Manifestacje patriotyczne i powstanie styczniowe w cieniu ratowskiego klasztoru

 Manifestacje patriotyczne i powstanie styczniowe w cieniu ratowskiego klasztoru

 

Meandrycznie płynąca Wkra w okolic wznoszącego się na wzniesieniu pradoliny klasztoru to niemy świadek wydarzeń lat ,które upłynęły , a także teraźniejszości. Odnosząc się w ten sposób do problematyki tematu, moim głównym celem będzie ukazanie państwu sytuacji tych ziem w latach 60 tych XIX wieku. Czyli wielka polityka w najbliższym otoczeniu.

Sam klasztor a co za tym idzie również zakonnicy staja się częścią owej historii, wydarzeń takich jak bitwa pod Wróblewem i na ulicach Radzanowa stoczona przez odział wojewody Padlewskiego.

Zarysem więc musi być wprowadzenie do ogólnej sytuacji na ziemiach Królestwa Polskiego.  Wszystko tak naprawdę rozpoczyna się daleko, bo podczas konfliktu krymskiego, który ukazał słabość militarną i organizacyjna Imperium Rosyjskiego. Traktat w Paryżu i wcześniejsze klęski armii carskiej spowodowały śmierć Mikołaja I, symbolu ucisku nad Królestwem Polskim. Koronę carska przywdziewa Aleksander II i musi od samego początku zmierzyć się z napiętą sytuacją w państwie, gdzie kluczowym słowem we wszystkich aspektach jest zacofanie. Świat odskoczył Rosji w rewolucji przemysłowej i społecznej. Wszyscy żądali zmian, a bunt społeczeństwa wisiał na włosku. Dlatego car wprowadza kolejno w miarę możliwości reformy tj. uwłaszczenie chłopów, przemiany w edukacji, reformę samorządowa i w końcu także armii. Zmiany nie wszędzie zostają wprowadzone  i nie obejmują na przykład ziem Królestwa Polskiego, gdzie dodatkowo liczono na przywrócenie autonomii oraz konstytucji sprzed powstania listopadowego. Jednak władze w Petersburgu mogły realizować przemiany w miarę swoich możliwości, gasząc pożary na bieżąco.

Istotne zmiany na tym terenie przychodzą wraz ze śmiercią ks. warszawskiego Iwana Paskiewicza i pojawieniem się bardziej liberalnego  Michaiła Gorczakowa. Pragnął on znormalizowania stosunków z Polakami. Zmianę pierwsza jaka wprowadził było zniesienie stanu wojennego i zapowiedzi ,oczywiście w enigmatyczny sposób  , rozszerzenia

,,białego ukazu” uwłaszczeniowego,czyli nadania chłopom ziemi na własność nie zrażając przy tym   ziemiaństwa.

Od razu dała się wyczuć słabość Rosjan w okresie tzw. odwilży posewastopolskiej. Pojawiła się ożywiona działalność polityczna. Kręgi konserwatywne skupiły się w Towarzystwie Rolniczym z Andrzejem Arturem Zamojskim na czele. Pragnęły one odzyskać utracona autonomie, bez szerszych przemian społecznych. Car Aleksander II , który otrzymał od nich 1856 roku petycje podczas pobytu w Warszawie, skwitował to krótko ,, żadnych marzeń Panowie, żadnych marzeń”. To spowodowało radykalizację życia politycznego, w szczególności w kręgach młodzieży, będącej pod wpływem literatury politycznej europejskiej i emigracyjnej. Dlatego mamy tak naprawdę pojawienie się dwóch przeciwstawnych obozów politycznych – Białych i Czerwonych. Jedni chcą odzyskania autonomii , drudzy walki zbrojnej, poruszenia ogólnospołeczne zmieniającego panująca rzeczywistość. Władze carskie dodatkowo wpisały się w sytuacje desygnowały na urząd dyrektora   w Komisji Rządowej Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego hrabiego Aleksandra Wielopolskiego. Miał on przeprowadzić niezbędne reformy i być gwarantem utrzymania porządku na ziemiach Królestwa. Jednak w obydwu obozach politycznych nastawienie do niego było wrogie. Biali bali się reformy uwłaszczeniowej, a Czerwoni mówili wręcz o kolaboracji z Caratem. W tej niełatwej sytuacji działalność Wielopolskiego niejednokrotnie bywała niejednoznaczna i trudna do zweryfikowania i rzetelnej oceny.

Problemy zwiększają się w początkach lat 60 tych XIX wieku. Powodem jest rozszerzenie także na ziemie Królestwa ukazu dotyczącego poboru do armii rosyjskiej. W tej szczególnie trudnej sytuacji dla młodych Polaków, agitacja patriotyczna powoduje coraz to większy opór społeczny przejawiający się w nieposłuszeństwie obywatelskim. Pojawia się moda na stroje i elementy garderoby ukazujące tożsamość polską. Kobiety starały się ubierać na czarno , manifestowały w ten sposób żałobę narodową po utracie niepodległości. Źle widziane było także branie czynnego udziału w oficjalnych uroczystościach państwowych oraz życiu towarzyskim z przedstawicielami władzy rosyjskiej.

Szczególne napięcie dało się wyczuć w przededniu trzydziestej rocznicy wybuchu powstania listopadowego. Pojawiają się manifestacje patriotyczne. Zakaz zgromadzeń wydany przez generał-gubernatora Berga powoduje, że wydarzenia przenoszą się na uroczystości kościelne i do samych świątyń, gdzie trwają modlitwy za Ojczyznę czy w intencji postaci z polskiego panteonu narodowego. Władza starała się reagować ograniczając możliwości zgromadzeń, ale społeczeństwo znajdowało rozwiązania. Przykładem tego był pogrzeb generałowej Sowińskiej , wdowy po bohaterskim obrońcy szańców na Woli, czy pochówek arcybiskupa Fijałkowskiego. Wydarzenia te przeradzały się w demonstracje patriotyczne. Były one jednak brutalnie rozpędzane przez oddziały kozaków, padali zabici i ranni jak na Placu Grzybowskim w Warszawie.

Władze cywilne oraz kościelne stanęły przed kłopotliwa sytuacja rozwiązania problemu na co naciskali zwierzchnicy z Petersburga. Działania te spotkały się z odmiennymi skutkami.. Opór rósł, a prominenci z Wielopolskim na czele ukazywani byli jako zdrajcy sprawy narodowej.

Hierarchowie kościoła początkowo z Fijałkowskim , a następnie z Chościak – Popielem starali się reagować. Z tym tylko , ze podobnie jak w społeczeństwie wśród duchownych istniały wyraźne podziały. Wyższe duchowieństwo przyjmowało postawy bardziej ugodowe, niższe wyraźnie wspierało ruch narodowy.

Centrum wydarzeń związanych z manifestacjami była Warszawa, która stała się wzorcem postępowania dla środowiska w regionie. Diecezja płocka miała także w tym swój udział. Mimo ostrzeżeń dla niższego duchowieństwa działalność i tu była prowadzona. Na ziemi za-wkrzańskiej prym wiodły Mława, Żuromin , Szreńsk oraz Ratowo. Centrum wydarzeń stał się klasztor oo. Bernardynów, gdzie energiczny gwardianin o. Antonii Holandyszkiewicz głosił kazania patriotyczne. Wspomagali go w tym o. Apolinary Gawęcki,

  1. Piotr Kowalski, o. Augustyn Kozłowski, br. Roman Maltazar , o. Symforian Napiórkowski i o. Augustyn Sobociński. Organizowali i przeprowadzali msze patriotyczne. Silne staja się powiązania ratowskiego konwentu z pozostałymi klasztorami bernardynów z prowincji wielkopolskiej do której należał. Szczególnie po zamknięciu kościołów warszawskich w tym także kościoła św. Anny na Krakowskim Przedmieściu. Zapał Holandyszkiewicza i współbraci nie gaśnie. Podczas uroczystości odpustowych w czerwcu 1862 roku i w październiku organizuje msze za Ojczyznę. Wojsko przysłane z garnizonu w Mławie otoczyło klasztor z przyległościami. Po pertraktacjach z dowódcą ludność zostaje odesłana do domów, a gwardianin z pozostałymi braćmi na wzór warszawski zamyka świątynie. Iście grottgerowska scena w małej wiosce. Drzwi kościoła zostają zabite deskami na krzyż. Holandyszkiewicz jako przełożony konwentu zostaje zatrzymany i umieszczony jak wielu mu podobnych niepokornych w twierdzy Modlin. Pozostali zakonnicy nie pozostali bierni i mimo ograniczeń , a także inwigilacji władz carskich dalej prowadza swoja działalność. Sytuacja w województwie płockim i najbliższym otoczeniu klasztornych murów nadal była bardzo napięta.

Hrabia Wielopolski widząc jako rozwiązanie problemu pobór do wojska , komplikuje jeszcze bardziej sytuacje. Zrobił to pod naciskiem generał -gubernatora Berga, gdyż dotychczasowe posunięcia jedynie zradykalizowały opinię społeczną i napędzały zwolenników popowstaniowym Czerwonym. Zresztą w środowisku Białych nie posiadał zbyt wielu zwolenników.

Pomysłem więc staje się branka do wojska. Służba wojskowa po reformie armii staje się tylko 6 letnia , ale obejmuje większa liczbę mężczyzn ,którzy trafiają w jej szeregi. W myśl tego systemu Wielopolski decyduję się na stworzenie tajnych list poborowych , na których w szczególności zaznaczeni są zwolennicy Czerwonych i oni maja pierwszeństwo w odbyciu obowiązku wojskowego. Jest to jednak kolejna nieudolna próba rozładowania sytuacji wśród Polaków.

Jednocześnie podejmowane są rozmowy z ziemianami dotyczące reformy uwłaszczeniowej. Głównym powodem tych działań jest próba odsunięcie chłopstwa od przewidywanych działań powstańczych. Jednak w tej sytuacji jest duży opór materii.

Szczególna role w tych wydarzeniach na terenie zawkrzańskim odegrał dziedzic Radzimowic  –  Karol Sonnenberg. Był on czołowym przedstawicielem miejscowego ziemiaństwa w Towarzystwie Rolniczym Płockim i jednocześnie zwolennikiem koncepcji Białych.

Sytuacja na przełomie 1862-1863 staje się coraz bardziej napięta. Pierwszej branki dokonano w Warszawie, gdzie w zorganizowanej akcji na Starym Mieście pochwycono 1500 młodych mężczyzn. Komitet

Miejski w tej sytuacji postanowił o częściowym wyprowadzeniu młodzieży warszawskiej na teren Puszczy Kampinowskiej, a sami przy wielu sporach i przetasowaniach w komitecie decydują 17.01.1863 r. o wybuchu powstania w nocy z 22/23 stycznia 1863 r. Reorganizacja oddziałów, odebranie broni zakupionej na zachodzie europy i atak na garnizony rosyjskie to główne cele nakreślone m.in. przez Zygmunta Padlewskiego. Centralnym miastem powstańczym miał stać się Płock, jednak nieudolna akcja i brak broni nie przyniosły oczekiwanych efektów. Brak także doświadczonych dowódców.

Kolejno Mierosławski, Langiewicz, Padlewski będą podejmować mniej lub bardziej zorganizowane próby działania.

Na terenie najbardziej nas interesującym działał Zygmunt Padlewski zwany „Wojewodą Płockim”. Po nieudanej próbie zdobycia Płocka reorganizuje oddział, kluczowym elementem staje się zdobycie broni. Cały czas liczy on i organizatorzy powstania na broń zakupioną w Anglii i Belgii, która ma być dostarczona na teren Królestwa przez kordon pruski. Transportów jednak nie ma. Prusy rządzone już przez kanclerza Otto Bismarcka coraz silniej kontroluje strefę nadgraniczną. Chodzi tu o przypodobanie się Rosji. Kłopoty z każdej więc strony.

Wychodzi także coraz bardziej podział społeczeństwa jaki zaistniał jeszcze przed wybuchem powstania. Biali nie poparli działań, chociaż i w tym ugrupowaniu istniały frakcje opowiadające się za działaniem lub wahające się np. grupa Edwarda Jurgensa.

Przedstawiciele ziemiaństwa powiatu mławskiego zebrali się we dworze u dziedzica Rumoki 25.01.1863, gdzie przegłosowali wierność Aleksandrowi II i potępili działania zbrojne zorganizowane przez Czerwonych. Proklamacja ta przeszła do historii jako „Targowica Rumocka”. Spowodowała ona, że część drobnej szlachty mazowieckiej nie poparła w tym czasie powstania. Sytuacja oddziałów w terenie stała się krytyczna, dodatkowo chłopi nie przystępowali w masowy sposób do działań wyczekując na decyzję władz carskich dotyczące uwłaszczenia, gdyż im, a nie władzom powstańczym bardziej ufali co do realizacji.

Padlewski wykazał się w tym czasie zdolnościami nie tylko dowódczymi ale także politycznymi. Jego działanie polegało na  wezwaniu szlachty do wstawienia się w partiach powstańczych. Wielu podporządkowało się, lecz byli i tacy, którzy zamiast walki uciekali za granicę. „Wojewoda” nadal czekał na dostawy broni. Zorganizował sztab z którym przenosił się z dworu do dworu. W tym czasie zarządzał sam na teranie Płockiego, formował władze cywilne i wojskowe w terenie. Miał przy tym Władze niczym nie ograniczoną, gdyż odpowiadał tylko przed Rządem

Narodowym. Wydawał zarządzenia o powstaniu i uwłaszczeniu chłopów, na jego polecenie zbierano także podatek narodowy.

Niepokoiło to coraz bardziej Rosjan i generał Włodzimierz Siemaka wysław wojsko w teren do likwidacji grup powstańczych. Pierwszą jego ofiarą był oddział Waleriana Ostrowskiego, który został rozbity, co spowodowało częściowy paraliż powstania. Padlewski w tej sytuacji przenosi swoje działania na teren Puszczy Myszynieckiej. Rosjanie zaś selektywnie likwidują kolejne oddziały. Nastrój patriotyczny nie upada jednak do końca i powstają nowe oddziały, które zostają podporządkowane Padlewskiemu. Działalność trwa nadal w formie militarnej i propagandowej. W każdej wyzwolonej miejscowości zgodnie z decyzją Rządu Narodowego głoszono dekret o powstaniu i uwłaszczeniu próbując przeciągnąć szersze masy społeczne do działania.

Będący z Wojewodą, Władysław Cichorski – Zameczek utworzył kolejny 600 osobowy oddział piechoty i 100 osobowy oddział kawalerki. W ten sposób siły Padlewskiego liczyły około 1000 powstańców. W rejon działania grupy Rosjanie wysłali 8000 wojska, dobrze wyszkolonego i wyekwipowanego.

9 marca 1863 roku oddział Padlewskiego opuścił Myszyniec z uwagi na zagrożenie ze strony rosyjskiej. W pobliżu wsi Surowo doszło do starcia, w którym dowódca wykazał się osobistym męstwem. Bitwa okazała się nierozstrzygnięta, oddział po wycofaniu stanął na odpoczynek w Drążewie. 11.03.1863 r. powstańcy zostali zaatakowani przez kozaków i częściowo rozbici. Uszczuplone o połowę oddziały skryły się ponownie w Puszczy Myszynieckiej, skąd dokonywały wypadów np. na Komorę Celną w Chorzelach. Nadal wyczekiwano upragnionych transportów broni. Jednak było to nadaremne. Zawiedziony Padlewski 15.03. 1863 r. pomaszerował na Klice. W ślad za nim szły jednak siły rosyjskie, które zaatakowały powstańców pod Żeńbokiem. Oddział został otoczony, a wieś stanęła w ogniu. Dowódca z niewielką grupą wyrwał się z patowej sytuacji i połączył swoje siły z oddziałem Malinowskiego. 16.03.1863 r. Padlewski dysponował 1250 ludźmi uzbrojonymi w kosy, broń myśliwską i zdobyczne karabiny. Słabość uzbrojenia zwiększała determinację w czekaniu na dostawy zagraniczne. W obozie do wojewody dociera informacja od Stefana Bobrowskiego, że dyktatorem powstania został Langiewicz, a on otrzymał awans na generała.

19.03.1863r. siły rosyjskie, które się przeformowały trafiły ponownie na ślad powstańców. Padlewski starał się ujść przed siłami pościgowymi. Nad ranem 21.03.1863 r. rozpoczyna się walka. Słabsza kawaleria polska zaczyna się cofać. Na skraju wsi Wróblewo powstańcy trzykrotnie szarżowali kozaków, przeszli nawet do przeciwuderzenia na główne siły wroga, była to bardzo heroiczna walka. Ogień ich karabinów niósł na 300 kroków, rosyjskie gwintowane karabiny na 1000 kroków. Padlewski na czele jazdy ruszył na Rosjan, gdyż chciał wyprzeć ich z Wróblewa. Według Berga sytuacja wojsk rosyjskich stała się krytyczna, mogli nawet dostać się w okrążenie, jednak żołnierze Padlewskiego z Zameczkiem na czele w decydującym momencie bitwy odmówili posłuszeństwa. Powstańcy zostali zmuszeni do wycofania się za rzekę Wkrę do Radzanowa. Generał obsadził ulicę miasteczka i rozkazał zniszczyć most. W tym momencie zaatakowali Kozacy, walka rozgorzała na nowo i trwała do wieczora. Powstańcy zostali rozbici, a resztki wycofały się na Bojanowo i Chrapoń. Zginęło ok. 100 powstańców (dane rosyjskie często przesadzone). Rosjanie po dojściu do miejscowości Suwaki przerwali działania uznając oddział Padlewskiego za rozbity. Odeszli na Sierpc, a następnie do Płocka.

Powstańcy przez całą noc zbierali się z ogólnego chaosu i generał na czele 600 ludzi odszedł w lasy Skępskie na Skrwilno. Wiedząc, że jego ludzie są wyczerpani, a narastający ferment groził buntem zdał komendę Zameczkowi.

Powstanie w województwie płockim, mimo prób ponownej reaktywacji na szerszą skalę nie odrodziło się z wymaganą siłą. Jedyna osoba, która mogła wpłynąć na zmianę sytuacji, czyli generał Padlewski w okolicach Rypina został zatrzymany przez Rosjan, przewieziony do Płocka, gdzie został osądzony i rozstrzelany.

Po wprowadzeniu przez carat ukazu uwłaszczeniowego, podejście chłopstwa do powstania zmieniło się radykalnie i już nie mogli oni liczyć na wsparcie z tej strony. Powstanie i działalność konspiracyjnie sukcesywnie były likwidowane. Na ziemie objęte ruchem insurekcyjnym spadały represje. Nastąpiła silna rusyfikacja, która zmienia Królestwo Polskie w Kraj Przywiślański. Wprowadzony zostaje rosyjski podział administracyjny, w ten sposób powstaje Gubernia Płocka, w której znalazła się gmina Radzanów z siedzibą władz w Ratowie. Represje prowadzone przed władze degradują Radzanów do miana osady zabierając prawa miejskie, podobnie jak innym tej wielkości miasteczkom.

Także Kościół za swoją działalność musiał odcierpieć. Zakazywano budowy nowych świątyń katolickich, a władze wspierały na tych terenach budowy świątyń prawosławnych, które stały się symbolem rusyfikacji. 8.11.1864 r. Aleksander II w Carskim Siole podpisał ukaz o reformie klasztorów. Objął on także klasztor bernardynów w Ratowie, który został uznany nieetatowym i przeznaczony do likwidacji. W tym czasie w klasztorze przebywało 10 zakonników. Część z nich starała się o sekularyzację i przyjęcie w poczet duchowieństwa parafialnego. Po uzyskaniu zgód władz cywilnych otrzymali zgodę biskupa Chościak-Popiela i w ten sposób klasztor zaczął pustoszeć. W 1868 roku pozostałych zakonników wywieziono do klasztoru w Kazimierzu Biskupim nieopodal Konina. W taki to sposób kończy się historia bernardynów ratowskich, którzy w latach 1686-1868 wpisali się na karty lokalnej historii. Dzielnie także wspierali ruch patriotyczny oraz powstańczy, a pamięć o ich działalności powinna być przywrócona jak również  i postać generała Zygmunta Padlewskiego.

Ostatnimi bernardynami ratowskimi byli:

  • o. Apolinary Gawęcki, zm. 1883r., w Kurowie/ k. Sierpca
  • o. Antoni Holandyszkiewicz, zm. 1879r. w Kazimierzu Biskupim,
  • o. Piotr Kaliściński, zm w 1876r., w Łysem.
  • o. Piotr Kowalski, zm. po 1892r. w Buffalo,
  • o. Augustyn Kozłowski, zm. w 1883r.,  w Wielgiem
  • o. Symforian Napiórkowski, zm. w 1888r., w Warszawie.
  • o. Augustyn Sobociński, zm. 1868r. w Ratowie.
  • br. Franciszek Ciecholiński zm. po 1865 w Ratowie.
  • br. Henryk Leszczyński, zm. 1909 r. w Kole
  • br. Roman Maltazar zm . po 1886 r. ?

gen. Zygmunt Padlewski został  rozstrzelany 15 maja 1863 roku w Płocku.

Co pisała dawna prasa o Radzanowie i okolicy cz.5

Pożar u oo. Bernardynów w Ratowie 1847 roku

33

    Jak  donosiła Warszawska Gazeta Policyjna z 23 czerwca 1847 roku w zabudowaniach o. Bernardynów wybuchł pożar. Płomienie strawiły. Zabudowania gospodarcze należące do zakonników. Straty były znaczne , na szczęście nikt nie odniósł obrażeń. Przyczyny zdarzenia nie ustalono.

canvas331

Z HISTORII SZKOŁY W RADZANOWIE

Z HISTORII SZKOŁY W RADZANOWIE

W dostępnej literaturze znajdują się skromne ślady mówiące o funkcjonowaniu w Radzanowie szkoły parafialnej, czy początkowej. Przytoczymy te informacje w ujęciu chronologicznym.

Rok 1775:

W tej parafii żadnego ludymajstra albo nauczyciela nauk nie ma, ani jakich osób do nauczania dzieci, tylko organista miejscowy uczy chłopców do mszy św. służyć. We wsi Ratowie gdzie kościół OO. Bernardynów jest dewotka szlachcianka, provecta aetale panna Rozalia Bromirska, która dziewczęta edukuje w czytaniu, stąd i z pracy rąk swoich żyje.

Z wizytacji parafii w 1775 r.

Rok 1817:

Domu osobnego na szkołę nie ma. Miejscowy tylko pleban, będąc w tym roku organitorem ustanowiony przez Komisarza Obwodu Mławskiego, swym kosztem dom najął wygodny dla uczenia dzieci, w którym i nauczyciel mieszka. Pensyi nauczyciel żadnej nie ma, ani ogrodu, składka tylko, po wezwaniu sołtysów, jest ustanowiony przez plebana tej parafii, wspólnie z sołtysami i burmistrzem miejscowym w zbożu, jarzynie i małej kwocie pieniędzy. W tym roku zaprowadzona, należą do niej miasto Radzanów i wsie całej parafii, jakie są wyżej umieszczone, pod dozorem miejscowego proboszcza.

Nauczyciel Marcellin Pieńkowski przybył z Małej Krzynowogi, z powiatu przasniskiego, nie jest patentowany, lecz zdatny, bo jeszcze za jezuitów był na retoryce i filozofii w szkołach pułtuskich. Obyczaje posiada dobre i z dobrej konduity, na nauczyciela kwalifikuje się. Opłatę nauczycielowi zapewnili wzbierać burmistrz i szołtysi. Dzieci do szkoły uregulowanych chłopców 30, dziewcząt 23, równie z katolików, żydów i akatolików. Książek używa elementarza przez Komisję Edukacyjną wydanego. Opał ma przez dziedzica pozwolony.

Z wizytacji parafii w 1817 r.

elementarz

 

 

„Elementarz dla szkół parafialnych narodowych” autorstwa Grzegorza Piramowicza wydany w Krakowie w 1785 roku.

Rok 1886:

Dawno już do was nie pisałem, aleć bo powody do tego różne i bodaj czy nie słuszne. Jako rolnik, w porze obecnej mało mam czasu i myśli wolnej; to powód najgłówniejszy – zresztą brak mi owego zmysłu spostrzegawczego i w ogóle zdolności dziennikarskiej. Widząc atoli waszą skrzętność, starania się o ilustracyę życia naszego, i przekonawszy się co może słowo drukowane, przesyłam wam fakt pewien, któren ze wszech miar godzien jest skarcenia i pręgierza publicznego. Pragnę tego zaś szczerze, aby te moje proste słowa, za których wiarygodność poręczam, trafiły tam gdzie należy, i dobry skutek osiągnęły. Mieszkam nieopodal osady – dawniej miasteczka – dość ludnej, bo 4,000 mieszkańców liczącej. Jest tan szkoła, która na brak uczących się narzekać nie może. Mieszkańcy tej osady, ludzie pracowici, trzeźwi i dobrze myślący, acz biedni, przez wpływ głównie przezacnego proboszcza tamecznego, chętnie posyłają dzieci do szkoły, ale pragną też, iżby te dzieci coś korzystały. Żądanie to wszak słuszne, a ponieważ mieszkańcy osady są ludzie – powtarzam – biedni, i to rzeczywiście biedni, przeto każdy zrozumie, ile grosz przez nich poświęcony jest wart i że śmiało go wdowim nazwać można. Do pewnego czasu mieli oni nauczyciela bez zarzutu, człowieka z poświęceniem dla zawodu, uczciwego, to też praca jego widoczną była. Nieszczęście dla osady chciało, że władza uznając pracę tego doprawdy zacnego człowieka, przetranzlokowała go na inne, korzystniejsze miejsce, ofiarując w zamian człowieka, któren przed nią pięknie maskować się jako pracowity umie. Z początku, nowy ten pan nauczyciel ogromnie się niby kręcił, niby o szkołę miał starania wszelkie, do tego stopnia, że mu władza jego, nawet pewne gratyfikacye od czasu do czasu przeznaczała. Czas atoli wyklarował istotną wartość tego człowieka. Pan nauczyciel zaczął opuszczać lekcye dla miłości śniadanek i preferansików, wyjeżdżać na kilka dni pozostawiając dzieci pod opieką żony, która zaledwie że czytać umie, a i to jej nie łatwo przychodzi. Z czasem dziać się poczyna coraz gorzej. Dzieci, nie tylko że nic nie korzystają, ale często są wprost używane do posług domowych pana nauczyciela. Ten coraz bardziej zapomina o szkole, a ponieważ jak jemu tak pani jego widocznie przewróciło się w głowach, więc ni ztąd, ni zowąd ie uczuwają potrzebę życia nad stan. Pan nauczyciel, widząc że mu pensya na śniadanka, kolacyjki gorące i t. p. nie wystarcza, związuje się z pisarzem gminnym, człowiekiem upadłym moralnie i obydwaj poczynają prowadzić nieuczciwe interesa, ze szkodą osady i gminy. Wreszcie ten pan nauczyciel ośmielony powodzeniem, puszcza się na pokątne doradzcowstwo, stając się wyzyskiwaczem ludu i mieszczan na wielką skalę. Jako przykład dam wam fakt, że za napisanie apelacyi do zjazdu, od biednego człowieka wyłudził 50 rubli! Jestto zatem jednostka wielce szkodliwa, nieuczciwa, istna plaga ludności miejscowej, dlatego też wyciągam ją na widok publiczny, piętnując głośno. Wprawdzie państwo nauczycielstwo żyją jak magnaci, ależ ze szkodą biednego mieszczaństwa i ludu. Jeżeliby te słowa moje nie uzyskały skutku należnego, to nieomieszkam wystąpić doraźniej, z nazwiska wymieniając nieuczciwego człowieka i wyzyskiwacza.

„Korespondent Płocki” Rok XI, 26 sierpnia (7 września) 1886, str. 1.

Przytoczona wypowiedź podpisana jest „Hreczkosiej z niedaleka”. Sądząc po niektórych szczegółach zawartych w korespondencji (osada – byłe miasteczko, liczba mieszkańców 4000, szkoła początkowa) oraz stylu pisma, z dużym prawdopodobieństwem możemy przyjąć, że dotyczy ona Radzanowa i jej autorem był Karol Ujazdowski, dziedzic na Smólni.

 

 

Rok 1888:

slownik 

Hasło Radzanów w „Słowniku geograficznym Królestwa Polskiego …” , 1888, t. 9, str. 460.

Rok 1888:

Nauczycielem szkoły początkowej był Antoni Rakowski.

„Pamiatnaja Kniżka płockoj gubernii” 1889

Rok 1902:

Zdarzył się u nas następujący smutny wypadek. Niejaki Bukowski, z zawodu nauczyciel wędrowny, wpadł do rzeki, będąc prawdopodobnie w stanie nietrzeźwym i utonął. Na razie ślad zaginął. Dopiero 6-go maja jeden z rybaków znalazł na mieliźnie trup topielca z buteleczką po „monopolówce” i kawałkiem kiełbasy w kieszeni.

„Echa Płockie i Łomżyńskie” Rok V, 1902, nr 40, str. 3.

Jest to fragment korespondencji z Radzanowa podpisanej inicjałami J. K., które przynależą do Józefa Konica, dziedzica Ratowa.

W księdze zgonów  parafii radzanowskiej znajduje się akt zgonu Wincentego Bukowskiego o nieznanym pochodzeniu i nieznanych imionach rodziców, który zmarł (utopił się) 28 kwietnia 1902 roku w wieku 63 lat (akt nr 40). Być może uczył w szkole początkowej w Radzanowie? 

 

Rok 1905:

Języka ojczystego w nauczaniu w szkole początkowej zażądało 15 lutego zebranie gminne gm. Ratowo w osadzie Radzanowie powiatu mławskiego.

„Rocznik Mazowiecki”2003, t. XV, str. 81.

Nadania ziemskie Tomasza Narzymskiego na rzecz ufundowania klasztoru oo. Bernardynów w Ratowie.

Nadania ziemskie Tomasza Narzymskiego na rzecz ufundowania klasztoru

oo. Bernardynów w Ratowie.

 

      Dzisiejsze piękno restaurowanego  zespołu poklasztornego w Ratowie na Mazowszu nie byłoby możliwe bez  wcześniejszego ukształtowania go przez ojców Bernardynów, którzy to monumentalne dzieło tworzyli przez cały okres swojego pobytu w latach 1686 – 1868. Ich wyczucie smaku i styl musiały jednak być jak to zawsze bywa połączone z możliwościami finansowymi ofiarodawców . Co nie było już takie łatwe na biednym  bagnistym terenie w rozlewiskach meandrycznie płynącej rzeki Wkry. Częste wylewy powodowały wielkie straty, a i podmokłe tereny nie przynosiły właścicielom dóbr ratowskich jak i okolicznej ludności wielkich dochodów , z części których można by było sfinansować budowę jak i wystrój wnętrz. Jednak mimo wszystko z łaski Boga za wstawiennictwem św. Antoniego udało się i dzieło rąk ludzkich wykonane ludzkim wysiłkiem na chwałę Pana powstało i trwa. Jednak nie było by tego wszystkiego gdyby nie Tomasz Narzymski , właściciel dóbr ratowskich.

     Tomasz Narzymski  chorąży chełmiński syn Jakuba i Izabeli z Żalińskich ze względu na olbrzymie zainteresowanie pątników cudami słynącym obrazem   św. Antoniego z Padwy postanowił sprowadzić  do swego majątku  o. Bernardynów. Rozpoczął wiec starania ok. 1684 roku zwracając się do biskupa płockiego Stanisława Dąbskiego z prośbą o wydanie zgody na powstanie nowego założenia klasztornego na terenie diecezji. Jednocześnie stara się o przychylność w tej sprawie u prowincjał wielkopolskiej prowincji o Stanisława Grodzickiego, który w tym czasie przebywał w konwencie w Przasnyszu. Osobista rozmowa spowodowała ,że prowincjał obiecał pilne załatwienie sprawy, na czym bardzo zależało Narzymskiemu , będącemu już w słusznym wieku.

   Procedury przeciągały się jednak . Przyszły fundator ponaglał pisząc listy do prowincjała , który był związany jednak przepisami i zwyczajami związanymi w tego typu sprawach . Czekaja wiec na wypowiedzenie się w tej sprawie zakonników z innych założeń oraz decyzje Biskupa.

Ojciec Stanisław Grodzicki przysyła na lustracje przyszłych nadań braci z Przasnysza. Widok , który zastali nie był zbyt zachęcający do osiedlenia na tym terenie – bieda i dookoła bagna . Determinacja chorążego Narzymskiego wzrasta. Porusza ponownie sprawę w Kurii Płockiej i biskup Stanisław Dąbski przychyla się do intencji 26 maja 1685 roku , jednoczenie zaznacza ,ze jest to tylko wstępna zgoda . Nakazuję specjalnej komisji sprawdzić warunki lokacji.

 Dla przyspieszenia spraw właściciel Ratowa zapisuje Bernardynom ziemie i przywileje. Akt prawny zostaje spisany w sądzie grodzkim w Ciechanowie w październiku 1685 roku. Zgodnie z zapisem na rzecz przyszłego klasztoru w Ratowie ofiarowano grunty o powierzchni 360 x 270 łokci, dowolna ilość drewna z ratowskich lasów na budowę konwentu i bieżące potrzeby wynikające z codziennego funkcjonowania, wolny połów ryb w rzece i stawie . Dodatkowo dwie łąki, wolny przemiał zboża w dworskim młynie , a po śmierci ofiarodawcy zakonnicy mieli dostawać miesięcznie cztery korce zboża.

  Dzięki takiej hojności jaka okazał Tomasz Narzymski  i wstawiennictwie prowincjała Grodzickiego  biskup płocki zatwierdził oficjalnie fundację . Sprawy formalne w Rzymie zostały sprawnie załatwione i kongregacja kardynalska 25 stycznia 1686 roku zatwierdziła powstanie nowego założenia klasztornego  co jeszcze potwierdził generał zakonu franciszkańskiego Piotr Mariano Sormanno.

 W święto Trójcy Przenajświętszej 1686 roku nastąpiło uroczyste wprowadzenie Bernardynów do nowej ratowskiej siedziby. Fundator jednak nie dożył tej chwili. Zobowiązał jednak spadkobierców do zabezpieczenia materialnego i pomocy przy budowie klasztoru w Ratowie. Powstaje pierwszy drewniany klasztor , który płonie w pożarze w roku 1690.

 Dlatego zapada decyzja przy współudziale Niszczyckich – spadkobierców Narzymskiego – o potrzebie budowy założenia bardziej trwałego , murowanego. Dzięki ich między innymi finansowaniu w latach 1690 – 1760 powstało to piękne Północno Mazowieckie założenie klasztorne.

  Ojcowie Bernardyni w Ratowie na otrzymanych gruntach prowadzili zwykłą pracę gospodarczą uprawiając pola, hodując zwierzęta. Wprowadzali także nowe formy jakimi były sady. To wszystko co wypracowali i przynosiły plony było większości wykorzystywane przez braci ratowskich  w  kuchni . W między czasie zyskują także dodatkowe zajęcie gdyż uzyskali przywilej na produkcję i sprzedaż piwa. Dlatego wybudowano browar na ziemiach klasztornych.

  Dokumenty, które przetrwały do dnia dzisiejszego nie wskazują by w latach późniejszych Bernardyni otrzymywali jeszcze nadania ziemskie. Hojność więc Tomasza Narzymskiego była więc wystarczająca  dla zapewnienia funkcjonowania klasztoru. Zakon Bernardynów jako żebraczy nie przyjmował więc dalszych nadań ziemskich i wielkość ich majątku aż do samego końca funkcjonowania w Ratowie pozostała bez zmian. W Archiwum Państwowym Akt Dawnych w Warszawie znajduje się plan posiadłości klasztoru w Ratowie [poniżej]

s. 309 (2)

 

 

     Plan posiadłości  klasztoru oo . Bernardynów w Ratowie z 1837 roku przekopiowany  w 1866 roku  przez inżyniera powiatu mławskiego Rakowskiego z opisem posiadłości . Czynność zarządzona przez władze carskie , które inwentaryzowały majątki zakonów przeznaczone do likwidacji zgodnie z przygotowywanym ukazem carskim. Następnie ziemie zostały przejęte na rzecz skarbu państwa.