Historii Apteki w Radzanowie c.d.

Historii  Apteki w Radzanowie c.d.

Waldemar Piotrowski

 

W odcinku bloga z 14 marca 2015 r. zamieściliśmy historię apteki radzanowskiej do końca lat siedemdziesiątych XX wieku. Od czasu naszej publikacji tamtego tekstu sporo nowych faktów napłynęło do autora, a także kilka szczegółów udało się ustalić. Przedstawiamy je naszym Czytelnikom.

 

1. Według Księgi adresowej dla przemysłu, handlu i rolnictwa na rok 1916, wydanej w Warszawie w 1915 r. wynika, że po wkroczeniu Niemców do Radzanowa, apteka przestała funkcjonować, a właściciel apteki S. Wasiłowski – wyjechał. Przytoczone zdjęcie, po głębszej analizie, przedstawia niemieckich żandarmów przed budynkiem znajdującym się przy ulicy Mławskiej nr 6 (pierwszy budynek za remizą, obecnie nieistniejący). Duży dom drewniany, z zamieszkanym poddaszem został rozebrany na przełomie lat siedemdziesiątych-osiemdziesiątych XX wieku. Napis rosyjski świadczy, że apteka funkcjonowała przed wybuchem I wojny światowej.

 

2. Po śmierci Witosława Borowskiego aptekarzem został Tadeusz Łukasz Lakutowicz. Urodził się 18. października 1893 r. w miejscowości Jarczów w pow. Tomaszów Lubelski, w rodzinie Waleriana i Marii z domu Miller. U Państwa Lakutowiczów spędzała zwykle urlopy siostra pani Lakutowiczowej. Zachowało się zdjęcie z 1956 roku, wykonane w ogrodzie przy aptece.

siostra

Siostra p. Lakutowiczowej z moją siostrą, zdjęcie z 1956 r.

 

T. Lakutowicz zmarł w szpitalu mławskim na nowotwór 24. lutego 1961 r. (akt zgonu nr 42/1961 w USC w Mławie). Po śmierci został przywieziony do Radzanowa, gdzie odbył się pogrzeb, prowadzony przez ks. Henryka Mazurowskiego. Wkrótce po tym rodzina przeniosła grób (ekshumacja) prawdopodobnie do Lublina, do grobu rodzinnego. Udało się znaleźć wiadomość, że jego brat – Stefan Anastazy Lakutowicz (ur. 1887 – zm. 12 maja 1942 w Lublinie) – pochowany został w parafii Św. Mikołaja w Lublinie.

 

3. Dłuższy czas apteka była zamknięta. Pod koniec 1961 lub na początku 1962 roku przyjechali do Radzanowa małżonkowie Kolanowscy. Aptekę prowadziła Krystyna (ur. w 1932 r.). Mąż jej, Zdzisław Kolanowski (ur. w 1930 r.) był lekarzem. W aptece została przyjęta do pracy Pani Halina Kostrzebska, zajmująca się finansami. W Radzanowie Kolanowscy przebywali do 1966 roku. Zima 1964/65 była długa i śnieżna. Pamiętam, gdy zmarła 20. marca 1965 r. moja babcia mieszkająca na Adolfowie, był problem z przywiezieniem lekarza aby wystawił akt zgonu. Drogi były zawiane i samochodem nie dawało się jechać. Pozostawała jedynie jazda saniami. A na taką podróż doktór nie chciał się zgodzić. Jednak mimo tego, jakoś sprawę załatwiono pozytywnie.

W następnych latach rodzina osiadła w Milanówku. Krystyna Kolanowska prowadziła tam aptekę (zmarła w 2014 r.). Doktór Z. Kolanowski miał prywatny gabinet, zmarł w 2012 r. (grób na cmentarzu parafialnym w Milanówku, kw. XVII, rz. 3, gr 3).

kolan1

Grób Z. i K. Kolanowskich na cmentarzu parafianym w Milanówku (widok współczesny)

 

4. Po wyjeździe rodziny Kolanowskich, aptekę objęła magister Justyna Siwek. Urodziła się w 1898 r., prowizorem farmacji została w 1919 r. Zaraz po II wojnie światowej prowadziła aptekę wiejską w Wólce, w gminie Jazgarzew („Rocznik lekarski …”, szp. 787). Będąc już na emeryturze, przyjechała do Radzanowa z Grójca w 1966 roku. Była osobą samotną.

W Radzanowie spędziła 5 lat. W czerwcu 1971 roku wyjechała do siostrzenicy do Gdańska, gdzie zmarła w sierpniu 1972 roku. Pochowana jest na cmentarzu w Gdańsku-Oliwie. Pani Halina Maciaszek (z d. Kostrzebska) wspominała, że na pogrzeb przyjechał do Oliwy ks. Górski – proboszcz z Radzanowa i on prowadził pogrzeb Justyny Siwek.

 

5. W 1972 r. posadę aptekarza objął magister farmacji Józef Jurczyk. Urodził się w 1941 r. w Łasku. W grudniu 1965 r., po ukończeniu farmacji na Akademii Medycznej w Łodzi, podjął pracę w Zduńskiej Woli. W styczniu 1967 r. został powołany do wojska, do Gołdapi, gdzie po zakończeniu służby, pozostał przez trzy lata. Po namowach „kolegi po fachu” – mgra farmacji Pazika z Mławy, przeniósł się do Radzanowa. Oprócz obowiązków zawodowych, zainteresował się zagadnieniem używania narkotyków wśród młodzieży i w 1976 r. wykonał opracowanie naukowe na ten temat. Był także przez jakiś czas sekretarzem Komitetu Gromadzkiego PZPR. W 1978 r. wyprowadzili się do Żyrardowa.

Bardzo ciepło wspomina pobyt w Radzanowie. W rozmowie telefonicznej (w marcu 2015 r.) przypomniał swój udział w budowie nowej remizy. Osobiście kopał szpadlem nowe fundamenty. Był osobą bardzo kulturalną, aktywnie uczestniczył z życiu społeczności radzanowskiej.

 

Podsumowując dotychczasowe widomości, lista aptekarzy w Radzanowie wyglądałaby następująco:

  1. Tomasz Kaczorowski (Jan Kaczorowski) 1898 – ?
  2. S. Wasiłowski ? – 1915
  3. Witosław Borowski 1924 – 1947
  4. Tadeusz Lakutowicz 1948 – 1961
  5. Krystyna Kolanowska 1962 – 1966
  6. Justyna Siwek 1966 – 1971
  7. Józef Jurczyk 1972 – 1978.

Z HISTORII SPÓŁDZIELCZOŚCI W RADZANOWIE

Z HISTORII SPÓŁDZIELCZOŚCI W RADZANOWIE

 

      W początkowych latach XX wieku odżyły nie tylko pragnienia wolnościowe i narodowe Polaków, ale także pojawiły się inicjatywy podniesienia sytuacji ekonomicznej chłopstwa, poprzez rozwinięcie produkcji rolnej. Jedną z takich form były spółki, zawiązywane między rolnikami, umożliwiające intensyfikację i unowocześnienie produkcji rolnej. Miały one także za zadanie podniesienie oświaty i przedsiębiorczości.

Jedną z takich spółek była zawiązana w 1904 roku w Radzanowie spółka włościańska „Robota”.

W piśmie „Echa Płockie i Włocławskie” z dnia 30(17) marca 1904 r. znajduje się informacja, która stanowi przyczynek do historii naszej spółdzielczości lokalnej.

 

Z Radzanowa. (pow. mławski) piszą do nas.

W osadzie naszej, zapomnianej przez ludzi, jakby deskami zabitej od reszty świata, stał się fakt, jak na naszą okolicę niezwykły, który zainteresował szerszy ogół: oto w dniu 5-go marca zawiązana została spółka włościańska p. n. „Robota” na wzór spółek istniejących i rozwijających się od lat kilku w rozmaitych okolicach naszego kraju.

Akt został spisany przed rejentem p. J. Ossowskim w Mławie. Na razie przystąpiło do spółki 12-tu członków-założycieli z wkładami 10-rublowemi; do zarządu weszli pp. J. St. Konic i W. Cichocki z Ratowa i pp. Lossman i A. Bagiński z Radzanowa; na kasjera wybrano p. F. Śliwczyńskiego z Radzanowa. Spółka została zawiązana na 10 lat; celem jej rozwój drobnego gospodarstwa, oraz polepszenie bytu materialnego członków i sąsiadów.

Na pierwszem zgromadzeniu 12 marca przyjęto 4-ch nowych członków; reszta czasu poświęconą została obradom, co jest najpilniej potrzebne członkom. Postanowiono sprowadzić z „Płockiej produkcji nasion” z Chojnowa kilka korcy kartofli i owsa lepszych odmian, które podzielone będą między członków; a także kupić kilka ulepszonych radeł, brak których daje się bardzo odczuć. Początek niewielki, ale z małego ziarnka wyrasta ogromne drzewo, więc i my mamy nadzieję, że i nasza spółka rozwinie się z czasem, dojdzie do wytkniętego z góry celu i będzie służyła za wzór okolicy.

Następne zebranie ma się odbyć 9-go kwietnia; na niem omawianą będzie rzecz o właściwym wychowie cieląt. – St. K.

 

  Inicjały St. K. łatwo rozszyfrować jako Stanisław Konic – podpisany z drugiego imienia dziedzic Ratowa.

Na przestrzeni lat istniały w Radzanowie różne formy spółdzielczości, pomagające swoim członkom prowadzić chłopskie gospodarstwa wiejskie. Były to kasy spółdzielcze, spółki wodne, kółka rolnicze i inne. Na prowadzonym blogu jest miejsce dla przypomnienia tych inicjatyw.  

Dziennik babci Stanisławy Zdunkiewicz

Dziennik babci Stanisławy Zdunkiewicz

     Rozpoczynając pisanie bloga nie sadziłem ,ze w kilkanaście miesięcy uda się zgromadzić  tak szeroką grupę odbiorców. W tym czasie przekroczona została 30.ooo liczba odsłon. Do dzielenia się wiadomościami o przeszłości Radzanowa i okolic przyłączyli się Waldemar Piotrowski i Tadeusz Sokołowski, którym w tym miejscu pragnę podziękować za artykuły  oraz wsparcie w tworzeniu tego dzieła. 

   Ostatnio publikowane teksty o Mławskiej 1 i Katyń . Radzanowski ślad , przyniosły kolejne ciekawe materiały. Otóż  skontaktował się ze mną Pan Michał Zdunkiewicz prawnuk Jerzego Zdunkiewicza. Dzięki jego uprzejmości otrzymałem skan Dziennika Babci Stanisławy Zdunkiewicz , żony przedwojennego felczera i restauratora z Radzanowa, matki Jerzego . Jeżeli uzyskamy zgodę to fragmenty dotyczące Radzanowskiej części życia autorki przytoczymy.

 Jak pokazuje i ten przykład , a nie jest on odosobniony. Wiele jest jeszcze historii naszych okolic i ludzi z nimi związanych do opisania i przedstawienia Państwu, naszym czytelnikom .

Serdecznie pozdrawiam

Stefan

Budowa synagogi. Radzanów .

Budowa synagogi .Radzanów .

Synagoga w Radzanowie
Synagoga w Radzanowie

     Budynek synagogi w Radzanowie nad Wkrą jest charakterystycznym obiektem rzucającym się w oczy w momencie ,kiedy tylko znajdziemy się na Rynku tej północno mazowieckiej wsi. Niewiele jest wiadomości rozproszonych w różnych źródłach. Niejednokrotnie są to tylko pojedyncze zdania z których  wchłania się pewien zarys. Jak podaje Żydowski Instytut Historyczny na swojej stronie http://www.kirkuty.xip.pl/radzanow.htm dotyczącej Radzanowa , jest informacja o budowie nowej synagogi :

      ,,Jak wynika z dokumentów archiwalnych, w połowie XIX wieku Żydzi radzanowscy zostali postawieni przed koniecznością budowy nowej synagogi. Stara, drewniana bóżnica była już w owym czasie w bardzo złym stanie. Jednak de facto niewielka i niezbyt zamożna gmina wyznaniowa nie była w stanie sprostać temu zadaniu. Realizacja tej inwestycji ciągnęła się latami i została ukończona dopiero na początku następnego stulecia – według różnych źródeł był to 1902 lub 1904 r. Nową synagogę wzniesiono w stylu mauretańskim, według projektu S. Kmity. Obiekt ten – mimo zniszczeń doznanych podczas pożaru z 1907 r. oraz dewastacji w latach wojennych i w czasach PRL – zachował się do dziś.”

 Dzięki pracy nad historią Radzanowa ,możemy tę informację uszczegółowić . Budowa synagogi wynikała z potrzeby odbudowy po pożarze w 1886 roku, kiedy to stara drewniana Bożnica spłonęła jak wiele domów  w gigantycznym morzu ognia . Opisany ten fakt został w numerze 43 „Korespondenta Płockiego” z 1886 roku :

,,Z okolic Mławy otrzymujemy w uzupełnieniu wiadomości o pożarze Radzanowa, jeszcze kilka szczegółów. Domów mieszkalnych ogółem spaliło się 172 i synagoga, rozebranych zaś zostało 28, razem więc uległo zniszczeniu 201”

 Waldemar Piotrowski opisał ten fakt na naszym blogu w artykule  

http://ratowoklasztor.blog.pl/2015/03/03/pozar-radzanowa-w-1886-roku/

Starozakonni mieszkańcy Radzanowa podjęli decyzję o odbudowie synagogi. Brakowało jednak funduszy . Wydaję się ,że sprawy administracyjnych pozwoleń oraz finansów spowodowały ,że inwestycja ta się znacząco przeciągała . Część ziemi pod budowę zakupił i przekazał właściciel majątku w Ratowie  – Stanisław Konic. Projekt budynku  stworzył Zygmunt Kmita – architekt powiatu mławskiego . Jest to analogiczne , gdyż w tym samym czasie i stylu – mauretańskim wzniesiono wg jego projektu synagogę w Bieżuniu. Na stronie ŻIH mamy podane S. Kmita. Jednak jest to prawdopodobny błąd w odczycie zapisu imienia Zygmunt ,pisanego nieraz  jako Sygmunt . Pracami murarskimi zajęli się bracia Jasińscy  z Radzanowa , co wywoływało dziwne komentarze , katolików i części Żydów.  Kiedy ukończono ? Ten fakt trzeba jeszcze przebadać .

Mateusz Reputakowski – burmistrz radzanowski w latach 1855–1861.

Mateusz Reputakowski  – burmistrz radzanowski w latach 1855–1861. 

Waldemar Piotrowski

    Chociaż już od wielu lat „szperam” w różnych „szpargałach” poszukując wiadomości o naszym Radzanowie kochanym, bardzo trudno jest znaleźć dane o dawnych włodarzach miasta, a później – gminy. Ostatnio udało się znaleźć opracowanie dotyczące burmistrzów miasta Sochaczewa, autorstwa Pana Bogusława Kwiatkowskiego, a w nim – niespodziankę, przedstawiona została sylwetka jednego z burmistrzów Radzanowa – Mateusza Reputakowskiego. Chcemy przybliżyć tę osobę naszym Czytelnikom.  

 

Na miejsce burmistrza Radzanowa – Józefa Rogalińskiego, w 1855 roku „otrzymał przeznaczenie Mateusz Reputakowski, referent Wydziału Administracyjnego Rządu Gubernialnego Płockiego”.

Mateusz Reputakowski, syn Wawrzyńca, urodził się 24 kwietnia 1824 roku, był wyznania rzymsko-katolickiego, „gdzie się kształcił nie wiadomo, gdyż dowodu nie złożył”. Swoją karierę urzędniczą rozpoczął jako aplikant przy Magistracie miasta Różana w 1840 roku, w 1844 roku został mianowany ławnikiem honorowym w tym mieście, a w 1845 roku naczelnikiem deputacji kwater przy tutejszym Magistracie. Następnie został przeniesiony do Pułtuska, gdzie 4 stycznia 1848 roku otrzymał nominację na kancelistę w biurze Naczelnika Powiatu Pułtuskiego. W 1850 roku został „dla dobra służby przeniesiony do Biura Rządu Gubernialnego Płockiego na takąż posadę, z przeznaczeniem do p.o. referenta w Wydziale Administracyjnym”.

W 1855 roku powołano go na burmistrza Radzanowa, miasta w powiecie mławskim w guberni płockiej. Posadę tę pełnił przez sześć lat. W 1861 roku zwierzchnicy przenieśli go do Andrzejowa, lecz przed objęciem tam służby powołano go na p.o. inspektora Policji Wykonawczej miasta Płocka. W 1862 roku został mianowany inspektorem Policji Wykonawczej w Płocku, a od 1863 roku pełnił zastępczo obowiązki podrachmistrza w Wydziale Administracyjnym Rządu Gubernialnego Płockiego. W okresie Powstania Styczniowego pracował lojalnie w administracji, za co otrzymał piśmienną pochwałę od byłego naczelnika Wojskowego Okręgu Płockiego Generała Lejtnanta Marniukina, który w piśmie do Gubernatora Cywilnego Płockiego pisał: „W ciągu prawie rocznego zarządzania tą częścią kraju, nie uszli mej uwagi niektórzy Urzędnicy Policyi Ziemskiej i Miejskiej, którzy z powodu postawienia kraju w stanie wojennym, pozostając pod bezpośrednim moim rozporządzeniem, wszelkie odbierane odemnie zlecenia, wykonywali z należną energią, i przekonali mnie o swych zdolnościach i prawdziwe pojęciu obowiązków w widokach rządu. Do liczby tej należą: (…) Inspektor tutejszej policji Reputakowski. (…) Mam zaszczyt upraszać J.W. Pana, aby wskazanych przeze mnie Urzędników, miał na szczególnej uwadze i przy sposobności raczył im wyjednać najwyższe nagrody”.

W 1864 roku Reputakowski był już bliski znaczniejszego awansu, kiedy został mianowany sekretarzem w Biurze Naczelnika Powiatu Warszawskiego, ale stanowisko objął inny kandydat mający lepsze poparcie u władz zwierzchnich. Reputakowski został zatem podrachmistrzem w Wydziale Policyjno-Wojskowym Rządu Gubernialnego Płockiego. Następnie, przez dwa lata, od 20 sierpnia 1865 roku do 19 października 1867 roku pełnił funkcję burmistrza Sochaczewa.

Przed objęciem 20 sierpnia 1865 roku władzy w Sochaczewie złożył wymaganą prawem kaucję na konto Banku Polskiego w wysokości 300 rubli. Kiedy stwierdzono, że kaucja została zapłacona, rozpoczął się proces wprowadzania Reputakowskiego na Urząd Burmistrza. Uczynił to pomocnik naczelnika powiatu łowickiego. Najpierw przedstawił go miejscowym urzędnikom, „dozorowi Bużnicznemu i zebranym znaczniejszym mieszkańcom (…) oznajmiając, że w myśl (…) decyzji, tenże od chwili obecnej Urząd Burmistrza obejmuje, zalecając ażeby Onego w charakterze Zwierzchnika miejscowej władzy uważali i wszelkie rozporządzenia jakie tenże stosownie do obowiązujących przepisów wydawać będzie z uległością wykonywali, z drugiej zaś strony ażeby Mateusz Reputakowski położonemu przez Władze zaufaniu należycie odpowiedział i przywiązane do Urzędu Obowiązki ściśle z całą gorliwością wykonywał”następnie burmistrz złożył wobec zebranych przysięgę, której fragment warto przytoczyć w oryginalnej pisowni, choćby ze względu, że stanowi ona jeden z nielicznych dokumentów tego typu z omawianego okresu. „Ja Mateusz Reputakowski przysięgam Bogu Wszechmogącemu, że chcę i powinienem Jego Cesarskiej Mości mojemu prawdziwemu i przyrodzonemu Najmiłościwszemu Wielkiemu Panu Cesarzowi Aleksandrowi Mikołajewiczowi Samowładcy Wszech Rossyi, Królowi Polskiemu i Jego Cesarskiej Mości Następcy Tronu Wszechrosyjskiego Jego Cesarskiej Wysokości Cesarzewiczowi Wielkiemu Księciu Aleksandrowiczowi wiernie i nieobłudnie służyć i we wszystkim być posłusznym, nie szczędząc życia mego do ostatniej kropli krwi i wszystkie do (…) Jego Cesarskiej Mości (…) należące prawa i prerogatiri postanowione i  [w] przyszłości postanowić się mające, podług najściślejszego pojęcia, mocy i możności przestrzegać i bronić, a nadto wszelką miarą starać się i popierać wszystko co tylko Jego Cesarskiej Mości wiernej służby i dobra Państwa we wszelkich wypadkach dotyczyć może, o uszczerbku zaś dobra Jego Cesarskiej Mości szkodzie i stracie skoro się o tem dowiem nie tylko wcześnie oznajmić, lecz (…) wszelkimi środkami odwracać i nie dopuszczać starać się i każdą powierzoną tajemnicę ściśle zachowywać będę a powierzony i włożony na mnie Urząd tak według niniejszej ogólnej jak i szczególnej przepisanej od czasu do czasu w Jego Cesarskiej Mości Imieniu przez przełożonych nade mną Zwierzchników postanowionych instrukcji, regulaminów i ukazów należycie podług sumienia mego sprawować, a dla własnej korzyści, pokrewieństwa, przyjaźni i nienawiści przeciw obowiązkowi swemu i przysiędze nie postępować, a tak się zachowywać jak miernemu Jego Cesarskiej Mości poddanemu przystoi i należy, a ja jak przed Bogiem i strasznym Jego sądem z tego zawsze zdać sprawę mogę tak mi Panie Boże na duszy i na ciele dopomóż. Na zakończenie tej mojej przysięgi całuję krzyż Zbawiciela mojego Amen”.

Po odejściu z Sochaczewa na podstawie rozporządzenia Gubernatora Warszawskiego z 23 października 1867 roku został referentem policyjnym w Zarządzie Powiatowym Gostynińskim, później pełnił również funkcję m.in. burmistrza Radzymina, w 1886 roku przeszedł na emeryturę.

Musimy zauważyć, że przyszło mu działać w niezwykłym okresie – w czasach Powstania Styczniowego i w okresie popowstaniowych represji carskich względem polskich patriotów. Nie ulega wątpliwości, że był człowiekiem lojalnym wobec zaborcy.

Będąc na emeryturze (carskiej), przeniósł się do Warszawy, gdzie zmarł 4 czerwca 1889 roku.

Zamieszczamy poniżej nekrolog, znajdujący się w „Kurjerze Warszawskim”, nr 154 z 5 czerwca 1889 r. oraz współczesne zdjęcie nagrobka. Pochowany jest na „Starych Powązkach” (kw. 191, rz. 5, m.16).

nekr_reputak2(1)

Nekrolog w „Kurjerze Warszawskim” nr 154 z dnia 5 czerwca 1889 r.

nagr_reputak1

Grób Mateusza Reputakowskiego (1824-1889), burmistrza Radzanowa w latach 1855-1861.

POŻAR RADZANOWA W 1886 ROKU

POŻAR RADZANOWA W 1886 ROKU

opr. Waldemar Piotrowski

 

      Radzanów  wielokrotnie ulegał pożarom. Z powodu drewnianej zabudowy, co jakiś czas mieszkańcy tracili cały swój dorobek życia. Na naszym blogu opisaliśmy wielki pożar w 1530 roku (tekst z 13. września ub.r.). Dzisiaj opowiemy o wielkim pożarze z 1886 roku.

           Oczywistym jest, że nie zachowały się z tamtego czasu zdjęcia, ani oficjalne dokumenty określające stopień zniszczenia osady. Chcemy przytoczyć relacje świadków, zamieszczone w kilku numerach pisma „Korespondent Płocki” z tamtego czasu. Także „Kurjer Warszawski” zamieścił o tym informację. Stanowią one subiektywne widzenie, dlatego też nie ingerujemy w ich treść.

 

 Z Mławskiego donoszą nam: Dnia 22 maja w samo południe, w ciągu 1¾ godziny, spaliło się miasteczko Radzanów, przy skwarze 24° R-ra szczególnie podnoszącym zapalność drewnianych domów i utrudniającym ratunek. Z mniejszą już siłą pożar trwał do saméj północy. Bliższych szczegółów brak nam jest w téj chwili; podamy je w następnym numerze pisma naszego.(„Korespondet Płocki”, Nr 41 z dnia 25 maja 1886 r.)  

  W następnym numerze pisma, zamieszczono wyjaśnienie:

Uzupełniając podaną wiadomość o spaleniu się Radzanowa, donoszę wam, że pożar obrócił w zgliszcza i popioły 72 posesyj, z których niejedna po kilka zawierała budynków. Tym więc sposobem około 130 budynków stało się pastwą płomieni. Z miasteczka niedawno bardzo ożywionego, pozostał tylko kościół prawdziwym cudem ocalony i kilka domostw. Paręset rodzin pogorzelców, pozbawionych dachu, dobytku, ruchomości, wszelkich sprzętów, zagrożonych jest nędzą. W płomieniach dwoje dzieci zginęło. Ogień rozpoczął się od kuźni przy rogu rynku i ulicy Raciązkiéj. Wiatr z początku zdawał się chcieć ocalić środek miasta, atoli wkrótce się zwrócił, i skierował ku rynkowi płomienie. Wszyscy potracili głowy i ratunku żadnego nie było. Na próżno pp. U. i K.* obywatele ziemscy z okolicy, wzywali do ratunku, widząc w początku samym pożaru możność łatwego ograniczenia go. Nikt nie słuchał; drabiny, kubła, bosaka doprosić się nie można było. Rzecz dziwna, podobno gdy krańce miasteczka się dopiero paliły, w środku z wnętrza paru domów wybuchnął ogień. Wojsko ze Szreńska przybyłe, nie zdążyło na czas, z powodu niezmiernie szybkiego postępu ognia. Gdy pomoc ta nadeszła, mieścina w części już była zgorzała a reszta stała w płomieniach.

 * według mnie, są to inicjały Karola Ujazdowskiego – dziedzica Smólni i Józefa Konica – dziedzica Ratowa – WP.

 W numerze 43 „Korespondenta Płockiego” pojawiło się kolejne sprawozdanie:

Z okolic Mławy otrzymujemy w uzupełnieniu wiadomości o pożarze Radzanowa, jeszcze kilka szczegółów. Domów mieszkalnych ogółem spaliło się 172 i synagoga, rozebranych zaś zostało 28, razem więc uległo zniszczeniu 201. Wynagrodzenie asekuracyjne za te budowle przynależne od wzajemnego ubezpieczenia gubernialnego wynosi tylko sumę rs. 32,000. Wbrew pierwotnym wieściom, wypadku z ludźmi żadnego nie było, natomiast pozostaje bez dachu i chleba, zagrożonych nędzą, rodzin 245. Ofiarność sąsiedzka czyni wysiłki aby nędzy pogorzelców ulżyć, ale możność ich zakreślone ma granice, i wielkiej a gwałtownej potrzebie nie zdoła zadośćuczynić. Ogólna suma strat jest bardzo znaczna; największe szkody ponieśli kupcy bławatni i inni. Pod wieczór w dzień pożaru, pogorzelcy pomiędzy sobą dopuszczali się grabieży, a biedniejsi korzystając z zamieszania, przywłaszczali sobie rzeczy bogatszych i gdzie mogli z niemi uciekali. Smutna to strona tego pożaru, jak i wielu innych, pojedyncze jednak przykłady nieuczciwości, nie powinny studzić miłosierdzia publicznego względem ogółu nieszczęśliwych pogorzelców.

 W numerze 47 „Korespondenta Płockiego” informowano:

Jeszcze o pożarze w Radzanowie. Od p. T. mieszkańca spalonego miasteczka Radzanowo odbieramy znowu kilka nowych szczegółów o smutnej katastrofie jaka to miasteczko dotknęła: „Ogień z niewiadomej przyczyny wszczął się w środku chlewka pustego krytego słomą, w samo południe, lecz zanim na pierwszy alarm nadeszła pomoc, a z nią i sikawka miejscowa, płomień w jednéj chwili przeniósł się na sąsiednie zabudowania pokryte słomą (dodać należy iż w dniu wypadku trwał upał dochodzący do 24° Reomiur). Płomienie jak błyskawica w przeciągu 10 minut zajęły sąsiednie zabudowania a w niespełna pół godziny całe niemal miasteczko przedstawiało jedno morze płomieni. Mieszkańcy widząc niebezpieczeństwo jakie groziło ich mieniu, a nadto zważywszy że wszelkie usiłowania przy ratunku zabudowań byłyby bezskuteczne, starali się wyratować li tylko dzieci, starców, kaleki i swoją chudobę, lecz nawet te ostateczne kroki nie odniosły pożądanego rezultatu, gdyż wszystkie ruchomości wyniesione w czasie pożogi na środek miasta, spłonęły wraz z domami, a dogorywające szczątki ich znajdowane były o kilka wiorst od miejsca pożaru. Pomoc przybyła z miasteczka Szreńska, o mile odległego (na żądanie wójta) z jedną sikawką, zjawiła się wtedy dopiero gdy ogień został już prawie opanowany przez przybyłych mieszkańców z sąsiednich wiosek. Największy udział przy ratunku brali pp: Konitz, dziedzic dóbr Ratowo, Zaborowski, dz. dóbr Wola-Łaszewska, Siemiątkowski, dziedzic Grabina, administratorzy dóbr Radzimowice W. Tomaszewski i Gliński, W. Turowski, oraz dzierżawca dóbr Bębnowo W. Orbaczewski, którzy nie tylko dostarczyli swych ludzi i fornalek do odwożenia rzeczy za miasto, lecz nadto sami brali czynny udział przy ratunku. Nadto p. Konitz zaraz po pożarze zabrał do swéj wsi 20 famili niemających żadnego przytułku. Ocalenie kościoła zawdzięczyć należy czcigodnemu proboszczowi miejscowemu ks. Molskiemu, oraz ks. Wernerowi z Ratowa, którzy energicznie kierowali obroną płonącéj już niemal świątyni. Pożar zniszczył 79 domów mieszkalnych, 91 innych budynków i synagogę starozakonnych. Budowle były zabezpieczone na sumę rs. 27,030, prócz tego straty mieszkańców wynoszą rs. 45,000. Rodzin bez dachu, odzieży i żywności pozostało 208 w téj liczbie 85 katolickich i 123 starozakonnych, dla których w pierwszych początkach chociaż i przyszli z pomocą okoliczni pp. obywatele, a nawet i włościanie jak również powiatowe miasto Mława, i okoliczne miasteczka Szreńsk, Raciąż, Bieżuń i Żuromin, lecz obecnie znajdują się one w ostatecznej nędzy, zagrożone śmiercią głodową.

 

Przez długie lata radzanowiacy zmuszeni byli odbudowywać swoje domostwa. Zachowane jeszcze do dzisiaj nieliczne domy drewniane przy rynku są zbudowane po tym pożarze.

HISTORIA BUDOWY MOSTU W RADZANOWIE.

HISTORIA BUDOWY  MOSTU W RADZANOWIE.

autor :    Waldemar Piotrowski

Idąc śladami Wkry, która wyróżnia naszą miejscowość, gdyż Radzanowów jest w Polsce kilka, a leżących nad Wkrą tylko jeden, chciałbym przedstawić własne i zebrane wiadomości i spostrzeżenia na temat naszego mostu i okolicy. Zapraszam do dyskusji, jeśli mój tekst wymagać będzie sprostowania, czy też uzupełnienia.

Gdy popatrzymy na przebieg ulicy Mławskiej od strony Rynku zauważymy, że domy istniejące od Banku Spółdzielczego odsunięte są bardziej od ulicy, niż wcześniejsze. Ulica skręca w prawo, a następnie, już za ulicą Górną – skręca w lewo i kieruje się na most, aby za nim także skręcić w lewo. Rozmawiając ze starszymi mieszkańcami Radzanowa i przywołując pamięć z dzieciństwa trzeba powiedzieć, że przed budową mostu betonowego, ulica Mławska przebiegała inaczej.

Pamiętam, że obok drewnianych domów Podlaskich (obecnie rozebrany, numer 23) i Żółtowskich (numer 27) rozciągało się spore rozlewisko, nad brzegiem którego znajdowała się studnia z żurawiem (teraz w pobliżu tego miejsca jest drewniany budynek piwiarni). Czasami z tej studni zaopatrywaliśmy się w wodę. Pamiętam też, że w pobliżu studni (na linii domów Żylaków i Wojdowskich) widoczne były wystające pale, świadczące o tym, że w tym miejscu istniał most drewniany. Po drugiej stronie drogi (ulicy) było także spore rozlewisko, podchodzące aż do zabudowań gospodarczych. Budowa mostu żelbetowego rozpoczęła się w 1930 roku. I wówczas, ulicę Mławską skierowano bardziej w prawo, zasypując fragment rozlewiska (nasyp), tworząc przejazd ziemny – groblę.  Znaczyłoby to, że pierwotnie ulica Mławska biegła na lewo od obecnych dalszych zabudowań za rozlewiskiem.

Ślady drugiego mostu drewnianego do tej pory można zauważyć po lewej stronie istniejącego obecnego mostu, pod jego koniec. Most betonowy zbudowano przed drewnianym, przesuwając nieco koryto rzeki w prawo (M. Kwiatkowski wspominał, że jego ojciec mówił o przekopaniu odcinka rzeki). Stare rozlewisko za mostem także zostało rozdzielone nasypem na dwie strony.

Posuwając się po starej drodze, przed Radzanówkiem, istniało kolejne starorzecze, na którym był także most drewniany. Z istnieniem tego mostu związana jest tragiczna historia utonięcia dwóch braci Śliwińskich. Rzecz się działa wczesną wiosną, gdy Wkrą płynęła kra. Jeden z braci wracał ze Strzegowa z targu (wtedy do Strzegowa droga wiodła przez Grobelkę, Budy Matusy i Radzimowice). Kiedy doszedł do Radzanówka, okazało się, że most zniosła woda. Jego brat mieszkał na Radzanówku i był rybakiem. Obudził go późnym wieczorem i namówił do przewiezienia przez wodę. Nieszczęście spowodowała płynąca kra. Łódka się wywróciła i obydwaj zginęli w nurcie rzeki.

W 1930 roku rozpoczęto budowę mostu żelbetowego. W połowie następnego roku opublikowano w piśmie „Cement”, wydawanym przez Związek Polskich Fabryk Portland-Cementu artykuł o nowo wybudowanych mostach w województwie warszawskim, w tym o moście radzanowskim. Przytoczę fragment tego artykułu, omawiający fachowo i szczegółowo jego opis.

Na zakończenie podaję krótki opis mostu na rzece Wkrze w Radzanowie w powiecie Mławskim, którego budowa nie jest jeszcze wprawdzie zupełnie gotowa, jednak jest na ukończeniu, a do oddania mostu do użytku publicznego brak tylko wykończenia dojazdów, ułożenia na moście jezdni z kostki granitowej, ustawienia poręczy i t. p. Zasadniczo jednak roboty żelbetowe zostały już całkowicie zakończone. Ustrój niosący tego mostu [tzn. przęsło] – zdaje się pierwszy raz w Polsce zastosowany – przedstawia belkę Gerberowską o 5-ciu otworach, każdy po około 16 m rozpiętości tak, że ogólna rozpiętość mostu wynosi 80,0 m. Od zastosowania belki ciągłej odstąpiono ze względu na zły grunt budowlany. Przy belce Gerberowskiej przypuszczalne drobne osiadania podpór są prawie bez znaczenia, ekonomja zaś, jaką daje belka ciągła w porównaniu do szeregu belek wolnopodpartych, pozostaje przy systemie belki Gerberowskiej w zupełności utrzymana. W danym wypadku oszczędność, jaką uzyskano przez zastosowanie tego ustroju zamiast szeregu belek wolnopodpartych, wynosi wg. dokładnie przeprowadzonych obliczeń tak na betonie, jak żelazie około 21%.

a1

a2


a3

Ogółem w ustroju niosącym [w przęsłach] znajduje się około 321 m3 betonu i 53,1 tonn żelaza zbrojącego razem z łożyskami. Opory mostu, t.j. tak przyczółki jak i filary, są wykonane z betonu i posadowione na 12 palach żelbetowych systemu „Raymond”, zabijanych w grunt do głębokości 13 m.

Całkowita szerokość mostu wynosiła 6,8 m. Szerokość jezdni, pokrytej kostką brukową wynosiła 5,4 m, po bokach były dwa wąskie chodniki o szerokości 40 cm każdy. 

Przęsła na końcach posiadały łożyska i przy przejeździe ciężkich pojazdów „pracowały”, amortyzując naprężenia. Wspierały się one na solidnych filarach, zbudowanych na słupach betonowych otoczonych żelaznymi rurami, wkopanymi w ziemię. I tu wydaje się, zastosowano pomysłowe rozwiązanie budowy mostu w terenie. Część mostu zbudowano na „suchym lądzie”, a po jego ukończeniu, zmieniono koryto rzeki (o czym wspomniałem wcześniej).

W związku z jego budową zmieniono bieg ulicy Mławskiej, co wymagało usypania istniejących do dzisiaj nasypów. Było to niebywałe przedsięwzięcie przewiezienia ogromnej ilości ziemi. Zatrudnionych było wielu wozaków, posiadających konne zaprzęgi wozów na gumowych kołach. Ziemię wożono z Radzanówka, gdzie obecnie znajduje się boisko piłki nożnej (wcześniej strzelnica) a wówczas była tam spora góra polodowcowa.

Radzanowiacy cieszyli i chlubili się nim. Urządzano spacery na most, wykorzystywano go jako wdzięczne tło do fotografii pamiątkowych. Na fotografii poniżej przedstawiam zdjęcie rodzinne (pierwszy z lewej strony – mój ojciec), pochodzące z 1941 roku.

a4

 

 

Jak napisał w swoich wspomnieniach z lat trzydziestych Ks. Jagodziński: „W ostatnich latach z racji przeprowadzonej szosy i projektowanej głównej arterii łączącej Stolicę z Pomorzem wybudowano na rzece Wkrze wspaniały żelazo – betonowy most, podobno dotąd unikat w Polsce, gdyż przy budowie zastosowano tak zwane przęsła wiszące – jest to most najdłuższy w powiecie mławskim, liczący 90[sic!] metrów długości. Budowano takowy przez lat 3 i z wielkim nakładem pieniędzy i robocizny”.

Zbliżał się rok 1939, a z nim – wrzesień. Kiedy wybuchła II wojna światowa, teren Ziemi Zawkrzeńskiej znalazł się, jako najbliższy Prusom Wschodnim, najwcześniej atakowanym terytorium Rzeczypospolitej. Lotnictwo niemieckie szczególnie zaciekle niszczyło drogi, mosty, węzły komunikacyjne, tory kolejowe i środki transportu. Most atakowany był wielokrotnie i ostrzeliwany z broni pokładowej, jednak wyszedł cało z opresji. Był także pilnowany przed działalnością dywersantów. Po klęsce bitwy pod Mławą, wycofujące się przed siłami nieprzyjaciela oddziały polskie w kierunku Modlina i Warszawy, wysadziły ostatnie przęsło od strony Radzanówka (informacja T. Śniegockiego).

Po wkroczeniu Niemców, na początku okupacji, most został naprawiony poprzez zbudowanie brakującego przęsła z drzewa. Do tej pory można zobaczyć fragmenty słupów drewnianych pod ostatnim przęsłem.

Wobec zbliżającej się ofensywy ze Wschodu, władze niemieckie postanowiły wysadzić most w powietrze. Wiedzieli, że jest on solidnie zbudowany, więc zgromadzili dużą ilość materiałów wybuchowych oraz wykuli wiele dziur w celu jego zaminowania. Nie wiadomo dlaczego, jednak nie zdążyli tego wykonać. A może, jak krążą różne pogłoski, ktoś im w tym przeszkodził. Możliwe, że szybka ofensywa styczniowa w 1945 roku nacierających oddziałów Armii Czerwonej spowodowała ich prędki odwrót. Jak wspomniał Pan Tadeusz, pocisk armatni wystrzelony przez Sowietów uderzył w balustradę od strony południowej i jedną poręcz rozbił, rozrywając żelazne zbrojenie. Przez kilkanaście lat brak poręczy zabudowywano prowizorycznie różnymi sposobami. Nie zabezpieczyło to jednak przed wypadkiem, w wyniku czego jedna osoba wpadła do rzeki i utonęła. Pamiętany jest także wypadek autobusu, który zawisł nad przepaścią wpadając na brak bariery.

Mimo „ran” wojennych, był most ciągle atrakcją. Na zdjęciu poniżej widać autora tej notatki z dwiema siostrami i przyjezdną z Tomaszowa Mazowieckiego, kuzynką Państwa Strubczewskich. Widać ślady po kulach, a w tle – fragment koparki rzecznej „Hydra”, odstawionej „na boczny tor”. Zdjęcie pochodzi z 1962 roku.

 a5

 

Oprócz funkcji podstawowej, most stanowił także trampolinę dla odważnych skoczków do wody. Woda wówczas pod mostem była głęboka. Najodważniejszy skoczek wykonywał skoki z poręczy. Druga kategoria – to były skoki z mostu, a więc trochę niżej. Trzecia – skoki z filaru. I ostatnia, czwarta kategoria, dla najmniej odważnych – z podstawy filaru, która wystawała wokół. Z tym, że skoki wykonywano zarówno „na głowę”, jak i „na nogi”.

Wobec zniszczeń wojennych i rozwoju komunikacji, coraz pilniejszą stawała się potrzeba remontu i modernizacji mostu. W 1962 roku zbudowany został przez wojsko zastępczy most drewniany na Wkrze, położony w niedalekiej odległości, na tzw. Żelaznej. Był wąski, właściwie jednokierunkowy. Aby przejechać z Radzanowa na drugą stronę rzeki trzeba było wykonać objazd przez Góry, obok cmentarza żydowskiego, następnie prostopadle przez rzekę, dalej w kierunku nasypu za mostem i ostatecznie – pokonać stromy podjazd z boku nasypu na szosę przy domu Czesława Bagińskiego. Szczególnie ten stromy podjazd był uciążliwy dla zaprzęgów konnych. Niejednokrotnie można było zobaczyć wywróconą furę ze zbożem, gdy konie zbyt szybko zjeżdżały z nasypu i nie zwolniły przed zakrętem.

Remont mostu obejmował zbudowanie betonowego przęsła w miejsce drewnianego i poszerzenie mostu poprzez dobudowanie z obu stron chodników z nowymi poręczami metalowymi. Wyremontowany most służył okolicznym mieszkańcom przez ponad czterdzieści lat.

HANDEL I USŁUGI W RADZANOWIE W 1925 ROKU.

HANDEL I USŁUGI W RADZANOWIE W 1925 ROKU.

Waldemar Piotrowski

 

W 1925 roku, a więc dziewięćdziesiąt lat temu osada miejska Radzanów posiadała bogatą infrastrukturę. Istniało sporo sklepów, drobnych zakładów usługowych i niewielkich zakładów produkcyjnych. Sięgając do „Księgi adresowej Polski (wraz z W. M. Gdańskiem) dla handlu, przemysłu, rzemiosł i rolnictwa na rok 1926/27”, obejmującej dane z 1925 roku, wynotowałem listę tych przedsięwzięć wraz z nazwiskami ich właścicieli.

 

Radzanów tak był zaprezentowany (strona 1644):

Osada miejska, gmina Ratowo, pow. Mława, sąd pokoju: Kuczbork, sąd okr.: Mława, 1336 mieszkańców, stacja kolejowa (18 km): Raciąż, poczta, telefon: Radzanów, telegraf: Mława, par. kat.; Targi: ogólne co środę. Jarmarki: 6 razy rocznie. Cegielnie.

 

Apteki: Borowski Witosław  Andrzej

Bławaty (tzw. łokciowizna – materiały na metry): Berkowicz B.

Gotlib A.

Gladsztejn Hersz

Hamburger A.

Hamburger Eliasz

Hamburger Josef

Hamburger Szyja

Cegielnie: Bagiński W.

Konic Henryk

Drzewo: Prochownik Sz.(firma zarejestrowana w sądzie)

Galanteria: Aronowicz W.

Goldsztejn Hersz

Jakubowicz Ch.

Garncarze: Ryter E.

Skonecki Piotr

Kowale: Kuciński J.

Ziółkowski T.

Krawcy: Krygerman L.

Mydgang A.

Młyny: Małkiewicz B.

Piekarze: Krygierman Sz.

Moszkowicz Hana

Piwiarnie: Pawłowski Antoni

Restauracje: Zdunkiewicz Jan

Rzeźnicy: Ickowicz Israel ?

Śliwczyński Jan

Śliwiński Ludwik

Zieleniewski Bolesław

Spożywcze artykuły:

Bejn L.

Gerszkowicz G.

Grünbaum M.

Kotlarczyk Mendel

Kubaszka Mordka

Margules Mendel

Pawłowski J.

Prochownik Aron

Rozensztajn F.

Safirsztein Sz.

Segał L.

Stolarze: Jasiński Franciszek

Jasiński Ludwik

Zaborowski Franciszek

Szewcy: Bartkowski Klemens

Dobies Roman

Kruciński Roman

Lewandowski Kazimierz

Śliwiński Feliks

Tytoniowe wyroby:

Pawłowski Jan

Wiatraki:

Bieńkowski Józef

Brykalski Bronisław

Koch Feliks

Michalski Władysław

Próchniewski Feliks

 

Kasa Spółdzielcza, Sp. z o.o.

 

Nasuwa się smutna refleksja, ile obecnie zawodów już nie funkcjonuje w życiu społeczności radzanowskiej.