PODRÓŻE EMIGRANTÓW ZA OCEAN NA PRZEŁOMIE XIX I XX WIEKU.

PODRÓŻE EMIGRANTÓW ZA OCEAN NA PRZEŁOMIE XIX I XX WIEKU

 

W naszych artykułach historycznych zamieszczanych na blogu przewija się problem emigracji zarobkowej, szczególnie dotkliwy pod koniec XIX wieku w Naszym rejonie . Wobec wielkiego exodusu ludności za ocean, ciekawość wzbudza przebieg podróży, a więc czym i jak, tak liczna masa ludzi udawała się na emigrację. Ponieważ mój dziadek także emigrował do Ameryki przed I wojną światową, poszukiwałem informacji o warunkach podróży.

W 2012 roku nadarzyła się świetna okazja aby zapoznać się z tym tematem Ukazała się bowiem niezwykła książka, której okładkę prezentujemy na zdjęciu.

fot1

 

Fot. 1. Okładka II. wydania zbioru listów emigrantów.

I. wydanie książki ukazało się w 1956 roku. Zespół autorski: Witold Kula, Nina Assorodobraj-Kula i Marcin Kula opracował do druku zbiór listów zatrzymanych przez cenzurę carską, nadsyłanych do rodzin w kraju przez emigrantów. Nigdy nie dotarły one do adresatów. Są kopalnią wiedzy wypraw „za chlebem”. Książka jest interesująca dla nas, bo zawiera listy pisane przez wyjeżdżających z pobliskich powiatów: Rypin, Lipno i Dobrzyń, a kilka listów dotyczy miejscowości w powiecie mławskim.

Przytoczę treść listu nadesłanego z Bremy (fot. 2) przez Ludwika Koronowskiego w drodze do Stanów Zjednoczonych do żony, mieszkającej w Zielonej (gmina Kuczbork).

fot2

 

Fot. 2. List L. Koronowskiego z datą 6.III.1891 r. na papierze firmowym Biura Podróży „F. Missler” z widokiem okrętu w nagłówku

Treść listu:

Kochana żono, w pierwszych słowach listu mojego niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Teraz, kochana żono, opisze ci czałą swoją podrósz, od wyńścia ze Zielony asz do dnia tego, któren ten list końcyć będe. Od Zielonij przyjochałem szczęśliwie do Zielunia, wstępowałem do matki, zjadłym objat i wystarała się prowadnika. Poszedłem z niem pod granicze na Budy do niego. Przybrał do siebie dwóch, pytam jych się co będo żądali, powiadają 5 rubli, zaczołem tyle prosić asz na 3 ruble. Podeślim pod granicę, od południa, asz do 6 godziny pilnowalim na ruszka [=Rosjanina] asz była zmiana asz o godzinie 6 wieczór akurat nadszidł drugi i dopieru zaczelim przez granicze wyrywać do Licbarka, tom przybyli to jus była godzina 8 wieczor. A ten o którem to jest Jarzynka, to on poszedł na kartę [=paszport]  rano tego dnia, to jest 27 lutego, on był wpierwoj w Licbarku, poszedłem do jego znajomka i on kazał zaprowadzić do Koronowskiego a mojego stryja. Takem się zapoznalim, zarasz przyjęli, dali noclig i życze [=wikt] pożądne [w] szobotę i w niedzielę do drugiej godziny po poudnia, za to nic ode mnie nie chcieli, tylko żeby kedy rasz dać za jejych dusze, niech jym Bóg stokrotnie wynadgrodzi. 1 marca to jest w niedziele o drugej godzinie po południu z Licbarka odjechalim dalej. Jechało nasz jednem wagonem przesło 40, jachaliśmy aż do Jabłonowa, tam się przesiada na drugi wagon  my jakośmy ostrożni byli i baczni na wszystko, jak tylko pociąg stonął, zaraz my prześli nie na te stronę, gdzie stał foksal [=peron] tylko na drugą strone za wagony i poślim za foksal, aby nasz nikt nie widział, dawalim baczność na to wszystko co się tam działo, a ci resta jak wychodzieli z wagonów tak wszystkich żieńdary zabrali i podobno ich wrócieli do kraju, to nasz tylko tych wszystkich zostało nas 6ciu.

Póżniej nadszedł drugi pociąg i myśmy wszedli i jechalim z tem strachem aż do Berlina. O godzinie 5 rano w poniedziałek, jakem tylko ześlim z wagonu na foksal, przeprowadzieli nasz bez niego jak besz jaki raj, bo to jest przecudne mniasto. Tam jus był spokój, zaras [nas wziął] na formankę tego agenta posłanies, bośmy mnieli adres do jednego agenta i zawieźli nasz do tego mniejszcza, gdzie ten agent mieszkał i wykupilim szyfkartę [=bilet na statek]. I wieźli nas przez Berlin, tu jus się robota rozpoczęła, molaże murują. Tu tak ciepło jak w maju u was w Polszcze. Odwieźli nas do Bremskiego foksalu o godzinie 3ciej po południu to jest w poniedziałek. Jakeśmy jechali do Brymu to było w dzień, widzieliśmy ludzie w polu robili, orali, gnój trzęśli na koszulę bo tu ciepło, żyto zazieliniło, a tam w Polscie może jeszce śnieg lezał. To jest 2 marca, to jest w ten sam dzień poniedziałek, przyjechalim o godzinie jedenastej wieczór do Brymu. S foksalu nas wzięli do derekcyi, tam nam podpiszali szyfkartę i zaprowadzili nasz do chotelu, tam zapłacilim za noc i za dzień putora marki. Mnieliśmy wyjechać w środę, ale ze dla wielkego natłoku ludzi musielim czekać asz do szoboty. Chociasz czekalim, ale już bez kosztu, nikogo już fejnika nie dał, bo te zycie i mieskanie to już na koszt dyrekcyi, dlatego, bośmy mieli wykupiono szyfkartę na środę, tylko że nasze nomera kart były później brane, przato że jusz dla nasz zabrakło miejsca na okręcie, bo ci pasażery mnieli przód wysłane szyfkarty, przez to zostało bardzo dużo ludzi na szobotę. A ten list, który przyszedł lub przyjdzie z Berlina od naszego agenta to adres. Nie strać go bo on się przyda lub tobie zono lub komu innemu, mniej go u siebie. A terasz opisze ci jake mam życie w Bremnie. Take śniadanie: 3 bułky, kawy ile można wypić i 10 gornuszek. Obiat taki: kartofle, morchew razem w roszole gotowane, kartofle z kapusto w roszole gotowane, mnieszo bardzo tłuste wiepszowe i rentowne i do przekoski chleb, a kolaczyja chleb, masło na spodku, kawy ile chcąc. A terasz opisze swoją tęskność jako mam, żebym mniał skrzydła to zarasz do ciebie, kochana żono, frugął bym. Tutaj w Bremnie przez ten cas jest dobsze. Wyspanie mam bardzo pożądne i zycie, siedzie od poniedziałku do szoboty, nie wiem co my do głowy przychodzi, to jest [w] Bremenie do dnia 6 marca. Jestem zdrów z łaski Pana Bogo, czego wam, kochana zono i kochane moje dzieci życi zdrowia i dobrego wychowania od swojej matki. A terasz pozdrów ode mnie pana Kocięckiego, państwa Spejnów i życie wam dobrych swąt. Będę siadał 7 marca o godzinie 8 z rana, o teras nie spodziewaj się predziej listu jas mnie Pan Bog przeprowadzi i dostane się w robote. Więcej nie będę pisał bo papieru mało, Ludwik Koronowski.

 

Tak więc, Ludwik Koronowski przekraczał granicę nielegalnie, podobnie jak większość emigrantów. Musiał bardzo uważać, aby nie wpaść w ręce żandarmów. Udało mu się dotrzeć do Bremy bez przeszkód. Na fot. 3 zamieszczamy ulotkę informacyjną Firmy „F. Missler”, zawierającą szczegóły podróży. 7-go marca 1891r. przypadała sobota, więc popłynął do Nowego Jorku. Według rozkładu rejsów parowców wypływających z Bremy wynika, że płynął okrętem o nazwie „Eider”.

 

O tym, co czekało emigrantów po drugiej stronie „wielkiej wody” opowiemy w drugim odcinku.

fot3

 

 

 

 

 

Fot. 3. Ulotka informacyjna Biura Podróży „F. Missler”