Stara Bożnica i jej opis z 1858 r.

    Stara Bożnica

 

 W archiwach jak i również w prywatnych kolekcjach znajduję się wiele ciekawych dla historii Radzanowa dokumentów świadczących o dawnej świetności naszej miejscowości. Jak już pisałem od drugiej połowy XVIII wieku Żydzi dołożyli istotny wkład w funkcjonowanie osady. Dziś znana i zaniedbana Synagoga znajduje się częściowo na miejscu wcześniejszej drewnianej , która spłonęła. Jednak w źródłach zostały jej opisy , dzięki czemu możemy w jakimś stopniu zobaczy ten stary Radzanów. Poniżej opis Bożnicy z 1858 roku : 

 

Rząd Gubernialny

Płocki

Do Komisji Spraw

Wewnętrznych i Duchowych

 

M. Płock

Dnia 28/9 marca/kwietnia 1858 r.                             

Raport

 

Przedstawia protokół rewizji  Bożnic

W Powiecie Mławskim

Na reskrypt z dnia 20/2 listopada/ grudnia 1856r.Nr. 7893

Z Wydziału Wyznań

Referent Krokowski Assesor

W skutek reskryptu obok powołanego ma zaszczyt przedstawić Komisji Rządowej protokół odbytych przez Budowniczego Powiatu , rewizji bożnic w powiecie mławskim, w których gdy wszystkie drzwi na zewnątrz się otwierają, nie ma przeto potrzeby czynienia żadnych zmian.

p.o. Gubernatora Cywilnego

Radca Stanu

Synagoga

 Źródło:AGAD  – dzięki  Markowi  Kowalczykowi.

         Miasto Radzanowo posiada Bożnicę drewnianą z bali 5 calowych dach[….] kryty, na podmurowany z sienią i chórkiem dla kobiet długości stóp 78 szerokości stóp 35 wysokości z podwaleniem i okapem 17 stóp […] niezłym – ma troje drzwi otwierane na zewnątrz Bożnicy . Schody i chórek podług tu rysowanego planiku poziomego odręcznego – przytem nadmienić […] ilość ludności Żydowskiej wynosi 612 co tylko można liczyć uczęszczających do Bożnicy Starozakonnych oprócz Hufsytów i dziewcząt  w 1/6 części wyniesie osób 108. Zaś Bożnica ubezpieczona w Wykazie Ubezpieczenia na Rubli srebrem 300.

Podpis nieczytelny

Koniec okupacji i powrót ks. proboszcza. Kronika parafii cz.34.

Koniec okupacji i powrót ks. proboszcza. Kronika parafii cz.34.

 

 Nadszedł dzień 18 stycznia 1945 roku. Potęga niemiecka  stała się krucha, pod naporem ze wschodu Czerwonej Armii, z zachodu Anglii i Ameryki.  Niemcy odstępowali terytoria zajęte pozostawiając wszędzie wiele sprzętu wojennego, żołnierza swego branego do niewoli, morze trupów. Dowiedziałem się z radia rosyjskiego, że 18 stycznia został wzięty ,, garodok Radzanów”( pisane po rosyjsku). Żyłem tylko myślą powrotu do swojej parafii. Trudna to była sprawa, bo przemarsz wojsk utrudniało podróżowanie, a o podróży koleją trudno było myśleć – wszędzie tory pozrywane, mosty poniszczone, Tunel koło Miechowa zasypany. Trzeba było myśleć o lokomocji konnej. Klasztor okazał wiele serca, wczuwał się w pozycję proboszcza jak najprędzej pragnącego przybyć do swojej parafii i ofiarował konie, wóz  i furmana , aby mógł się wybrać do swych ,,pieleszy” .

      17 lutego 1945 r opuściłem gościnne Imbrachimowice , gdzie doznałem tyle serca i wyruszyłem poprzez Miechów, Jędrzejów, Kielce, Radom, Warszawę, Radzymin, Wyszków, Pułtusk, Ciechanów, Glinojeck, Unieck do Radzanowa. Dnia 27 lutego wieczorem stanąłem w Radzanowie. Powitanie było bardzo serdeczne, mogę powiedzieć ,że przez czas pobytu swego w parafii  , a więc przez lat 16 nie doznałem tyle   serdeczności, ile  mi okazano ów dla mnie  pamiętny dzień. Poczynając od Chądzyn, musiałem ustawicznie się zatrzymywać, z  każdym witać ! nawet Gradzanowo okazało mi wiele, wiele serdeczności. Przybyłem o godzinie 8 wieczorem, ludność dowiedziawszy się o tym […..] przyśpieszyła na plebanie, aby powitać swego proboszcza. Niektórzy wiedząc ,że jadę szosą od
Gradzanowa Kościelnego , wyszli na moje spotkanie aż do Gradzanowa. Naturalnie na próżno bo pojrzy jechałem od strony Uniecka 
przez Gradzanowo Bęskie . Ks. wikariusz Praszyński przyjął mnie bardzo serdecznie . Dowiedziałem się o tym, ze przy zajęciu Radzanowa, nie było ofiar, nie zniszczono miasteczka, ani tez wiosek w parafii, kontentowałem się zachowaniem mostów i to nie zdążono wysadzić w powietrze bardzo przez wojnę nadwątlonego nowego mostu, łączącego nasza osadę z Radzanówkiem.

Ziemianie z okolic Radzanowa.

 

Ziemianie z okolic Radzanowa.

       Pisząc o Radzanowie i okolicy wspominałem już rodziny ziemian zamieszkujące teren parafii radzanowskiej. Hermetyczność tej grupy powodowała ,że większości okoliczna szlachta była ze sobą skoligacona. Co najwyżej przenikali na teren sąsiednich parafii. Dlatego znane nam rodziny możemy spotkać na terenach ościennych . Taki przypadkiem jest rodzina Przybojewskich wywodząca się z Gołuszyna .  Syn Michała Przybojewskiego – Edmund z żoną Ireną posiadali majątek w Kobuszynie parafia Szreńsk. Dzięki nawiązaniu kontaktu z potomkami rodziny otrzymałem poniższe fotografie dokumentujące czasy życia i gospodarowania owym majątkiem przez Przybojewskich .

 

Przed dworkiem W Kobuszynie. Edmund z ĹĽonÄ… IrenÄ… synami, rodzinÄ… i znajomymi

Przed dworkiem w Kobuszynie. Edmund Przybojewski z żoną Ireną, synami i przybyłymi gośćmi.

 

Spotkanie rodzinne przed dworkiem wKobuszynie

Spotkanie rodzinne przed dworkiem w Kobuszynie.

Stanisław Gadziński – Policjant zamordowany przez Sowietów w Miednoje.

Stanisław Gadziński – Policjant zamordowany przez Sowietów w Miednoje.

    Szukając różnych materiałów do artkułu postanowiłem przyjrzeć się kwestii dotyczącej losów Polaków na Kresach Wschodnich po agresji Sowieckiej 17 września 1939 roku. Przeglądałem materiały szczególnie pod kontem ludzi którzy byli związani z opisywanym przeze mnie terenem Radzanowa i okolic. Szukaj, a znajdziesz jak powiedział by klasyk. W  zbiorach Muzeum Katyńskiego, oddziału Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie znajdują się informacje o Policjancie urodzonym w Radzanowie , a straconym przez NKWD w Miednoje.

M312

      Starszy posterunkowy Policji Państwowej  Stanisław GADZIŃSKI syn  Józefa i Heleny, urodzony . 20 II 1898 w Radzanowie nad Wkrą . W Wojsku Polskim  od 18 III 1919 do 14 III 1921.Brał udział w wojnie polsko – bolszewickiej .

 W policji od 16 VII1923.W l. 1933–1939 służbę pełnił w woj. wołyńskim, ostatnio w pow. kowelskim na Posterunku  w Mielnicy, we wrześniu 1939 w Karasinie. St. post. mian. 1 IV 1933.  Zamordowany w Miednoje.

Materiały dzięki uprzejmości  Muzeum Katyńskiego  Syg .L. 038/3 (21), 1144.

 

Rodzina Przybojewskich.

Fotografie z albumu Przybojewskich.
3
      Po wizycie w Radzanowie przedstawicieli rodu Przybojewskich i spotkaniu na cmentarzu , otrzymałem kolejne materiały dotyczące przeszłości naszej okolicy. Pan Grzegorz Przybojewski przesłał fotografię, na której znajdują się synowie Michała Przybojewskiego,  właściciela majątku w Gołuszynie.(poniżej)
2 (1)
     Otrzymałem  zdjęcia jego synów :  Edmunda, właściciela Kobuszyna ( siedzący w środku) oraz jego rodzonego brata Tadeusza (stojący po lewej stronie – ten z wąsami) właściciela Pączkowa. Obaj służyli w oddziale kawalerii w wojnie polsko bolszewickiej 1920 r. M.in  brali udział w bitwie pod Lidą. 
 

Okupacyjne losy ks.proboszcza Jagodzińskiego. Kronika parafii cz. 33.

 

Okupacyjne losy ks.proboszcza Jagodzińskiego. Kronika parafii cz. 33.

         Na Święta Bożego Narodzenia wyjechałem do rodziny w Lipnowskie., chcąc święta te spędzić w kółku rodzinnym , a z drugiej strony ukarać parafian. Po świętach powróciłem do Radzanowa. Zamieszkałem w tylnej części plebani , bo frontowa stronę zajęła żandarmeria.  Dnia 29 grudnia 1939 roku po raz pierwszy zawieszono flagę hitlerowską . Żandarmeria stopniowo poczynała mnie usuwać z plebanii , początkowo front zajęto, później stołowy pokój i sypialny , a wreszcie w lutym usunięto mnie zupełnie z plebanii. Ponieważ byłem więźniem , ustawicznie żandarmeria mnie obserwowała , byłem pod jej dozorem . Znałem tylko drogę do kościoła i na cmentarz grzebalny. Męka stanowiło ustawienie […..] Komendant żandarmerii Pigl śledził mnie ustawicznie . Wreszcie jeden z jego
podkomendnych Ludwik Kępka , żandarm ostrzegł mnie , iż jestem wciągnięty na listę,  tych których , gdy zajdzie
potrzeba aresztować będą. Nie było innego wyjścia trzeba było opuścić parafię. Zleciwszy zarząd parafii księdzu Praszyńskiemu , wikariuszowi, wziąwszy urlop zdrowotny, i powiadomiwszy ks. dziekana Henryka Lipkę ,proboszcza z Wyszyn  o swoim postanowieniu. Stamtąd jadę do Pomiechowa i przez ,, zieloną granice” dostałem się do Warszawy, po 3 miesiącach pobytu w stolicy, zaproszony przez J. E. Bp. Kaczmarka , wybrałem się do diecezji kieleckiej, osiadłem w Imbramowicach jako kapelan Sióstr
Norbertanek. Tam byłem 3 ½ roku, otoczony życzliwością siostrzyczek , jednakowoż myślą i sercem byłem na Mazowszu. 
Od czasu do czasu dochodziło do mnie echo tego, co się dzieje w diecezji,co się dzieje w Radzanowie. Korespondowałem pod pseudonimem  z Czcigodnym ks. kanonikiem Kośniewskim , proboszczem Szreńskim.

Radzanów rok 1918.

Radzanów – listopad 1918r. Odzyskanie Niepodległości .

 20140920_103519

 

 

    Kolejny raz mamy okazję obchodzić rocznicę wydarzeń z listopada 1918 roku, które pozwoliły   na odzyskanie niepodległości Polski po 123 latach zaborów, tragicznych lat powstańczych walk czy olbrzymiego konfliktu zbrojnego jakim była Wielka Wojna.

        Radzanów nad Wkrą, cicha położona malowniczo nad rozlewiskami meandrycznie płynącej rzeki mieścina doznała okaleczenia  jakim było przejście frontu w najbliższej okolicy na przełomie  1914 /1915 roku. Toczące się walki w dużym procencie zniszczyły drewnianą zabudowę miasteczka. Reszty dopełniła okupacja niemiecka, uciążliwością były szczególnie rekwizycje żywności , ludność zaczęła głodować . Jednak duch patriotyzmu był silny i trwał w narodzie. W Radzanowie powstała więc konspiracja . Należała ona do Polskiej Organizacji Wojskowej (POW) , organizatorem był rolnik Walenty Lossman, który wciągał kolejnych młodych z okolicy do organizacji. Jak podają źródła zajmowano się  pozyskiwaniem nie tylko ludzi. Radzanowiacy i młodzi z okolicy pozyskiwali broń . Najczęściej pochodziła ona z pobojowisk na Grobelce, Kalasantowie, Budach Ratowskich. Wydobywano ją z ziemi i przewożono do Ratowa ,gdzie starano się poskładać to wszystko by nadawało się do użytku. Przygotowywano się na wybuch powstania kiedy to państwa zaborcze wyczerpane wojna będą słabe.

  Przyszedł wreszcie czas. Październiku rozpadły się Austro –Węgry, Rosja pogrążona w rewolucji i wojnie domowej, Niemcy z zarzewiem rewolty wewnętrznej musieli znaleźć rozwiązanie w strefach buforowych.  Zezwolili na powrót do Warszawy  Józefa Piłsudskiego i  11 listopada 1918 roku rozpoczyna on formowanie Armii Polskiej. W stolicy rozbrajany jest garnizon niemiecki. W Radzanowie Lossman z ludźmi muszą czekać na rozkazy. Dodatkowo sprawę komplikuję fakt ,iż Niemcy wycofują swoje wojska ku granicy z Prusami . Przez miasteczko przeciągają liczne oddziały. Dodatkowo po zajściach w Strzegowie i represjach jakie z nich wynikły trzeba było być rozważnym.

 Kiedy potok uchodzącego wojska ustał , można było wyrazić radość. Młodzież z POW urządziła z radości  strzelnicę. Ich celem był niewielki pomnik cesarza Wilhelma II  na radzanowskim Rynku .Na przełomie listopada i grudnia  Radzanów był wolny ! Jednak to jeszcze nie był koniec. Smak wolności trzeba było jeszcze obronić przed Bolszewicką Zarazą.

Post Scriptum.

Dziwi tylko niezrozumiały fakt. W 1937 roku odsłonięto na Rynku obelisk z tablicą ku Czci wskrzesiciela Polski Marszałka Piłsudskiego( zniszczony przez Niemców w 1939 r. )

Była w ostatnich latach także inicjatywa symbolicznej rekonstrukcji monumentu . Jednak radni nie dali aprobaty.

Plac  Piłsudskiego w Radzanowie jako jedyny znany mi , pozostał bez upamiętnienia swego  Patrona. Dlatego pozostaje pamiętać nam o tym żeby w ten dzień jeśli to możliwe zapalić znicz na Cmentarzu Wojennym w lesie na Krzyżówkach.

Aresztowanie ks. Jagodzińskiego . Kronika parafii cz.32.

     Aresztowanie ks. Jagodzińskiego . Kronika parafii cz.32.

 Rynek z wieży kościoła 1

       Zdziwiłem się , gdy mi zarzucono takie czyny których nie popełniłem. W moje usta wkładano takie słowa , których nie wypowiedziałem . Pomimo wszystko zostałem zaaresztowany. Autem wraz z żandarmeryjna eskorta wybraliśmy się do
Ratowa, tam właśnie zaaresztowano właściciela majątku p. inżyniera Tadeusza Kunica. Przewieziono nas do Mławy , osadzono w więzieniu. Innych trzymają na pewien czas wziętych z parafii ( obawiają się 11 listopada)  skoszarowano w salach gmachu policyjnym i w wkrótce ich wypuszczono . Mnie zaś sądzone było siedzieć 6 tygodni. W więzieniu zetknąłem się z różnymi ludźmi z różnych stron naszego powiatu  pochodzącymi. Zdziwiłem się niezmiernie , gdy policja , której byliśmy oddani pod opiekę , całkiem ludzką stosowała metodę. Nie wszyscy byli tego pokroju , ale poważna część  widziała w nas ludzi , którzy cierpią za sprawę szlachetna. Pochodzili oni z Tylży stąd zapewne liberalne poglądy. Jeden z policjantów Johan Surau specjalnie zachęcał do śpiewania hymnu narodowego, to tez 11 listopada więzienie drżało od śpiewów patriotycznych. Policjant ten w czasie śpiewu hymnu narodowego , stawał na baczność , a później w rozmowie ze mną stwierdza poważnie :           ,,Panie proboszczu , ciało można zakuć w kajdany ale duha nie” . W ogóle znaczyć mogę ,że ów Johan Surau oraz Alfred Jucas ustosunkowali się do nas bardzo przychylnie. Nie byli oni hitlerowcami  to wiele znaczyło. Johan Surau  był człowiekiem myślącym był to umysł nastawiony filozoficznie. Sam pracował nad sobą , dużo czytał, zaznajamiał się z różnymi kierunkami filozoficznymi , przestudiował myśli filozoficzne wszystkich narodów, znał też dział literatury naszej – często prowadziliśmy bardzo poważne dyskusje. Wieczorem zbieraliśmy się do jednej celi, naturalnie wtedy, gdy przypadała kolej dyżuru, wyżej wzmiankowanych, nieraz dwie godziny trwała  pogawędka ,dyskusje , śpiewy etc. A byli tam ludzie różnych stanowisk, ,  służący, gospodarze, nauczyciele, właściciele ziemscy, ja jeden przedstawiciel duchowieństwa. Wszyscy wtedy czuli się biscy sobie, wiadomo niedola łączy , nad wszystkimi wisiał miecz Damoklesa, wszystkich jutro było niepewne. Byliśmy bowiem
świadkami egzekucji, słychać było strzały świadczące o dokonywanych zbrodniach, wszyscy wtedy klęcząc odmawiali              ,, Wieczny odpoczynek” za duszę pomordowanych.  Specjalne starania o uwolnienie mnie z więzienia wszczął, mój najserdeczniejszy przyjaciel, ks. Henryk Lipka, proboszcz z Wyszyn . Próżne były starania , odpowiadano mu, że wszelkie czarne diabły zginać muszą, a on , to niby ja pierwszy. Ze smutkiem mi to zakomunikował. Przyszli później do celi i moi parafianie , chcąc się pożegnać ze mną  i uzyskać ostatnie błogosławieństwo od swego proboszcza . Przykra to była dla mnie chwila , ale trzeba było pogodzić się z losem . Mijały dni i tygodnie mej sprawy nie poruszono. Parafianie prowadza akcje , mającą na celu uwolnienie swego proboszcza , Wanda Zdunkiewicz , nauczycielka i Jan Witkowski z Radzanowa po
dwukroć  jeżdżą do prokuratury w Przasnyszu. Zebrano morze podpisów parafian , którzy byli gotowi stwierdzić przed przysięga ,że tego dnia byli w kościele na nabożeństwie , słuchali przemówienia, ale takiego ogłoszenia nie było . Józef R. sprawca mego nieszczęścia wkradł się do landratury i z płaczem odwołał swoje zeznania. Gotów był oddać swój majątek byleby tylko ratować proboszcza. Przejawia się charakterem oskarżyciela –  grunt dobry, ale chciwość, [………………..] bez posłuchu, przy tem ciemnota, zrobiły swoje. Mówiąc o swoim pobycie w więzieniu , nie mogę pominąć osoby drogiego mi Czcigodnego
ks. Kan. Ignacego Krajewskiego , proboszcza Wólki Mławskiej, który pomimo trudności , przysłał mi pościel, tak pożądano w murach więziennych. Badania specjalnej komisji sadowej wysłanej do Radzanowa, stwierdziły bezpodstawność oskarżenia.

20 grudnia późnym wieczorem przyjechałem do Radzanowa. Parafią w czasie mej nieobecności opiekował się wikariusz mój , ks. Aleksander Praszyński. 

Aresztowanie proboszcza Jagodzińskiego. Kronika parafii. cz.31.

 

Aresztowanie proboszcza Jagodzińskiego.

  ks.jag

 

 

     Cała ich uwaga była wytężona w tym kierunku. Zdarzyło się, że czy to z zemsty,   za[….] i wyzyskiwanie ubogiej ludności , czy tez z przypadku spłonęły budynki  najbogatszego gospodarza w parafii , Józefa R.[nazwisko znane autorowi] zamieszkałego w Zgliczynie Pobodzym. Człowiek ten nie przebierał w środkach by się wzbogacić, ciemny, nieumiejący czytać ani pisać ,będący w ustawicznych zatargach z sąsiadami. Otóż on nie szanując swej godności  Polaka, wybrał się do Ratowa do verwaltera prosząc go o pomoc w postaci słomy, czy tez paszy. Verwalter nakazał mu przybyć 11 listopada.  R. twierdził iż dnia tego przybyć nie może , gdyż jest to święto, ,,Jakie święto” pyta zirytowany Verwalter – ,,Nasze Polskie” odpowiada R. , ,,Kto wam powiedział ,ze to jest święto?”     R. ciemne i głupie chłopisko  po chwilowym namyśleniu  , mówi ,, Ksiądz na ambonie”. Uczepił się tego Verwalter, zaczął na ten temat rozmowę , ale R. obawiał się i swe mowy ,ze w kościele nie był , a była jego córka Regina . Wezwał więc ją verwalter  – ona zaś  obawiając się o siebie i o ojca, zeznała, że słyszała , jak proboszcz ogłaszał, iż 11 listopada  było , jest i będzie świętem. Zeznanie to podpisała. Zjawiła się w tym czasie w Ratowie u verwaltera  Marianna Janowska z Radzanowa. Wpada na nią verwalter , pyta czy była w kościele – kobiecisko, wiedząc że verwalter do proboszcza napędza – byłam , odpowiada , ja zawsze chodzę. Zaznaczyć musze ze nigdy nie chodziła i nie chodzi do kościoła. Na pytanie verwaltera czy słyszała ogłoszenie proboszcza o dniu 11 listopada,  przytaknęła twierdząco, chcąc w ten sposób usunąć wszelkie przypuszczenia o nieobecności jej w kościele. Mając dwóch świadków , przesłał [Gienan] oskarżenie do Prokurata. O niczym nie wiedziałem , ogłoszenia takiego, ani podobnego nie zapodawałem. Wszystko to się działo poza  moimi plecami. Aż w dniu aresztowania 9 listopada zwraca się komendant u mnie mieszkający, feldfebel Gieryszewski,zawiadamiając mnie , iż dzisiaj nastąpi aresztowanie. Radził mi , abym wyjechał z Radzanowa, odmówiłem , radził mi abym położył się do łóżka udając chorego – do tej rady się również nie zastosowałem . Machnął ręką – trudno mówić, ale proboszcza czeka wielka przykrość . Trudno i ja odpowiedziałem.  W dniu 9 listopada zajeżdża auto ciężarowe, żandarm niemiecki zbliża się do plebani. Wiedziałem co to ma znaczyć . Zapytał  się o moje nazwisko , zakomunikował mi ,że ma polecenie mnie aresztować. Powiedziałem  aby wykonał polecenie. Prosi mnie o chwile rozmowy  na osobności i wtedy mi odczytał akt oskarżenia, prosząc abym nikomu o tem nie wzmiankował, gdyż czyni to wbrew obowiązkom służbowym.

C.D.N

Aleksander Kulesza – właściciel Zielumninka.

20140920_102703

 

 Dzięki współpracy z miejscowym kamieniarzem Panem Sadowskim udało mi się nawiązać kontakt z Panem Jackiem Hyl, potomkiem  Aleksandra Kuleszy, który był  włascielem majątku Zieluminek, a jest pochowany na Naszym parafialnym cmentarzu. Według uzyskanych informacji dziadek Aleksandra Kuleszy– Paweł syn Michała Kuleszy ur. ok. 1743 r, był burgrabią płockim zm. w parafii Wrona w  1795r.  Tam też urodziło mu się kilkoro dzieci. Z Zieluminkiem musiał być związany jeszcze wcześniej, bo w latach 1777 i 1781 rodziły mu się tam dzieci.
     Zona Aleksandra to Urszula z Nadratowskich (z Lutocina) – zmarła w 1900 r. w Zieluminku, do śmierci pozostająca przy córce Helenie i jej mężu Mieczysławie Gałczyńskim.Grób Urszuli musiał być gdzieś blisko grobu Aleksandra – być może jest to taki bezimienny krzyż za grobem.

   Na terenie parafii Radzanowskiej gospodarzył w Nowej Maryśce do śmierci w 1926r. Tymoteusz Kulesza – syn Aleksandra, którego żoną była Zofia Sokolnicka. Spoczywają na cmentarzu w Uniecku.  Natomiast w Krzeczanowie gospodarzył Władysław Kulesza –  syn Aleksandra i brat Tymoteusza, zmarł w Warszawie w1932r.

 

Informacje , które wykorzystałem pochodzą z listu Pana Jacka Hyla jaki do mnie napisał informując o swoich przodkach. W ten sposób kolejni potomkowie ziemian z parafii Radzanów przekazują relacje o historii Naszej małej ojczyzny.