WINCENTY JAKUBIAK – WIĘZIEŃ NIEMIECKIEGO OBOZU KONCENTRACYJNEGO STUTTHOF

WINCENTY JAKUBIAK – WIĘZIEŃ NIEMIECKIEGO OBOZU KONCENTRACYJNEGO STUTTHOF

   Na Pomniku Poległych w czasie wojny, znajdującym się na radzanowskim cmentarzu parafialnym znajduje się nazwisko młodego człowieka, Wincentego Jakubiaka, zamordowanego w 1945 roku. W chwili śmierci miał 20 lat.

 

jakubiak_wincenty1

 

Adam Wincenty Jakubiak (1925-1945).

  Adam Wincenty Jakubiak (powszechnie używano drugiego imienia) urodził się 2 kwietnia 1925 roku w Radzanowie w rodzinie Franciszka Jakubiaka i Julianny Walentyny z domu Ryńskiej. W 1932 roku rozpoczął naukę w szkole powszechnej. Był „ułożonym” dzieckiem, skoro w czerwcu 1933 roku, podczas zlotu SMPM w Radzanowie wraz z Szymonem Śniegockim wręczał kwiatki staroście mławskiemu. Uczył się dobrze, a będąc w starszych klasach uczył w domu młodszych braci – Stanisława i Jana. Miał jeszcze najmłodszą siostrę Józefę. W 1939 roku ukończył siedem klas szkoły powszechnej i zamierzał kontynuować naukę w szkole morskiej w Gdyni. Rodzice obstalowali mu odpowiedni mundurek szkolny, który w sierpniu był gotowy.

Był wysokim, zdolnym i pracowitym młodym człowiekiem.

Plany przerwał wybuch wojny z Niemcami. Wicek pozostał w Radzanowie i pomagał rodzicom w gospodarstwie. Należy dodać, że rodzina Jakubiaków, zamieszkująca na rogu ulicy Floriańskiej i Sienkiewicza (dom istnieje obecnie pod adresem Floriańska 9) zmuszona została do jego opuszczenia i tułała się po różnych mieszkaniach. Najdłużej mieszkali u Oziemkowskich (od strony Witkowskich), w miejscu, gdzie była przed wojną klasa szkolna. Ich dom zajął Niemiec o nazwisku Ransz, który prowadził w Rynku sklepik. Podobno płacił jakieś grosze „za wynajem”.

   W okresie okupacji rolnicy posiadający konie z zaprzęgiem zmuszani byli wykonywać podwody Niemcom oraz inne podwózki z ich polecenia, oczywiście bezpłatnie. W lipcu 1944 roku przyszli do Franciszka Jakubiaka, aby nazajutrz podstawił podwodę dla zawiezienia córek leśnika, Niemca mieszkającego w ul. Raciążskiej, do Strzegowa. Ponieważ Wicek był już dorosły, ojciec zgodził się, aby on pojechał. Tak się też stało. Kiedy wracali z powrotem, Niemki stwierdziły, że piękne jest zboże i będą dobre plony. Podobno Wicek miał się odezwać „nie wiadomo, kto je będzie jadł”. Ta niefortunna wypowiedź młodego chłopaka zapoczątkowała tragedię. Następnego dnia pojawił się żandarm, który chciał aresztować  Wicka. Nie zastał go w domu. Przez jakiś czas chłopak się ukrywał, jednak pewnego dnia – wpadł. Został zabrany na posterunek policji w Radzanowie i umieszczony w więzieniu, które znajdowało się niedaleko plebanii obok szubienicy zbudowanej przez Niemców. Po przesłuchaniu wraz z pobiciem, kilka dni potem widziały matka i siostra, jak bryczką wraz z jeszcze jednym więźniem, wywieziony został do więzienia gestapo w Mławie. Matka kilka razy jeździła z paczkami i dzięki przekupieniu wartowników odbierała od niego wiadomości. Oskarżony był o działalność podziemną. Główne pytanie było „skąd wie o tym, że Niemcy przegrają wojnę z Ruskimi”. Wielokrotnie był straszliwie bity. Po zakończeniu śledztwa osadzony został jako więzień polityczny 27 października 1944 r. w obozie koncentracyjnym Stutthof (lista więźniów na www.straty.pl). Otrzymał numer obozowy 98 984.

   W styczniu 1945 r. Niemcy podjęli decyzję o ewakuacji obozu. 25 stycznia 1945 r. po apelu na trasę ewakuacji wyszło 7 kolumn, liczących od 1100 do 1600 więźniów. Dalsze dwie kolumny opuściły obóz 26 stycznia 1945 r. Celem docelowym więźniów stały się niemieckie obozy służby pracy (RAD), rozmieszczone w kilku miejscowościach w pobliżu Lęborka. Do marca 1945 r. więźniowie przebywali w obozach ewakuacyjnych, gdzie głód i choroby ich dziesiątkowały. Po ewakuacji lądowej na terenie KL Stutthof pozostało ponad 12 000 więźniów, z których do 23 kwietnia 1945 r. przeżyło zaledwie 4508 więźniów. Przez cały czas na terenie obozu panowała epidemia tyfusu. Jednocześnie przygotowywano się do drugiej ewakuacji drogą morską, co nastąpiło w dniach 25 i 27 kwietnia 1945 r. Więźniowie załadowani do barek w Mikoszewie u ujścia Wisły, poprzez przeładunek na Helu holowani byli w kierunku Zatoki Lubeckiej. Zostali zbombardowani i zatopieni. W dniu 9 maja 1945 r., w chwili wyzwolenia obozu, znajdowało się już jedynie około 140 więźniów oraz grupa ponad 20 000 cywilnych pochodzących z Prus Wschodnich. Ogólnie, z liczby około 110 000 więźniów około 24 600 przeniesiono do innych obozów koncentracyjnych. W wyniku zastosowania bezpośrednich metod uśmiercania więźniów, jak również w wyniku wytworzonych ekstremalnych warunków bytowych, chorób, braku opieki lekarskiej oraz ciężkiej pracy, zwłaszcza w podobozach, a także w wyniku ewakuacji obozu liczbę ofiar obozu koncentracyjnego Stutthof szacuje się na około 63 000 do 65 000. Około 23 000 zmarłych więźniów to ofiary obu ewakuacji KL Stutthof.

Jedną z ofiar niemieckiego obozu koncentracyjnego Stutthof jest Adam Wincenty Jakubiak z Radzanowa.

Pani Józefie Nadratowskiej za udostępnienie zdjęć i informacji o swoim bracie serdecznie dziękuje autor opracowania.

W.P.

ŚMIERĆ HENRYKA PIETRZYKA – ŻOŁNIERZA WYKLĘTEGO

ŚMIERĆ HENRYKA PIETRZYKA – ŻOŁNIERZA WYKLĘTEGO

Pietrzyk

    Po zakończeniu działań zbrojnych  w maju 1945 r. nastała  kolejna okupacja. Tym razem – sowiecka, wspomagana przez rodzimych,, towarzyszy”. Nowy okupant bezlitośnie niszczył szczątki polskiej niezależności państwowej. Wielu młodych ludzi nie godziło się z komunistycznym reżimem i podejmowało walkę o wolną Polskę.

    Na terenie Północnego Mazowsza, w tym na terenie powiatu mławskiego, działał samodzielny oddział partyzancki Ruchu Oporu Armii Krajowej [ROAK], utworzony pod dowództwem Zygmunta Rychcika. Losy osobiste  Rychcika są znane, dzięki książce Ryszarda Juszkiewicza, Ziemia mławska w latach 1945-1953 (walka o wolność i suwerenność), wyd. Mława 2002. W oddziale partyzanckim Rychcika znaleźli się także młodzi ludzie z Radzanowa, m.in. Henryk Pietrzyk, ps. „Lizup”.

Na str. 128 wspomnianej książki znajduje się informacja:

,,25 X około godz. 23.00 podczas starcia partyzantów z grupą operacyjną PUBP oraz KPMO w okolicy Radzanowa, zginął Henryk Pietrzak, zastępca dowódcy oddziału”.     

  Niestety, ta informacja nie odpowiada rzeczywistości. Postaramy się przedstawić wspomnienie jednego z mieszkańców Radzanowa o tym wydarzeniu, uzupełniając je nieco szerszymi informacjami o samym zabitym partyzancie.

    Henryk Pietrzyk (nie Pietrzak), urodził się w rodzinie Wincentego i Józefy 25 października 1921 roku w Radzanowie. Rodzina mieszkała w nieistniejącym obecnie domu przy ulicy Floriańskiej, pomiędzy działkami Zdunkiewiczów i Śliwińskich. Nie posiadali gruntów uprawnych. Trudnili się pracą najemną, wyrobniczą, należąc do biedniejszej części społeczności radzanowskiej. Posiadał siostrę. Henryk podejmował się różnych prac, pomagając czy to w gospodarstwie, czy przy remontach budynków gospodarczych. Był dość zaradny, potrafił załatwić np. drzewo na wymianę dachu na oborze u Oziemkowskich, mieszkających niedaleko. Pomagał także w innych pracach w gospodarstwie. Podobno sympatyzował z ich córką, mówiono, że z wzajemnością. Był dobrym i spokojnym człowiekiem. Po przejściu frontu powołany został do wojska „polskiego”. Po kilku miesiącach, kiedy przekonał się, że wojsko to ma niewiele wspólnego z Polską, zdezerterował. W międzyczasie jego sympatia wyszła za mąż za innego. Dalsza jego działalność przebiegała podobnie, jak Zygmunta Rychcika, do oddziału którego przystał. Został zaprzysiężony, posługiwał się pseudonimem „Lizup”. Uczestniczył we wszystkich akcjach oddziału. Aż do pamiętnego wieczora 22 października 1946 roku (nie 26). Wtedy to, wraz ze swoim dowódcą znalazł się w Radzanowie. Zygmunt Rychcik odwiedził swoją narzeczoną, Krystynę Śliwińską, mieszkającą z rodzicami (obecnie ul. Floriańska 2), a Henryk Pietrzyk – Danutę Antoszewską, panienkę, mieszkającą przy Rynku (obecnie numer 24) razem z bratem, członkiem PPR. Gdy Henryk Pietrzyk przyszedł, brat Danusi wymknął się i zawiadomił o tym milicjantów na posterunku, mieszczącym się wówczas w kamienicy Dworakowskich. Ci niezwłocznie powiadomili KP UB w Mławie i na Pietrzyka zastawiono pułapkę. Milicjanci i UB-owcy zaczaili się we wjeździe pomiędzy domami Ludwika Śliwińskiego i Zieleniewskich. Zaś sam Antoszewski zapukał do pokoju siostry i zakomunikował, że Zygmunt Rychcik polecił, aby Pietrzyk udał się do niego. Gdy ten szedł przez Rynek, został zatrzymany „stój, kto idzie”. Zaskoczony zatrzymaniem, nie rozpoznał kto go zatrzymuje i odpowiedział „ nie poznajesz, to ja, Heniek”. W tym momencie rozległy się strzały. Podanie imienia było niefortunne, bo upewniło milicjantów, że mają właściwego człowieka. W akcie zgonu podano, że śmierć nastąpiła o godzinie 22.30. Za trzy dni miałby 25 lat.

   W środę, następnego dnia, skoro świt, Franciszek Kwiatkowski z synem, wybrali się do Bieżunia w celu sprzedaży świniaków (w Radzanowie jeszcze skup nie funkcjonował) i przejeżdżali obok posterunku. Widzieli, jak milicjanci wlekli za nogi po ulicy zabitego żołnierza. Dopiero po powrocie z targu dowiedzieli się, kto to był.

   Zwłoki zastrzelonego partyzanta zostały zabrane do Mławy i dotychczas nie wiadomo, gdzie zostały pochowane. Henryk Pietrzyk wymieniony jest wśród zamordowanych i zmarłych w okresie 1939-1956 na Pomniku Poległych na naszym cmentarzu parafialnym.

 

 Denuncjator wyprowadził się z Radzanowa.

W.P.

Feliks Szweybudzki – burmistrz Radzanowa nad Wkrą (1840-1846)

Feliks Szweybudzki – burmistrz Radzanowa nad Wkrą( 1840-1846)

    Wypełniając luki w tworzonej liście burmistrzów Radzanowa, chcemy przedstawić sylwetkę kolejnego z nich    – Feliksa Szweybudzkiego.

   Feliks Szweybudzki (pisany także Szwejbudzki) urodził się w październiku 1799 roku  w miejscowości Ostatni Grosz w pobliżu Ciechanowa (obecnie jest to już część miasta). W 1783 r. wieś należała do Narzymskich, rodziny posiadającej swoje włości także w Radzanowie. Na początku XIX wieku przeszła do rodziny Łempickich.

     Rodzicami Feliksa byli Tomasz (zmarły przed 1833 rokiem) i Agnieszka z Rudzińskich, gospodarze (posesorzy dzierżawni). Rodzina była dość liczna. Spośród rodzeństwa wymienić możemy dwie siostry Feliksa: Annę (ur. ok. 1806 r., wyszła za mąż za wyrobnika) i Mariannę (ur. 1809 r.). Nie wiemy, czy i jakie szkoły ukończył Feliks. Karierę zawodową rozpoczął w Magistracie Ciechanowa. W 1823 roku pełnił obowiązki zastępcy urzędnika stanu cywilnego. W tymże roku, 9 lutego odbył się ślub Feliksa Szweybudzkiego, lat 23 i 5 miesięcy, z Marianną Zalewską, lat 18, urodzoną w gminie Kargoszyn, parafii Ciechanów. Rodzicami panny młodej byli Jakub Zalewski i Elżbieta z Szymańskich, gospodarze w miejscowości Krubin, także w pobliżu Ciechanowa. Warto dodać, że świadkiem na ślubie był m.in. ówczesny burmistrz Ciechanowa – Józef Manikowski. Wkrótce po tym, Feliks i Marianna Szweybudzcy przenieśli się do Mławy, gdzie otrzymał on posadę sekwestratora skarbowego. W Mławie urodziła się 12 lipca 1828 roku pierwsza córka, Joanna Katarzyna, która zmarła po trzech miesiącach. Również wkrótce, tj. 2 grudnia zmarła jej matka w wieku 24 lat. Feliks Szweybudzki został wdowcem. Po pięciu latach ożenił się powtórnie z Karoliną Matyldą Walentyną Rubacha, córką Antoniego, dziedzica wsi Dąbrusk (parafia Zagroba, gmina Staroźreby) i Scholastyki z d. Strachowskiej. Karolina Rubacha urodziła się 30 sierpnia 1816 roku. W chwili ślubu (27 czerwca 1833 roku) ojciec jej już nie żył. W Dąbrusku, gdzie przez krótki czas mieszkali, urodziła się w 1835 roku córka, Bronisława Scholastyka. W 1838 roku znajdujemy Feliksa Szweybudzkiego w Szreńsku, gdzie piastuje posadę rządową kasjera kasy ekonomicznej w Magistracie miasta Szreńska. Tutaj urodziła się 13 listopada 1838 roku Emilia Kordula. Świadkiem urodzenia był Jan Kiersz – burmistrz Szreńska.

      Wcześniej pisaliśmy o Ignacym Niemierowskim, zmarłym 5 maja 1840 roku. Na stanowisko po zmarłym burmistrzu władze Guberni Płockiej powołują Feliksa Szweybudzkiego. 23 września tego roku, już w Radzanowie, rodzi się pierwszy syn – Władysław Jan Tomasz. Czas piastowania funkcji burmistrza przez Feliksa Szweybudzkiego wyznaczają zapisy radzanowskich ksiąg metrykalnych.  I tak, w 1841 r., w wieku dwóch lat, umiera tutaj Emilia Kordula. W 1842 rodzi się Leon Władysław, w 1843 – Kazimiera Konstancja Wiktoria (akt ur. 22/1844), w 1845 – Sabina Józefa. We wszystkich tych zapisach metrykalnych świadkiem wydarzenia był mój prapradziadek – Ignacy Czepkiewicz, pisarz, dozorca policji w mieście Radzanowie. Sabina Józefa Szweybudzka urodziła się 31 października i ta data jest ostatnią, związaną z pobytem rodziny w Radzanowie.

podpis 

Faksimile podpisu Feliksa Szweykowskiego, burmistrza Radzanowa w okresie 1840-1846.

Wydaje się, że po ponad pięciu latach pełnienia funkcji burmistrza Radzanowa, Feliks Szweybudzki otrzymał nakaz zmiany miejsca pracy. Prawdopodobnie w 1846 roku przeniesiony został do miasteczka Myszeniec w parafii Drobin, gdzie także objął posadę burmistrza. W Myszeńcu urodził się 30 lipca 1850 roku Feliks Ludwik.

W 1851 r. przeniesiony został do Ciechanowa i objął kancelarię stanu cywilnego. Wkrótce został burmistrzem. W 1852 roku (8 września) urodziła się w Ciechanowie Marianna Eugenia, a także odbył się ślub Bronisławy Scholastyki, urodzonej w Dąbrusku. W grudniu 1856 roku urodził się syn Wiktor Adam. Akt urodzenia sporządzony był w kwietniu 1857 roku i wówczas Feliks Szweybudzki był w dalszym ciągu burmistrzem Ciechanowa.

   Brakuje danych, do kiedy zajmował stanowisko burmistrza Ciechanowa. Wiadomo, że w 1860 roku burmistrzem był K. Lewicki. Wiktor Adam zmarł w wieku 5 lat, a świadkami sporządzenia aktu zgonu było dwóch „dziadów kościelnych”, nieumiejących pisać – jak zapisano w tym akcie zgonu (nr 134/1862). Zastanawiające są okoliczności tego zgłoszenia  i świadków! Czyżby już nikt z rodziny nie żył? 

Z HISTORII SZKOŁY W RADZANOWIE

Z HISTORII SZKOŁY W RADZANOWIE

W dostępnej literaturze znajdują się skromne ślady mówiące o funkcjonowaniu w Radzanowie szkoły parafialnej, czy początkowej. Przytoczymy te informacje w ujęciu chronologicznym.

Rok 1775:

W tej parafii żadnego ludymajstra albo nauczyciela nauk nie ma, ani jakich osób do nauczania dzieci, tylko organista miejscowy uczy chłopców do mszy św. służyć. We wsi Ratowie gdzie kościół OO. Bernardynów jest dewotka szlachcianka, provecta aetale panna Rozalia Bromirska, która dziewczęta edukuje w czytaniu, stąd i z pracy rąk swoich żyje.

Z wizytacji parafii w 1775 r.

Rok 1817:

Domu osobnego na szkołę nie ma. Miejscowy tylko pleban, będąc w tym roku organitorem ustanowiony przez Komisarza Obwodu Mławskiego, swym kosztem dom najął wygodny dla uczenia dzieci, w którym i nauczyciel mieszka. Pensyi nauczyciel żadnej nie ma, ani ogrodu, składka tylko, po wezwaniu sołtysów, jest ustanowiony przez plebana tej parafii, wspólnie z sołtysami i burmistrzem miejscowym w zbożu, jarzynie i małej kwocie pieniędzy. W tym roku zaprowadzona, należą do niej miasto Radzanów i wsie całej parafii, jakie są wyżej umieszczone, pod dozorem miejscowego proboszcza.

Nauczyciel Marcellin Pieńkowski przybył z Małej Krzynowogi, z powiatu przasniskiego, nie jest patentowany, lecz zdatny, bo jeszcze za jezuitów był na retoryce i filozofii w szkołach pułtuskich. Obyczaje posiada dobre i z dobrej konduity, na nauczyciela kwalifikuje się. Opłatę nauczycielowi zapewnili wzbierać burmistrz i szołtysi. Dzieci do szkoły uregulowanych chłopców 30, dziewcząt 23, równie z katolików, żydów i akatolików. Książek używa elementarza przez Komisję Edukacyjną wydanego. Opał ma przez dziedzica pozwolony.

Z wizytacji parafii w 1817 r.

elementarz

 

 

„Elementarz dla szkół parafialnych narodowych” autorstwa Grzegorza Piramowicza wydany w Krakowie w 1785 roku.

Rok 1886:

Dawno już do was nie pisałem, aleć bo powody do tego różne i bodaj czy nie słuszne. Jako rolnik, w porze obecnej mało mam czasu i myśli wolnej; to powód najgłówniejszy – zresztą brak mi owego zmysłu spostrzegawczego i w ogóle zdolności dziennikarskiej. Widząc atoli waszą skrzętność, starania się o ilustracyę życia naszego, i przekonawszy się co może słowo drukowane, przesyłam wam fakt pewien, któren ze wszech miar godzien jest skarcenia i pręgierza publicznego. Pragnę tego zaś szczerze, aby te moje proste słowa, za których wiarygodność poręczam, trafiły tam gdzie należy, i dobry skutek osiągnęły. Mieszkam nieopodal osady – dawniej miasteczka – dość ludnej, bo 4,000 mieszkańców liczącej. Jest tan szkoła, która na brak uczących się narzekać nie może. Mieszkańcy tej osady, ludzie pracowici, trzeźwi i dobrze myślący, acz biedni, przez wpływ głównie przezacnego proboszcza tamecznego, chętnie posyłają dzieci do szkoły, ale pragną też, iżby te dzieci coś korzystały. Żądanie to wszak słuszne, a ponieważ mieszkańcy osady są ludzie – powtarzam – biedni, i to rzeczywiście biedni, przeto każdy zrozumie, ile grosz przez nich poświęcony jest wart i że śmiało go wdowim nazwać można. Do pewnego czasu mieli oni nauczyciela bez zarzutu, człowieka z poświęceniem dla zawodu, uczciwego, to też praca jego widoczną była. Nieszczęście dla osady chciało, że władza uznając pracę tego doprawdy zacnego człowieka, przetranzlokowała go na inne, korzystniejsze miejsce, ofiarując w zamian człowieka, któren przed nią pięknie maskować się jako pracowity umie. Z początku, nowy ten pan nauczyciel ogromnie się niby kręcił, niby o szkołę miał starania wszelkie, do tego stopnia, że mu władza jego, nawet pewne gratyfikacye od czasu do czasu przeznaczała. Czas atoli wyklarował istotną wartość tego człowieka. Pan nauczyciel zaczął opuszczać lekcye dla miłości śniadanek i preferansików, wyjeżdżać na kilka dni pozostawiając dzieci pod opieką żony, która zaledwie że czytać umie, a i to jej nie łatwo przychodzi. Z czasem dziać się poczyna coraz gorzej. Dzieci, nie tylko że nic nie korzystają, ale często są wprost używane do posług domowych pana nauczyciela. Ten coraz bardziej zapomina o szkole, a ponieważ jak jemu tak pani jego widocznie przewróciło się w głowach, więc ni ztąd, ni zowąd ie uczuwają potrzebę życia nad stan. Pan nauczyciel, widząc że mu pensya na śniadanka, kolacyjki gorące i t. p. nie wystarcza, związuje się z pisarzem gminnym, człowiekiem upadłym moralnie i obydwaj poczynają prowadzić nieuczciwe interesa, ze szkodą osady i gminy. Wreszcie ten pan nauczyciel ośmielony powodzeniem, puszcza się na pokątne doradzcowstwo, stając się wyzyskiwaczem ludu i mieszczan na wielką skalę. Jako przykład dam wam fakt, że za napisanie apelacyi do zjazdu, od biednego człowieka wyłudził 50 rubli! Jestto zatem jednostka wielce szkodliwa, nieuczciwa, istna plaga ludności miejscowej, dlatego też wyciągam ją na widok publiczny, piętnując głośno. Wprawdzie państwo nauczycielstwo żyją jak magnaci, ależ ze szkodą biednego mieszczaństwa i ludu. Jeżeliby te słowa moje nie uzyskały skutku należnego, to nieomieszkam wystąpić doraźniej, z nazwiska wymieniając nieuczciwego człowieka i wyzyskiwacza.

„Korespondent Płocki” Rok XI, 26 sierpnia (7 września) 1886, str. 1.

Przytoczona wypowiedź podpisana jest „Hreczkosiej z niedaleka”. Sądząc po niektórych szczegółach zawartych w korespondencji (osada – byłe miasteczko, liczba mieszkańców 4000, szkoła początkowa) oraz stylu pisma, z dużym prawdopodobieństwem możemy przyjąć, że dotyczy ona Radzanowa i jej autorem był Karol Ujazdowski, dziedzic na Smólni.

 

 

Rok 1888:

slownik 

Hasło Radzanów w „Słowniku geograficznym Królestwa Polskiego …” , 1888, t. 9, str. 460.

Rok 1888:

Nauczycielem szkoły początkowej był Antoni Rakowski.

„Pamiatnaja Kniżka płockoj gubernii” 1889

Rok 1902:

Zdarzył się u nas następujący smutny wypadek. Niejaki Bukowski, z zawodu nauczyciel wędrowny, wpadł do rzeki, będąc prawdopodobnie w stanie nietrzeźwym i utonął. Na razie ślad zaginął. Dopiero 6-go maja jeden z rybaków znalazł na mieliźnie trup topielca z buteleczką po „monopolówce” i kawałkiem kiełbasy w kieszeni.

„Echa Płockie i Łomżyńskie” Rok V, 1902, nr 40, str. 3.

Jest to fragment korespondencji z Radzanowa podpisanej inicjałami J. K., które przynależą do Józefa Konica, dziedzica Ratowa.

W księdze zgonów  parafii radzanowskiej znajduje się akt zgonu Wincentego Bukowskiego o nieznanym pochodzeniu i nieznanych imionach rodziców, który zmarł (utopił się) 28 kwietnia 1902 roku w wieku 63 lat (akt nr 40). Być może uczył w szkole początkowej w Radzanowie? 

 

Rok 1905:

Języka ojczystego w nauczaniu w szkole początkowej zażądało 15 lutego zebranie gminne gm. Ratowo w osadzie Radzanowie powiatu mławskiego.

„Rocznik Mazowiecki”2003, t. XV, str. 81.

Ksiądz Ludwik Kraszewski – proboszcz parafii Radzanów

KSIĄDZ LUDWIK KRASZEWSKI

(1835-1902)

 

ks_kraszewski_2 

Grób ks. Ludwika Kraszewskiego na cmentarzu parafialnym, widok współczesny

 

     W dawniejszych czasach groby kapłanów sytuowane były odmiennie od grobów parafian. Pamiętam dobrze, gdy wszystkie groby „patrzyły” w kierunku kościoła, a groby duchownych – na południe. Obecnie już ten dobry zwyczaj nie funkcjonuje. Na fotografii współczesnej, zamieszczonej powyżej, pokazujemy grób z obeliskiem kamiennym znajdujący się na naszym cmentarzu parafialnym naprzeciwko pierwszej furtki (furtka na szczycie od strony Radzanowa funkcjonuje od niedawna). Grób jest zadbany, rosną kwiaty i zapalany jest znicz. Jednak na obelisku nie udaje się odczytać żadnych napisów. Kamień, z którego wykonany jest obelisk, uległ erozji. Woda, dostająca się pomiędzy drobinki, rozsadzała je podczas zamarzania i napis wgłębny zatarł się zupełnie.

Czyj więc grób znajduje się w tym miejscu? Spróbujemy odpowiedzieć na to pytanie.

Pewnej wskazówki do rozwiązania problemu dostarcza wypowiedź ks. Józefa Jagodzińskiego, który pisał:

      Ks. Ludwik Kraszewski, który w pracy swojej specjalnie się nie zarysował, bo przybył do Radzanowa, jako starzec schorowany. … Na kilka lat  przed śmiercią opuścił nawet plebanię, pozostawiając ją ks. administratorowi, sam zaś przeniósł się do organistówki, gdzie zakończył życie. Pochowany na cmentarzu grzebalnym vis a vis pierwszej bramki od Radzanowa przy wysokim zrujnowanym krzyżu.

Postaramy się przedstawić bliżej sylwetkę księdza Ludwika Kraszewskiego.

   Urodził się w 1835 roku we wsi Proboszczewice w powiecie płońskim (gmina Joniec) w rodzinie Wawrzyńca i Tekli małżonków Kraszewskich. Uczył się w seminarium duchownym w Płocku i przed wybuchem Powstania Styczniowego w 1863 roku pełnił obowiązki proboszcza w Bobrownikach w powiecie lipnowskim. Ludność tego terenu aktywnie poparła powstanie. Powstańcom także bardzo pomagał ks. Kraszewski.

    W dostępnej literaturze poświęconej uczestnikom Powstania Styczniowego wymieniany jest kilkakrotnie w książce pod redakcją M. Krajewskiego, Z krwi Waszej posiew wolności. Ludzie i miejsca powstania styczniowego na ziemi dobrzyńskiej (Dobrzyńskie Towarzystwo Naukowe, Rypin 2013). Po stłumieniu Powstania nasiliły się szykany wobec duchownego przez władze zaborcze, w tym przez władze gubernialne. W rozdziale Powstanie styczniowe w Bobrownikach wspomnianej książki Wojciech Buller pisał (str. 336-7):

   Jeszcze cztery lata po jego wybuchu 16 sierpnia 1867 r. naczelnik żandarmerii guberni płockiej donosił cywilnemu gubernatorowi płockiemu, że administrator parafii bobrownickiej, ks. Ludwik Kraszewski w latach 1863-64 utrzymywał stosunki z powstańcami i ciąży na nim podejrzenie, że pomagał im zabrać pieniądze rządowe z magistratu.  

   Jednak dowodów na to nie udało się znaleźć. Dodatkowo ks. Kraszewski bojkotował nakaz władz carskich z 1869 r. prowadzenia ksiąg stanu cywilnego wyłącznie w języku rosyjskim. Doprowadziło to do przeniesienia księdza w 1872 roku z Bobrownik do parafii Piski w powiecie ostrołęckim. Następnie przeniesiony został w lipcu 1893 roku do Radzanowa nad Wkrą. Miał wówczas 58 lat.

 podpis_kraszewski

 

Faksimile podpisu ks. Ludwika Kraszewskiego w księgach parafialnych radzanowskich

 

   W lipcu 1900 roku administrację parafii radzanowskiej objął ks. Teodor Babich (1872-1940), który zastąpił chorego proboszcza.

   Ks. Ludwik Kraszewski zmarł w Radzanowie 9 lipca 1902 r. w wieku 67 lat. Świadkiem jego zgonu był faktycznie ówczesny organista Antoni Radzikowski. Niewątpliwy wpływ na życie i zdrowie księdza miały szykany popowstaniowe zaborcy.

   Postać Księdza Kraszewskiego rozszerza listę osób biorących udział w Powstaniu Styczniowym, znajdujących miejsce „wiecznego spoczynku” na naszym cmentarzu.  

 

Waldemar Piotrowski

EPIDEMIE CHOLERY W RADZANOWIE W XIX WIEKU

EPIDEMIE CHOLERY W RADZANOWIE W XIX WIEKU

 

      W ulicy Mławskiej znajduje się obelisk z krzyżem cholerycznym, zwanym karawaka (zdjęcie poniżej). Na kamieniu u podstawy obelisku wyryty jest napis, dość słabo widoczny, SOLI DEO (Chwała Bogu) i data 1896.

 cokol_cholera

 

podstawa_cokolu

 

Obelisk z krzyżem cholerycznym, u podstawy niewyraźny napis SOLI DEO 1896.

Być może na samym obelisku był także jakiś napis, ale w chwili obecnej już nie jest czytelny.

    Na kanwie tego zabytku historycznego opowiemy Czytelnikom bloga o epidemiach cholery, trapiących wielokrotnie mieszkańców Radzanowa w XIX wieku.

    Choroba zakaźna zwana cholerą została przywleczona do Królestwa Polskiego w 1831 roku przez żołnierzy rosyjskich tłumiących Powstanie Listopadowe. Nie było wówczas na nią lekarstwa. Rozwijała się bardzo szybko i dziesiątkowała mieszkańców. Głód oraz przebyte inne choroby, np. grypa i tyfus, sprzyjały obniżeniu odporności, a co za tym idzie zachorowalności na cholerę. To rzeka Wkra mogła przenosić bakterie cholery. Wiosenne roztopy i podtopienia sprawiały, że większość zanieczyszczeń gospodarskich była zmywana do rzeki. Ofiarami epidemii padali najsłabsi: dzieci i osoby starsze, ale czasem wymierały całe rodziny. Źródłem choroby były bakterie żyjące w wodzie. Podobne w czasie epidemie cholery wystąpiły w Strzegowie, położonym także nad Wkrą.

Na terenach gminy Radzanów i sąsiedniej gminy Strzegowo cholera występowała w latach: 1848, 1852-1856, 1865-1866, 1872-1873, 1891-1892 i 1897-1898, gdzie zbierała straszne żniwo.

Ażeby zobrazować wielkość spustoszenia spowodowanego cholerą wśród mieszkańców parafii Radzanów, przytaczamy dla tych lat i lat sąsiednich liczby zgonów, wynotowane z Ksiąg parafialnych (dane dotyczą jedynie zgonów katolickich).

  1. Epidemia w 1848 r.: 1846 – 87 zgonów, 1847 – 110, 1848 – 136, 1849 – 79. Zauważamy, że wzrost ogólnej liczby zgonów w Parafii w 1848 roku wynosił w stosunku do 1846 roku ponad 56%.
  2. Epidemia 1852-1856 r.: 1851 – 84 zgony, 1852 – 164, 1853 – 123, 1854 – 175, 1855 – 212, 1856 – 133, 1857 – 124. Apogeum liczby zgonów wystąpiło w 1855 roku. Wzrost liczby zgonów w odniesieniu do 1851 roku był 152%!
  3. Epidemia 1865-1866 r.: 1864 – 78 zgonów, 1865 – 147, 1866 – 155, 1867 – 86. Nagły wzrost zgonów w 1866 roku wynosił prawie 100%.
  4. Epidemia 1872-1873 r.: 1871 – 107 zgonów, 1872 – 234, 1873 – 233, 1874 – 123. Wskaźnik wzrostu liczby zgonów w obydwu latach szalejącej epidemii wyniósł prawie 120%.
  5. Epidemia 1891-1892 r.: 1889 – 145 zgonów, 1890 – 166, 1891 – 194, 1892 – 207, 1893 – 154. Wzrost liczby zgonów w najgorszym roku panowania cholery w stosunku do 1889 r. wyniósł 43%.
  6. Epidemia 1897-1898 r.: 1896 – 89 zgonów, 1897 – 187, 1898 – 242, 1899 – 139. Najwyższy wzrost umieralności – 172%.

 

  Gdybyśmy odnieśli liczby zgonów przekraczających średnią liczbę zgonów dla lat sąsiednich, gdy cholera nie zbierała „żniwa śmierci”, to w podanych okresach epidemii zmarło na cholerę w Parafii radzanowskiej łącznie co najmniej 1038 katolików.    

    Los chorych był tragiczny. Znikąd ratunku nie mieli. Umierali w cierpieniach. Zdrowi, przerażeni chorobą i śmiercią, izolowali ich i pozostawiali sobie.

     Nie jest mi wiadomo, czy istniały jakieś odosobnione miejsca pochówków osób zmarłych. Jak wspominał Ks. Jagodziński, na cmentarzu radzanowskim zmarłych zaczęto chować w 1835 roku. Gdy liczba parafian się zwiększyła, musiano cmentarz powiększyć. Jednak kształt cmentarza jest nieregularny, w wielkim stopniu wydłużony, a wąski. I tu dochodzimy do ważnej informacji: Załam na środku cmentarza będący, powstał z tego, że dawniej kopano ziemie i wywożono drogi i groble przy Radzanowie. Tu też, jak wspominają chowano zmarłych na cholerę.

     Na drogach, przed domami stawiano figurki lub krzyże dwuramienne (tzw. karawaki), które miały chronić przed morowym powietrzem. Zaprezentowany na naszym zdjęciu krzyż postawiono w 1896 r. Jak widzieliśmy w księgach parafialnych z tego roku, epidemii cholery jeszcze w Radzanowie nie było. Zbliżała się. I zdaje się, że była najtragiczniejsza.

 

Opracował : Waldemar Piotrowski

Polichromia radzanowskiej światyni.

HISTORIA MALOWANIA KOŚCIOŁA RADZANOWSKIEGO. ETAP I.

 

Kościół parafialny pw. św. Franciszka Serafickiego w Radzanowie stanowi prawdziwą perełkę wśród budowli sakralnych północnego Mazowsza. Na naszym blogu pisaliśmy o twórcy projektu budowli – Stefanie Szyllerze i o samej budowie. W tym odcinku chcielibyśmy napisać parę słów o jego polichromii.

Inicjatywę malowania wnętrza kościoła radzanowskiego podjął ks. dr Franciszek Sieczka – proboszcz parafii w latach pięćdziesiątych. Tak się dobrze złożyło, że pracując przez szereg lat przed wojną w Płocku, blisko poznał profesora Władysława Drapiewskiego, artystę malarza licznych obiektów sakralnych m.in. w diecezji płockiej. Do szczególnych osiągnięć malarskich profesora należało wymalowanie na początku XX wieku Bazyliki Katedralnej Wniebowzięcia NMP w Płocku (lata 1904-1914). Szczęście ks. Sieczki polegało na tym, że prof. Drapiewski zgodził się opracować projekt malarski polichromii wnętrza naszego kościoła.

Kim był autor polichromii, które dziś możemy po­dziwiać? Urodził się 12 listopada 1876 roku w Gackach na Pomorzu. Naukę rzemiosła artystycznego rozpoczął u malarza An­toniego Szymańskiego. W 1899 r. wyjechał do Kevelar, miasta w zachodnich Niemczech (Nadrenia), położonego 6 km od granicy z Holandią. Ośrodek znany jest do dziś wielu pielgrzymom ze znajdującego się tam Sanktuarium Matki Bożej Pocieszycielki Strapionych, jego znaczenie możemy porównać do polskiej Jasnej Góry. W mieście rozpoczął naukę w Międzynarodowej Szkole Malarstwa Kościelnego kierowanej przez prof. Fryderyka Stummla. Szkoła ta jeszcze do lat dwudziestych XX wieku funkcjo­nowała odwołując się do założeń artystycznych tzw. grupy nazareńczyków. Nazareńczycy w swym malarstwie reli­gijnym opierali się na wzorach quattrocento. Najbardziej cenili układy kompozycyjne Rafaela Santi i Albrechta Du­rera. W takiej atmosferze stummlowskiej szkoły zrodziło się malarstwo Drapiewskiego. Mimo licznych podróży i kontaktów ze środowiskami malarskimi Berlina, Paryża, Monachium, czy Rzymu, artysta do końca swej twórczości pozostawał pod przemożnym jej wpływem. O twórczości W. Drapiewskiego tak się wyraził ks. dr Lech Grabowski pod­czas otwarcia wystawy jego prac malarskich w Muzeum Diecezjalnym w Płocku w roku 1965: „był to artysta nieprzeciętny, o własnym obliczu, wyłaniającym się z jego różnorodnej twórczości”.

Drapiewski był auto­rem ogromnej ilości polichromii ściennych (w około 122 kościołach) wykonanych pomiędzy 1890 a 1960 rokiem. Tworzył głównie na Pomorzu i północnym Mazowszu. Warto wspomnieć, że obszerna biografia Wł. Drapiewskiego ukazała się w „Miesięczniku Pasterskim Płockim” po jego śmierci w 1962 r.

W latach pięćdziesiątych XX wieku wnętrze naszej świą­tyni wyglądało niezbyt estetycznie. Ściany w dolnych częściach były brudne, całość wnętrza, choć otynkowana, była zakurzona i szara. Dlatego też, proboszcz parafii podjął poważną decyzję o malowaniu kościoła. Przedsięwzięcie było niezwykle ambitne i wymagało wielkich przygotowań. Ksiądz Sieczka zdecydował się na powierzenie wykonania tego dzieła profesorowi Władysławowi Drapiewskiemu. Jednak wiek artysty nie pozwalał już na fizyczne wykonanie malowideł. Na szczęście malarstwem sakralnym wraz z Władysławem Drapiewskim zajmowali się jego młodsi bracia – Leon (1885-1970) i Kazimierz (1889-1978) oraz następne pokolenia w tej rodzinie. Z Drapiewskimi współpracował także artysta malarz Henryk Dzierżanowski (1886-1965).

Na marginesie dodajmy, że ostatnim dziełem malarskim Władysława Drapiewskiego jest obraz olejny namalowany na płótnie przedstawiający św. Franciszka zdejmującego z krzyża Chrystusa, będący w naszym kościele w ołtarzu wielkim zasłaniając obraz Matki Boskiej z Dzieciątkiem.

Po znanym z historii „październiku 1956 roku” możliwe stało się otwarcie granicy oraz zezwolono Polonii mieszkającej na Zachodzie na przyjazdy do Polski. W ten sposób mogli przyjeżdżać do Radzanowa liczni dawni jego mieszkańcy ze Stanów Zjednoczonych i europejskich krajów kapitalistycznych. Jednym z niezwykle zaangażowanych „krajanów” na rzecz malowania kościoła stał się Pan Rychlicki z USA, który z pomocą innych rodaków zorganizował w Chicago zbiórkę pieniędzy na zakup farb. Ks. Fr. Sieczka, w porozumieniu z Wł. Drapiewskim, zamówił w Niemczech specjalne farby mineralno-krzemianowe, tzw. farby Keima. Są to farby bardzo trwałe i odporne na warunki atmosferyczne. Ich trwałość znacznie przekracza sto lat. Wytwarzane są do chwili obecnej przez firmę Keimfarben w Diedford koło Augsburgu. Odbiór farb, opłaconych z USA odbywał się w Warszawie w urzędzie celnym na Dworcu Gdańskim. Warto dodać, że przesyłka z farbami była zwolniona z cła.

24 lutego 1957 r. przybył do Radzanowa nowy wikariusz, który dwa tygodnie wcześniej otrzymał święcenia kapłańskie. Ksiądz Sieczka zlecił młodemu ks. Henrykowi Mazurowskiemu prowadzenie prac administracyjno-finansowych przy malowaniu. 

Do malowania kościoła według projektu i kartonów Władysława Drapiewskiego przystąpili Kazimierz (1889-1978) i Tadeusz (syn Leona) Drapiewscy oraz Henryk Dzierżanowski. Wszyscy oni byli znanymi już artystami malarzami wielu obiektów sakralnych.

 drapiewscy

 

Władysław Drapiewski (w okularach) i jego bracia Leon i Kazimierz, zdjęcie z 1938 r.

 

Całościowego przedsięwzięcia przeprowadzenia malowania kościoła podjęła się firma niejakiego pana Rochowicza z Poznania. Firma ta wykonała takie prace, jak: nadzór nad budową rusztowania, czyszczenie ścian, białkowanie oraz wymalowanie wszystkich motywów roślinno-dekoracyjnych – paskowanie, półornamentacja i ornamentacja. Natomiast zespół malarski Wł. Drapiewskiego wykonał wszystkie duże obrazy z postaciami: nad ołtarzem wielkim – obraz Matki Boskiej Królowej Świata i siedmiu postaci świętych i biskupów, postaci czterech Ojców Kościoła w czterech narożach pod kopułą oraz cztery obrazy nad ołtarzami bocznymi. Malowanie rozpoczęło się w 1959 i zakończyło w 1960 roku.

Centralny obraz nad ołtarzem wielkim malował Kazimierz Drapiewski. W środku znajduje się obraz Matki Boskiej Królowej Świata z Dzieciątkiem, siedzącej na obłoku w aureoli ze znakami zodiakalnymi. Poniżej znajduje się wyobrażenie kuli ziemskiej, zasłonięte częściowo przez wierzchołek ołtarza (budowę jego wykonano po pomalowaniu). Z lewej strony namalowane są postacie: św. Stanisława Kostki – urodzonego w Rostkowie na Mazowszu (obecnie w powiecie przasnyskim), św. Franciszka Serafickiego – patrona kościoła radzanowskiego, biskupa Leona Wetmańskiego i biskupa Antoniego Juliana Nowowiejskiego zamordowanych przez Niemców w czasie II wojny światowej. Artysta przedstawił także sylwetkę kościoła w Radzanowie, który był konsekrowany (poświęcony) w 1934 roku przez biskupa Leona Wetmańskiego. Z prawej strony przedstawione są postacie: świętego Rocha – patrona parafii w Radzanowie z nieodłącznym atrybutem – psem (wzorcem do namalowania psa posłużył trzymany na plebanii terier), św. Antoniego Padewskiego – patrona klasztoru w Ratowie wskazującego dłonią Bazylikę św. Antoniego w Padwie i św. Andrzeja Boboli – patrona Polski, który pracował w Płocku w latach 1633-36 i 1637-38 jako prefekt kolegium i kaznodzieja. Za nim przedstawiona jest wieża uniwersyteckiego kościoła św. Jana w Wilnie, gdzie św. Andrzej pobierał nauki i otrzymał jezuickie święcenia zakonne.

W czterech segmentach podstawy kopuły znajdują się obrazy Ojców Kościoła – św. Grzegorza, św. Augustyna, św. Hieronima i św. Ambrożego. Malował je Tadeusz Drapiewski – bratanek prof. Wł. Drapiewskiego. Te cztery wyobrażenia są powtórzeniem obrazów z Katedry płockiej. Na fotografiach poniżej prezentujemy te z Katedry, bowiem namalowane w kościele radzanowskim Czytelnik może zobaczyć w naturze.

 

  Ambrozy  Augustyn
 Grzegorz  Hieronim

Ojcowie Kościoła namalowani w Bazylice katedralnej w Płocku

 

Nad ołtarzami bocznymi znajdują się cztery obrazy przedstawiające sceny z życia św. Rocha i św. Franciszka. Malował je mieszkający w Poznaniu artysta malarz Henryk Dzierżanowski.

Wszystkie inne i drobne prace malarskie wykonywał zespół pana Rochowicza.

Warto zwrócić uwagę na fakt, że w projekcie malarskim naszego kościoła występuje dużo psów, być może najwięcej spośród innych projektów Władysława Drapiewskiego. Zapewne z powodu patrona parafii.

Płatności za wykonanie prac malarskich odbywały się w ten sposób, że za namalowane obrazy artystom malarzom honoraria wypłacone zostały oddzielnie, zaś zespół p. Rochowicza rozliczany był za metr bieżący namalowanych motywów. I tak, np. za obraz centralny nad ołtarzem głównym – 10 000 zł, za każdy jeden obraz Ojców Kościoła – 5 000 zł.

Wszystkie osoby biorące udział w wykonywaniu polichromii wynajmowały pokoje u mieszkańców Radzanowa, m.in. u Państwa Ruchalskich, Sierzputowskich i u innych. Cała grupa natomiast żywiła się u Państwa Pniewskich (w nieistniejącym domu przy kościele, obecnie parking). Wszystkie opłaty związane z zamieszkaniem i wyżywieniem pokrywała parafia.

W zasadzie prace malarskie zakończyły się w 1960 roku, jednak zakończenie całkowite wraz z rozbiórką rusztowań nastąpiło na początku następnego roku z powodu rozbieżności w wycenie prac zespołu pana Rochowicza. Jednak udało się osiągnąć zgodę.

W następnym odcinku przedstawimy II etap malowania kościoła, po wymianie kopuły z drewnianej na żelbetonową.

Na zakończenie pragnę podziękować Księdzu Kanonikowi Henrykowi Mazurowskiemu za informacje dotyczące malowania, którego był głównym administratorem.

 

Opracował Waldemar Piotrowski

Przyczynek do historii szkoły radzanowskiej. Stanisław Pol

Przyczynek do historii szkoły radzanowskiej. Stanisław Pol

 

W pamięci wielu pokoleń mieszkańców Radzanowa i najbliższej okolicy zapisał się na trwałe Stanisław Pol – nauczyciel, pełniący przez wiele lat funkcję kierownika Szkoły Powszechnej. Był autorytetem w nauczaniu dzieci i młodzieży, a jednocześnie surowym wychowawcą. Udzielał się w licznych organizacjach i przedsięwzięciach społecznych . Warto przypomnieć jego postać młodszym Czytelnikom naszego bloga.

  pol

 

Stanisław Pol, zdjęcie z 1937 r.

 

Stanisław Pol urodził się 24 września (według kalendarza juliańskiego – 12 września) 1895 roku w miejscowości Bieńki niedaleko Mostowa w parafii Szreńsk. Jego rodzice – Józef Pol i Bronisława (z domu Nowakowska) byli rolnikami. Prawdopodobnie w Mławie ukończył Seminarium Nauczycielskie Męskie im. Stanisława Żółkiewskiego i rozpoczął pracę nauczycielską. Na początku lat dwudziestych pracował jako nauczyciel w Kuklinie, parafia Wieczfnia. W 1923 roku przeniesiony został do szkoły radzanowskiej, gdzie z czasem został kierownikiem szkoły. Po przyjeździe do Radzanowa poznał tutejszą urodziwą panienkę, Józefę Izabellę Śliwczyńską mającą 23 lata (urodzona 20 lipca/ 2 sierpnia 1900 r. z rodziców Jana Śliwczyńskiego – wówczas rzeźnika i Marianny z d. Ostrowskiej), z którą 5 maja 1924 roku wziął ślub w naszym kościele (wówczas drewnianym). Małżonkom Polom urodziło się troje dzieci – córka Maria i dwóch synów Tadeusz i Juliusz . Najstarsza, Maria Stanisława zmarła 24 stycznia 1932 roku w wieku 6 lat i pochowana jest na cmentarzu parafialnym jako Liluchna Polówna. Na grobie, ogrodzonym płotkiem znajduje się figura anioła, łatwo go zauważyć. Obok znajduje się grób jej dziadka.

 polowna

 

Grób Marii Stanisławy Pol, widok współczesny

 

Stanisław Pol był bardzo zaangażowanym nauczycielem i organizatorem życia szkolnego. Nie było łatwo ogarnąć całość funkcjonowania szkoły z pięcioma klasami, nie mając budynku szkolnego. Nauka szkolna odbywała się w paru wynajmowanych lokalach, w domu Ozimkowskich w ul. Koziej (od strony Witkowskich, klasa IV), u Stefana Śliwczyńskiego (ul. Raciżska, dom uległ ruinie i został rozebrany – klasa V), u Kruty (po wojnie właścicielem był Bieniewicz, ul. Raciążska, dom nie istnieje, klasa I i II), u Dworakowskich (ul. Kozia 4, klasa III), a po wojnie – także u Pruchniewskich (Rynek 23, dom nie istnieje – klasa V i VI). W tej sytuacji podjął dzieło budowy szkoły. Do wybuchu wojny we wrześniu 1939 roku postawiono mury.

Uczył matematyki. Oprócz wykonywania zawodu nauczycielskiego i funkcji kierownika szkoły pełnił S. Pol wiele funkcji w różnych organizacjach. Był prezesem ,,Strzelca”, a także długoletnim prezesem Koła Młodzieży radzanowskiej i patronem SMPM (Stowarzyszenie Męskie Pomocników Mariańskich). Należał także do straży ogniowej i uczestniczył w różnych wydarzeniach społecznych. Przytoczone zdjęcie Stanisława Pola pochodzi z uroczystości odsłonięcia obelisku poświęconego Marszałkowi J. Piłsudskiemu  na rynku radzanowskim w 1937 roku.  

Po wybuchu wojny zaangażował się w patriotyczną działalność podziemną. Koordynował prace organizacji Akcja Katolicka współtworząc Zarząd Parafialny AK. Został jego pierwszym prezesem. Po aresztowaniu i wywiezieniu na roboty do Prus Wschodnich, prezesem po nim został Józef Strupczewski.

W 1945 roku, po zakończeniu wojny Stanisław Pol powrócił do Radzanowa i objął ponownie stanowisko kierownika szkoły. Podjął także prace nad dokończeniem budowy gmachu szkolnego. Ksiądz Jagodziński napisał: „Szkół jest dość dużo – obecnie idziemy ku lepszemu  – analfabetyzm stopniowo zaginąć musi. Szkoła wyżej zorganizowana to Radzanów (5 klas – 7 oddziałów). Kierownikiem tej szkoły od dłuższego czasu jest Stanisław Pol, człowiek pełen dobrych chęci, dobry katolik.”

Radzanów 26-10-1930Stanisław Pol po prawej stronie w kapeluszu. Grupa dziewcząt przed starą remizą

Po zorganizowaniu nauki szkolnej w pełnym zakresie siedmioklasowej szkoły podstawowej, został w 1948 roku przeniesiony do pracy w Wydziale Oświaty w Mławie w charakterze metodyka matematyki. Kierownikiem szkoły został niejaki pan Guzowski. Stanisław Pol wizytował szkoły w powiecie mławskim. Jak wspominał prof. dr Mieczysław Oryl (kierownik Szkoły Podstawowej w latach 1952-1970), przyjeżdżał także do Radzanowa, gdzie hospitował lekcje matematyki prowadzone wówczas przez Arkadiusza Szczepańskiego.

Był także aktywnym działaczem Związku Nauczycielstwa Polskiego. Przez pewien czas był prezesem Oddziału mławskiego ZNP. Wniósł duże zasługi w rozwój oświaty w naszym powiecie. W następnych latach był kierownikiem Szkoły Podstawowej Nr 2 przy ulicy Żwirki 26 w Mławie (obecnie szkoła nie istnieje).

Był niewysokiego wzrostu, dość korpulentny.

Zmarł w Mławie. Niestety,dotychczas nie jest mi znana data jego śmierci.

Żona jego, Józefa Izabela Pol zmarła 17 listopada 1988 roku w Mławie.

opracował: Waldemar Piotrowski

HISTORIA POCZTY W RADZANOWIE

HISTORIA POCZTY W RADZANOWIE

 

      Do wybuchu I wojny światowej w guberni płockiej było 21 stacji pocztowych. Najbliższą do Radzanowa była stacja pocztowa w Szreńsku. Ekspedytorem przez długie lata był Wacław Padarewski.

Poniżej prezentujemy stempel dzienny stacji pocztowej ШРЕНСКЪ ПЛОЦ. Г. Z literką „a”w Szreńsku:

ryc1

 

 

Stempel dzienny stacji pocztowej w Szreńsku z datą 14 maja 1909

 

    Stempel ten znajduje się na pocztówce wysłanej z Warszawy w dniu 24 maja 1909 roku (niestety, znaczek pocztowy został oderwany), potwierdzając nadejście przesyłki.. Ponieważ na pocztówce są dwie daty, a wiadomo, że w XX wieku różnica pomiędzy kalendarzem gregoriańskim i juliańskim wynosiła 12 dni, to stąd wynika, że pocztówka „szła” do Szreńska z Warszawy dwa dni. Ciekawa jest jej treść, którą polecamy do skomentowania Kolegom-Regionalistom ze Szreńska.

ryc2

 

 

Pocztówka z Warszawy do Pani Bułkiewicz z 1909 roku.

 

 Po wkroczeniu Niemców do Królestwa Polskiego (zabór rosyjski) zmieniony został podział terytorialny gmin w powiecie mławskim. Zlikwidowano gminę Ratowo. Radzanów znalazł się w gminie Mostowo, razem ze Szreńskiem. W Szreńsku zlikwidowano stację pocztową. Teraz najbliższa poczta znajdowała się w Mławie.

Przytaczamy fragment z „Księgi adresowej dla przemysłu, handlu i rolnictwa na rok 1916”, wydanej w Warszawie w 1915 r., dotyczący Szreńska.

 ryc3

 

Informacja dotycząca Szreńska po wkroczeniu Niemców w 1915 r.

 

Po zakończeniu wojny Polska powróciła na mapy Europy. W listopadzie 1918 roku rozpoczęto budowę nowego organizmu państwowego, w tym sieci pocztowej. Po pierwsze, podzielona została gmina Mostowo z powrotem na dwie, i ponownie Radzanów stał się siedzibą gminy Ratowo. W 1924 r. powstało Przedsiębiorstwo Państwowe POCZTA POLSKA. W oparciu o tę ustawę w Radzanowie został założony urząd pocztowy. Lokalizacja poczty znalazła się w domu przy ul. Mławskiej 6.

Scan1243Okupacja Niemiecka podczas I Wojny Światowej . W tle budynek ,w którym mieściła się poczta  . Mławska 6

Obecnie na tym miejscu znajduje się inny, murowany budynek, pochodzący z lat osiemdziesiątych. Poprzedni, sprzed rozbiórki, był drewniany, na dość wysokiej podmurówce, z wejściem od ulicy. Stał zaraz za remizą strażacką.  Był dość obszerny, mogły w nim mieszkać cztery rodziny. Jeśli się nie mylę, także na strychu znajdowały się dwa pokoje mieszkalne.

Poniżej zamieszczamy znaczek ze stemplem dziennym RADZANÓW N/WKRĄ -9. X. 33 z literką „a”

 ryc4

 

Znaczek pocztowy ze stemplem dziennym poczty w Radzanowie z dnia 9 października 1933 roku.

 ryc5

 ryc6

 

Datownik pocztowy z 2 października 1937 roku i widok przedwojennej skrzynki pocztowej.

 

Datowniki posiadały oprócz nazwy miejscowości i daty, także litery. Dzięki nim, można było identyfikować osobę, przyjmującą korespondencję. Panowała zasada, że pracownik posiadał pieczęć dzienną z początkową literą, a kierownik – dalsze litery. Dlatego też najczęściej spotyka się literę A. 

Trudno dzisiaj ustalić wszystkich zatrudnionych na poczcie. W swojej pamięci mam panią Juliannę Bagińską (druga żona Czesława Bagińskiego, mieszkających na Radzanówku), która była kierowniczką poczty po II wojnie światowej.

Na poczcie prowadzona była także agencja Pocztowej Kasy Oszczędności. Można było wpłacać i wypłacać pieniądze z książeczek oszczędnościowych. Mam taką książeczkę oszczędnościową mojego ojca, w której notowane były jego oszczędności.   

W czasie okupacji niemieckiej poczta, już nie „Polska”, ale „Deutsche Post” przeniesiona została do budynku w domu Śliwczyńskich (dom po Dąbkowskich, obecnie mieszka w nim Pani Wacława Ruchalska).

W 1945 r., po zakończeniu wojny zmieniła się lokalizacja Urzędu Pocztowego Radzanów n. Wkrą. Umieszczony został w istniejącym dotąd budynku murowanym obok synagogi, w byłym domu J. Aronowicza, krawca (zięcia Mydganga).

 ryc7

 

Urząd pocztowy w Radzanowie po 1945 r.

 

Przez wiele lat, aż do przejścia na emeryturę, J. Bagińska pracowała jako kierowniczka poczty. W latach siedemdziesiątych urząd pocztowy został przeniesiony po raz kolejny. Znalazł się prawie na peryferiach, to znaczy, w nowym domu Jana Żółtowskiego przy ul. Mławskiej 29.  

Ostatnia przeprowadzka odbyła się po rozbudowaniu Gminnego Ośrodka Kultury, gdzie znajduje się do chwili obecnej.

Opracował:

Waldemar Piotrowski

 

 

Ignacy Niemierowski – burmistrz Radzanowa w latach 1819–1840

Ignacy Niemierowski – burmistrz Radzanowa w latach 1819–1840

Waldemar Piotrowski

niemirowski_ignacy

Akt zgonu Ignacego Niemierowskiego

 

39. Radzanowo – Działo się w Mieście Radzanowie dnia dwudziestego trzeciego Kwietnia / piątego Maja Tysiąc ośmset czterdziestego roku o godzinie dziesiątej przed południem. Stawili się Teofil Wierzbicki assessor dzierżawny części w Kruszenicy, lat trzydzieści Szwagier Zmarłego, i Ignacy Czepkiewicz Dozorca policyi Miasta Radzanowa lat trzydzieści dwa liczący, pierwszy w Kruszenicy*, drugi w Radzanowie zamieszkali, i oświadczyli że w dniu wczorajszym o godzinie dziesiątej w nocy – umarł Ignacy Niemierowski Burmistrz Miasta Radzanowa tu w Radzanowie zamieszkały lat pięćdziesiąt dwa liczący Syn niegdyci Stanisława i Teressy Małżonków Niemierowskich. – Zostawiwszy po sobie owdowiałą żonę Józefę z Kompenhauzów. – Po przekonaniu się naocznie o zeyściu Niemierowskiego – akt ten stawaiącym przeczytany został, i przez nich podpisany.

X. Józef Kosmowski Proboszcz Parafii Radzanowskiej

Teofil Wierzbicki Świadek

I. Czepkiewicz Świadek

 

* Kruszenica – wieś położona w powiecie płoński, w gminie Raciąż. W najbliższej okolicy znajdują się miejscowości: Krajkowo-Budki, Dramin, Rybitwy, Śródborze, Kondrajec Szlachecki.

 

Przedstawiony wyżej akt zgonu, sporządzony w kancelarii parafialnej, stanowi niezwykły dokument dla historii Radzanowa. Powtórzmy, w dniu 4 maja 1840 roku (według kalendarza juliańskiego, obowiązującego w Rosji carskiej – 22 kwietnia) zmarł burmistrz miasta Radzanów (pisanego wówczas Radzanowo) – Ignacy Niemierowski herbu Trzaska. Miał 52 lata, a więc urodził się około 1788 roku. Świadkami przy sporządzeniu aktu zgonu był Teofil Wierzbicki – jego szwagier (mąż siostry) i Ignacy Czepkiewicz – dozorca policyjny przy Magistracie (nota bene mój prapradziadek). Zmarły burmistrz pochowany został na cmentarzu w Radzanowie, dzisiaj już chyba nie ma możliwości zlokalizowania jego grobu.

herb_trzaska

Herb Trzaska

 

Pozostała żona – Józefa, z domu Kampenhausen, urodzona 7 kwietnia 1798 roku. Okazuje się, że była ona drugą żoną Ignacego Niemierowskiego. Ślub ich odbył się przed 1819 rokiem. Pochodziła ze znanej inflanckiej rodziny szlacheckiej pieczętującej się własnym herbem, osiadłej na Mazowszu. Jej ojciec, Józef Jan ożenił się 9 września 1778 r. w Rościszewie z Serafiną Rokossowską h. Glaubicz, córką Adama, starosty bachtyńskiego. Był właścicielem m.in. dóbr Czarnia, Chrapoń i Boguszewice oraz dóbr Koskowo-Kmiece (obecnie Kuskowo-Kmiece), te ostatnie stanowiły wiano Józefy Kampenhausen. W 1840 r. wystawiono na licytację dobra Kuskowo-Kmiece, liczące 33 włóki. Józefa była także wierzycielką sumy 1100 złp na nieruchomościach w Płocku.

Małżonkowie Niemierowscy nie mieli własnych dzieci. Utrzymywali bliskie kontakty z rodziną. Franciszek Ksawery Jan Kampenhausen, brat Józefy, urodzony w Kuskowie-Kmiecym w 1795 r. był właścicielem dóbr Czarnomin-Rynki położonych w pow. sierpeckim. W 1818 r. poślubił Agnieszkę-Józefę Kosmowską, z którą miał syna Ignacego urodzonego w 29 lipca 1839 r. w Radzanowie.

Po śmierci męża Józefa Niemierowska przeniosła się do Płocka, gdzie w 1842 roku wyszła powtórnie za mąż za Sylwestra Gizińskiego.

Pierwszą żoną Ignacego Niemierowskiego była Marianna Skrokska (urodzona około 1790 r.) z którą miał jedynego syna – Norberta. Urodził się on 10 sierpnia 1816 roku. Prawdopodobnie pierwsza żona Ignacego Niemierowskiego zmarła wkrótce po porodzie. Norbert po śmierci ojca wyjechał do Warszawy, gdzie w 1850 r. ożenił się z Aleksandrą Żyburską i wstąpił na służbę carską. Używał nazwiska Niemirowski. Jako urzędnik państwowy, wynajmował mieszkanie przy ul. Św. Jana nr hipoteczny 1768K. Zmarł w Warszawie 6 kwietnia 1884 roku, pochowany został na Powązkach (kwatera 57, rząd 3, miejsce 8,9). Posiadał liczną rodzinę – dwóch synów i trzy córki.

Powróćmy do Ignacego Niemierowskiego – burmistrza Radzanowa w latach 1819-1840. Był synem Stanisława Niemierowskiego i Teresy Ornowskiej. Miał trzech braci  i przynajmniej jedną siostrę (skoro miał szwagra). Pochodził ze średniej lub drobnej szlachty. Pod koniec XVIII wieku rodzina osiadła w Warszawie. Teresa Niemierowska, matka Ignacego, zmarła 11 lipca 1798 r. w wieku 38 lat. Ojciec ożenił się powtórnie w 1799 r. z Anną Karszowiecką, zmarł w Warszawie – 6 września 1807 roku w wieku 49 lat. Ignacy wstąpił na służbę państwową i z czasem, otrzymał posadę burmistrza. Śmierć zakończyła jego karierę zawodową.

Oprócz funkcji burmistrza miasta, pełnił także obowiązki urzędnika Stanu Cywilnego  Gminy Zgliczyńskiej i Gminy Miasta Radzanowa. Poniżej pokazujemy jego podpis na dokumentach.

podpis_niemierowski

Faksimile podpisu Ignacego Niemierowskiego