HISTORIA JEDNEJ RADZANOWSKIEJ RODZINY

O HISTORII JEDNEJ RADZANOWSKIEJ RODZINY ŻYDOWSKIEJ

  W historii Radzanowa nie sposób ominąć faktu, że w tym miasteczku, a później w osadzie miejskiej, zamieszkiwała do 1941 roku dość liczna społeczność żydowska. W przeciwieństwie do innych miast,  nie było tutaj żadnych pogromów, chyba dlatego, że zarówno Polakom, jak i Żydom, wiodło się tutaj bardzo skromnie. Istniał jedynie drobny przemysł – jakieś dwie hamernie, wytapiające półprodukt do produkcji żelaza , kilka wiatraków. Funkcjonowały drobne rodzinne warsztaty rzemieślnicze  – szewcy, krawcy, piekarze oraz drobny handel. Teren wybitnie rolniczy, gdzie gleby przeważnie klasy czwartej i dalszej. Tak więc, nikomu się „nie przelewało”.

Ojciec mój, urodzony w 1911 roku w Radzanowie, często wspominał swoje dzieciństwo i relacje pomiędzy rówieśnikami, w tym, z żydowskimi. Dzieci nie mają zahamowań i łatwo między sobą nawiązują kontakty. Wspominał, jak razem z chłopakami żydowskimi płatali figle dorosłym. Wielokrotnie inspiracja pochodziła właśnie od nich. Wspominał, że kolegował się z „Mydganiakami”. Jedna historia utkwiła mi w pamięci, jaką opowiadał. Pomysł jednej z psot podsunęli właśnie oni. Otóż w religii mojżeszowej, w czasie szabatu (od wieczora w piątek do zachodu słońca w sobotę) żaden wierzący Żyd nie może wykonywać pracy fizycznej. Ma się oddawać medytacjom i modlitwie w bóżnicy. Dzieciaki wpadły na pomysł zabicia gwoździami drzwi synagogi tuż przed zachodem słońca w piątek. Rozumowanie było dość proste. Ponieważ Żydzi nie mogą wykonać żadnej pracy fizycznej, a muszą uczestniczyć w nabożeństwach szabasowych, będą musieli zwrócić się do „gojów”, aby im bóżnicę otworzyli. No i naturalnie będzie okazja zarobku dla stolarza, który może zażądać odpowiedniej kwoty. Tak się też stało.  O innej historii z kiełbasą wieprzową już kiedyś pisałem.

Chciałbym krótko opisać losy radzanowskiej rodziny Mordechaja Abrahama Mydganga, krawca. Nazwisko to pisane jest w różny sposób: Midgang, Mitgang lub Mittgang. Należy zaznaczyć, że wśród Żydów generalnie używane było według naszej tradycji drugie imię, traktowane przez nich jako pierwsze (imiona czytane w odwrotnej kolejności). Abram Mydgang wynajmował drewniany dom stojący na rogu Rynku i ulicy Raciążskiej w miejscu, gdzie obecnie znajduje się pawilon „Delikatesy”. Trudno mi powiedzieć, kto był właścicielem posesji . Faktem jest, że był to dom dość obszerny (pamiętam ruiny tego domu, rozebranego na początku lat sześćdziesiątych, gdy GS „Samopomoc Chłopska” podjęła budowę pawilonu handlowego). Zakład krawiecki zajmował dużą przestronną izbę, w której znajdywała się lada z materiałami. Mydgang cieszył się dużym uznaniem, a zamawiali u niego garnitury nawet właściciele okolicznych folwarków. Mój teść pamięta, że właśnie tu rodzice uszyli mu mundurek do I Komunii Świętej. Żoną jego była Sura (Sara) Ryfka, kobieta wykształcona, która przewodziła grupie radzanowskich żydówek. Mydgangowie mieli ośmioro dzieci. Bodajże najstarszą, urodzoną w 1909 roku, była Miriam Szindele, która w 1937 roku wyszła za mąż za Hersza Mendla Abramowicza. Był on także krawcem, i jak się wydaje, uczył się fachu krawieckiego właśnie u Abrahama Mydganga. Ponieważ teść był wziętym krawcem i rodzinie powodziło się dobrze, sfinansował budowę domu młodym małżonkom. Co prawda nie był to wielki obiekt, ale domek murowany, stojący dotychczas w sąsiedztwie synagogi. Abramowicz, zwany powszechnie wśród Polaków „Arunkiem”, nie miał już takiego wzięcia jak jego teść, ale także rodzinie wiodło się dobrze.

No i nadeszła II wojna światowa, a wraz z nią – zagłada narodu żydowskiego. Według opublikowanej listy ofiar wojennych Żydów radzanowskich, co najmniej 253 osoby straciły życie. 28 listopada 1941 roku Żydzi wywiezieni zostali furmankami do getta w Mławie. Tam jeden z synów – Josef  Joszua został zamordowany 17 czerwca 1942 roku w grupie 50 Żydów rozstrzelanych przez Niemców. W listopadzie 1942 roku getto mławskie zostało zlikwidowane. Starzy, chorzy i dzieci wywiezieni zostali do Treblinki, a pozostali – do Auschwitz. W listopadzie zamordowana została w Auschwitz Szindele Abramowicz. Świadkiem jej śmierci był brat – Zelman Solomon (Sol) Mitgang (urodzony w 1920 r.), który po wojnie złożył świadectwo jej śmierci do Yad Vashem. W obozie zginęli także oboje rodzice, syn Jakob Lejb i córka Estera Malka. Dwóch synów, w tym Sol – przeżyło obóz. Po zakończeniu wojny wyjechali do Stanów Zjednoczonych.

 yad_vashem1

Fot. 1. Świadectwo zgonu Miriam Szindele Mitgang, poświadczone przez jej brata.

Ważnych informacji dotyczących okresu wojny i pobytu w obozie koncentracyjnym dostarczył mój wujek, Konstanty Jankowski (urodzony w 1904 roku), aresztowany przez policję Kripo w Radzanowie w dniu 25 czerwca 1942 roku. Po pobycie w kilku więzieniach i obozach pracy, m.in. w kopalni bursztynu w Palmnicken (Prusy Wschodnie), wywieziony był do obozu koncentracyjnego KL Auschwitz. Do obozu przywieziony został 9 sierpnia 1943 roku jako więzień polityczny. Tam, aby przeżyć, zgłaszał się do różnych prac; a to jako cieśla, a to murarz, czy dekarz. Był tzw. „złotą rączką”. Dzięki temu mógł liczyć na dodatkową kromkę chleba, cebulę, czy papierosa. A to pomagało przeżyć. Tak się złożyło, jak wspominał, że pracował z nim Mendel Abramowicz – Arunek. 15 sierpnia 1944 roku, wobec ewakuacji KL Auschwitz, przewieziony został do Buchenwaldu. Pracował w Kommando Dora, a od 1 listopada 1944 r. – w KL Mittelbau w Kommando Klein-Bodungen. Wyzwolenia przez Brytyjczyków doczekał 15 kwietnia 1945 r. Po wyzwoleniu obozu przebywał przez cztery miesiące w szpitalu-obozie w Bergen-Belsen dla nabrania sił i podratowania zdrowia . W tym momencie ważna jest informacja, że już po wyzwoleniu z obozu spotkał, jak się wyraził, Mydganiaków. Wyraźnie mówił – w liczbie mnogiej. Czyli mogło być ich przynajmniej dwóch. Oświadczyli oni, że nie wrócą już do Radzanowa i zamierzają wyjechać do USA. Namawiali go, aby jechał z nimi. Wspominany już Sol Mitgang podał, że z Buchenwaldu wywieziony był do getta w Teresinie i wyzwolony był przez wojska sowieckie. Piekło obozowe przeżył także Abramowicz.

Wujek, po wyzwoleniu z obozu i przebyciu czteromiesięcznej kwarantanny w szpitalu, wrócił do Radzanowa we wrześniu. Wkrótce po tym, przyjechał do Radzanowa także Abramowicz. Odwiedził współtowarzysza obozowego. Przyjechał, jak twierdził wujek, uporządkować sprawy własnościowe i planował wyjechać do Palestyny. Namawiał swojego kolegę z obozu, aby kupił działkę z domkiem przy bóżnicy. Ten jednak odmówił. Arunek przenocował u Jankowskich, a wczesnym rankiem następnego dnia oznajmił, że zanim wyjedzie do Mławy porannym „autobusem” (była to ciężarówka dowożąca robotników i odjeżdżała o godz. 5.45), …….. Obiecał , że napisze list do „Kostka” po przyjeździe do Palestyny. To było ostatnie ich spotkanie. Żaden list od niego jednak nie przyszedł.

  Warto dodać, że w zeszłym roku podczas spotkania „Otwórzmy drzwi synagogi” przyjechał do nas potomek Żydów radzanowskich, dr Norman Ravvin, który przedstawił losy swoich przodków oraz fragment wywiadu Zelmana Solomona Mitganga o losach rodziny w okresie międzywojennym. 

Rambam-Mr.-Sol-Mitgang 

Fot. 2. Zelman Solomon Mitgang pokazujący numer obozowy z Auschwitz, zdjęcie wykonane w grudniu 2015 roku.

 

Waldemar Piotrowski