywieziony do obozu koncentracyjnego KL Auschwitz. Stamtąd, w trakcie ewakuacji obozu w 1944 roku przewieziony został do obozu w Dautmergen, a następnie do KL Vaihingen w pobliżu Stuttgartu (Badenia- Wirtenbergia). Do
Vaihingen przybył 9 listopada 1944 r. i otrzymał numer obozowy 124 302. Tutaj więźniowie pracowali bardzo ciężko w kamieniołomach. Wobec nadludzkiej, ciężkiej pracy fizycznej i niedostatecznym wyżywieniu, wycieńczony, znalazł się Ignacy Brykalski 10 stycznia 1945 roku w obozowym baraku-szpitalu. Zmarł 16 lutego 1945 r. o godzinie 6.30 po południu, jak napisano w dokumencie obozowym – z powodu „ogólnej niewydolności”. Pochowany jest na cmentarzu wojennym w Vaihingen.”