Zapomniani bohaterowie. Józef Olszewski Bielawy Złotowskie

Zapomniani bohaterowie. Józef Olszewski Bielawy Złotowskie

Czas ostatniej wojny to okres martyrologi, walki i bohaterstwa również  mieszkańców naszej okolicy. O jednych mówiono wiele, a o innych w minionym okresie zapominano lub nawet zacierano o nich pamięć. Taki to los spotkał  miedzy innymi żołnierzy 2 Korpusu gen. Władysława Andersa  jak Józef Olszewski z Bielaw Złotowskich, parafia Radzanów.

Przypadkiem jak to zwykle  bywa, podczas rozmowy z Waldemarem Olszewskim, mieszkańcem Bielaw Złotowskich usłyszałem krótka historię o jego dziadku, żołnierzu września, więźniu sowieckich gułagów, walczącym   w Armii Andersa w 5 Kresowej Dywizji Piechoty min. pod Monte Cassino.

Waldek poinformował ,że posiada kopie dokumentów jakie pozostały w domu i może mi je udostępnić w celach badawczych i publicystycznych. Skupmy się jednak na bohaterze opowieści.

Józef Olszewski s. Stanisława ur. 02.09.1906 roku w Bielawach Złotowskich, był jak podają dokumenty rolnikiem.Uczęszczał do 5 klasowej Szkoły Powszechnej w Bielawach . W latach 1927 -1929 odbył służbę wojskowa.  Zmobilizowany 3 .09.1939 roku do 1 pułku przeciwlotniczego wraz z nim uczestniczył w kampanii wrześniowej , wzięty do niewoli przez sowietów   22 .09.1939 roku. Trafił na daleka Północ  , podzielił los Polaków na nieludzkiej ziemi.   Po podpisaniu układu Majski -Sikorski, dociera do polskich punktów werbunkowych  i  12.08.1941 wstępuje do Armii Polskiej tworzonej przez gen. Wł. Andersa w ZSRR. Zostaje wraz z nią ewakuowany do Persji gdzie przechodzi leczenie i rekonwalescencję. Kończy kurs samochodowy i wraz z 5 Kresową Dywizja Piechoty przez Iran,Irak, Syrię, Palestynę, Egipt trafia na front włoski. Jego jednostka bierze udział w walkach o Monte Cassino.  Kanonier Józef Olszewski rozkazem nr. 18               z dnia 22.02.1945 r.     ppłk art. Alfonsa Fengla – dowódcy 5 Kresowego Pułku Artylerii Przeciwlotniczej otrzymuje Krzyż Pamiątkowy Monte Casino za udział w walkach.

Kolenie bierze udział w walkach o Ankonę i Bolonię. Koniec wojny zastaje go na Półwyspie Apenińskim. Wraz z 2 Korpusem zostaje przetransportowany do Wielkiej Brytanii we 1946 roku, gdzie zostaje zdemobilizowany. Decyduje się na powrót do kraju pod rządami komunistów po ponad 6 letniej rozłące z rodziną.

Ostatnim z dostępnych dokumentów jest Książeczka Wojskowa wystawiona przez Rejonowa Komendę Uzupełnień w Mławie 18.11.1949 roku. Wkrótce umiera i zostaje pochowany na cmentarzu parafialnym w Radzanowie.

 

 

 

HISTORIA RADZANOWSKIEGO EMIGRANTA.

HISTORIA JEDNEGO EMIGRANTA

 Waldemar Piotrowski

     Wiele radzanowskich rodzin ma podobną historię. Historia mojej rodziny nie odbiega jakoś znacząco do innych. Możliwość opowiedzenia o starych dziejach może zachęcić młodych do poszukiwania swoich przodków i podzielenia się tymi wiadomościami z innymi. Łączy nas bowiem „wspólnota dziejów” – Radzanów.

 

Moją historię zacznę od 1855 roku, czyli 160 lat temu. Wówczas pisarzowi miejskiemu przy Magistracie miasta Radzanowa, Ignacemu Czepkiewiczowi –mojemu prapradziadkowi, urodziła się córka, której na chrzcie świętym nadano imię Zofia Anastazja. Małżonkowie Ignacy i Józefa Czepkiewicze mieli kilkoro dzieci, Zosia była najmłodsza. Ponieważ posada pisarza była stanowiskiem państwowym, rodzinie wiodło się dobrze. Podczas uwłaszczenia, Ignacy Czepkiewicz otrzymał przydział ziemi, której część dostała się także Zofii przy okazji małżeństwa, jako posag. Obszarowo nie było to duże gospodarstwo. W 1873 roku wyszła za mąż za Andrzeja Szpakowskiego, dziesięć lat starszego od niej.

 

Andrzej Szpakowski urodził się w miejscowości Brzuze (niedaleko Rypina). Były to już właściwie Prusy, choć powiat Rypin należał do Guberni Płockiej. Nie wiadomo, w jakich okolicznościach osiemnastoletnia panienka poznała swojego przyszłego męża i to z tak daleka. Istnieje podejrzenie, że Andrzej przyjechał do swojego wuja, który posiadał gospodarstwo w Bielawach Złotowskich. Ponieważ Bielawy należały do parafii Radzanowskiej, mogli się spotkać podczas pobytu Andrzeja w Radzanowie.

 

Andrzej i Zofia Szpakowscy zamieszkali w Radzanowie przy ulicy Koziej (obecnie Sienkiewicza 4). Prawdopodobnie mieli czworo dzieci – dwie córki i dwóch synów. W 1876 urodziła się moja babcia – Bronisława Szpakowska. Najmłodszym był Antoni. Mój pradziadek Andrzej Szpakowski zmarł 2 stycznia 1885 roku w wieku 40 lat.

 

Bronisława Szpakowska poznała Stanisława Piotrowskiego ze Śródborza (parafia Glinojeck), dwa lata starszego, którego poślubiła 11 lutego 1903 roku w Radzanowie. Dodam, że prababcia Zofia Szpakowska po owdowieniu wyszła powtórnie za mąż. Przez pierwsze cztery lata wszyscy zamieszkiwali w niewielkim domu.  

 

W tym miejscu przypomnę Czytelnikom bloga, że książka na której opierały się dwa poprzednie odcinki poświęcone emigracji, tj. „Listy emigrantów do Brazylii i Stanów Zjednoczonych” pokazuje, że z powiatu rypińskiego wiele osób emigrowało za ocean i że emigracja była łatwa z powodu bliskości granicy rosyjsko-niemieckiej. Mając rodzinę w Brzuzach, Antoni Szpakowski i jego szwagier – Stanisław Piotrowski postanowili udać się do Stanów Zjednoczonych aby zarobić trochę „grosza” i wrócić. I tak zrobili.

 

W rodzinie przekazywana była informacja, że Stanisław Piotrowski wyjeżdżał dwa razy do Ameryki. Po raz pierwszy po ślubie i urodzeniu się pierwszej córki Julianny w lutym 1907 roku. Po trzech latach powrócił, sam. Antoni Szpakowski pozostał. Wtedy zaczęto budować dom drewniany. W dniu 30 sierpnia 1911 urodził się mój ojciec. Tego właśnie dnia w Radzanowie wybuchł kolejny, wielki pożar. Łóżko z matką i dzieckiem wyniesiono do ogrodu przy plebani. Dom spłonął. Po pożarze mieszkańcy ulicy Koziej, zbierając się po dwie rodziny przystąpili do budowy nowych domów, tym razem z czerwonej cegły. Stanisław Piotrowski budował z Franciszkiem Kwiatkowskim (obydwa budynki się zachowały do dzisiaj). Budowa wymagała sporych wydatków, a gospodarka nie była duża. Zabrakło na dokończenie budowy. I znowu, po raz drugi, dziadek, tym razem ze swoim bratem Janem, wyjechał do Ameryki. W Środę Popielcową 1913 roku babcia, będąca w 7 miesiącu ciąży pożegnała męża, a w Wielki Czwartek urodziła się moja ciocia – Janina. Ojca nigdy nie zobaczyła.

 

Detroit w dzielnicy Wayne (stan Michigan) w Stanach Zjednoczonych, gdzie trafił dziadek, stanowiło bardzo duże skupisko Polonii. Polacy stanowili zwarte środowisko tworzące tzw. „Poletown” – polskie miasto. Przy jednej z głównych ulic, Medbury, ze składek imigrantów zbudowany został kościół pod wezwaniem Św. Stanisława (fot. 1).

 kosciol_sw_Stanislawa

 

Fot. 1. Kościół p.w. Św. Stanisława w Detroit (fotografia współczesna).

 

Dziadek wynajmował pokój przy ul. Medbury 2016. Pracował w fabryce Chevrolet Motors. Początkowo przysyłał drobne kwoty i prezenty, jak np. zegarek dla syna. Ale czasy w Ameryce zmieniły się po 1920 roku. Spadek zarobków i bezrobocie doprowadziły do tego, że nie mając pieniędzy na powrót, Stanisław Piotrowski popadł w alkoholizm i przez pomyłkę, jak napisano w amerykańskim akcie zgonu, napił się kwasu solnego i zmarł w Detroit 8 grudnia 1923 roku (fot. 2). Tam też został pochowany na Mt. Olivet Cemetery. 

akt_zgonu

 

Fot. 2. Akt zgonu Stanisława Piotrowskiego w Detroit.

 

Będąc w 1997 roku w Stanach Zjednoczonych udało mi się dotrzeć do miejsc w których przebywał mój dziadek. Nie istniał już dom, w którym mieszkał przy Medbury 2016. Kościół należał już do innych wyznawców, gdyż w 1989 r. został sprzedany. Poletown zostało opuszczone przez Polaków i zasiedlone przeważnie przez Murzynów. Odnalazłem jedynie na cmentarzu na Mt. Olivet grób dziadka. Po prawie 75 latach od jego tragicznej śmierci mogłem przy jego grobie odmówić modlitwę i zapalić świeczkę.

Moje wspomnienia o ratowskich odpustach w latach pięćdziesiątych XX wieku . Tadeusz Sokołowski z Wygody.

         Moje wspomnienia o ratowskich odpustach w latach pięćdziesiątych XX wieku . Tadeusz Sokołowski  z Wygody.

     Jak sięgam pamięcią do lat dziecinnych w Ratowie, obecnie Sanktuarium Świętego Antoniego Padewskiego odbywały się każdego roku dwa odpusty. Jeden ku czci św.Antoniego-13 czerwca, drugi ku czci Matki Bożej Anielskiej-2 sierpnia. Ten odpust czerwcowy ściągał niezliczone rzesze pątników  z bardzo odległych nawet okolic dorzecza Wkry i Mławki. Celem ich pielgrzymowania było nawiedzenie i modlitwa przed laskami słynącym obrazem św. Antoniego, który znajduje się nadal w prezbiterium ratowskiego kościoła. W przed dzień odpustu-12 czerwca był nieszpory, które nie odznaczały się tak dużą ilością uczestników. Brali w nich udział przeważnie mieszkańcy Ratowa i pobliskich miejscowości. Następny dzień był już miejscem natłoku wielkiej ilości czcicieli św. Antoniego .Już od samego świtu ciągnęły do Ratowa furmanki, bryczki i inne konne zaprzęgi z pielgrzymami oraz kramarzami. Piechtą zdążali także żebracy aby wcześniej ostawić wejścia do kościoła i plac przykościelny ,który do tej pory otacza zabytkowe ogrodzenia.
   Do Ratowa prowadzą 4 drogi: -od strony Luszewa, Bielaw Złotowskich, Radzanowa oraz skrzyżowania/koło Drzazgi/skąd zdążali ludzie ze Zgliczyna Pobodzego, Glinek oraz Zgliczyna Witowego/to najbliższe miejscowości/
  Na wszystkich tych drogach dojazdowych stało w dniu odpustu masa konnych zaprzęgów. Należy nadmienić, że drogi ówczesne były piaszczystymi gościńcami. Pamiętam też, że piesi pielgrzymi maszerowali na odpust pieszo z butami w rękach. Po dojściu do Mławki obmywali nogi i wkładali buty i udawali się do kościoła. Pamiętam jak ze ŚP mamą szliśmy na odpust, już w niedalekiej odległości za krzyżówkami stały już konne zaprzęgi po obydwu stronach drogi. Tak samo było na wszystkich drogach prowadzących do Ratowa.
Zbliżając się do kościoła i trzymając się ręki mamy słyszałem rozmaite odgłosy jarmarcznych zabawek, takich jak organki piszące baloniki, fujarki itp. Widać było także dzieci z drewnianymi motylami na kółkach, jojami na gumkach/ z trociną w środku/,blaszanymi zegarkami na rękach .Ja z mamą  podążałem do kościoła, gdzie trudno było się dostać z powodu wielkiego tłoku. Po sporym wysiłku dostaliśmy się do środka i od razu rzuciło mi się w oczy i mam obraz do tej pory w pamięci obchodzących na kolanach pątników ołtarz z umieszczonym nad nim obrazem. Po nabożeństwie odpustowym wyszliśmy  na plac ze straganami .Zawsze dostawałem parę złotych od rodziców z tej jakże oczekiwanej okazji. Oprócz kramów z zabawkami oraz słodyczami i napojami gdzie były także obwarzanki na sznurkach, które ja kupowałem, były różne loterie, jadłodajnie na wolnym powietrzu. Bywało, że były nawet 3 karuzela ale przeważnie były dwie. Były one poruszane i kręciły się dzięki chłopcom ,którzy ustawieni między drewnianymi grubymi żerdziami ,pchali je wprawiając w ruch obrotowy mechanizm napędzający do którego były umocowane siedziska na łańcuchach. Potem ten mechanizm był już  napędzany spalinowym silnikiem. Cały plac począwszy od kościoła aż po czworaki był zajęty przez kramarzy oraz pielgrzymów. Dzieci musiały się trzymać rodziców aby się nie zgubić ze względu na wielką ciżbę ludzką.
  Odpusty ku czci św. Antoniego były w tamtym okresie do spotkań rodzinnych ,bowiem pątnicy z odległych miejscowości przyjeżdżali wcześniej i zatrzymywali się u mieszkających bliżej Ratowa. Pamiętam, ze do nas także przyjeżdżała rodzina ze Szczepkowa, Gostynina, Krajkowa, Łodzi, Bartoszyc . Pamiętam też taki epizod odpustowy, gdy mój brat stryjeczny z Gostynina młodszy ode mnie 2 lata w żaden sposób nie chciał iść ze swoim tatą, z e mną i bratem do kościoła, tylko koniecznie na kramy. Płakał rzewnymi łzami z tego powodu. Jego ojciec jednak nie ustąpił. Powiedział, że najpierw do kościoła , a później na kramy .Ja tę zasadę już znałem wcześniej i musiałem jej przestrzegać . On się przeciwko temu buntował. Teraz jest profesorem matematyki stosowanej i wykłada na uniwersytecie w Nancy/Francja/ oraz pisze książki. W ubiegłym roku w Rio de Janeiro w Brazylii obchodził swoje 65 urodziny ,w których brało udział ponad 20-tu profesorów tej królowej nauk ze wszystkich kontynentów.
   Gdy zacząłem się uczyć w Liceum Pedagogicznym  w Mławie, nie brałem już udziału w odpustach czerwcowych, gdyż odbywały się one w dzień powszedni a jeszcze była nauka .Ostatni raz na odpuście ku czci św. Antoniego byłem z rodziną z Bartoszyc w r 1969. Bowiem tu zacząłem pracę i zamieszkałem.
  Odpusty czci Matki Bożej Anielskiej-2.08były o wiele skromniejsze i nie brało w nich udział tak wielu pielgrzymów. Było tylko kilka kramów naprzeciw bramy głównej i bocznej. Brali udział w tych odpustach przeważnie mieszkańcy Ratowa i blisko położonych miejscowości. W tych opustach brałem udział także podczas nauki w liceum ,gdyż odbywały się w czasie wakacji.
   Pamiętam odpust sierpniowy  w r.1955,kiedy był budowany drewniany most na Wkrze koło Drzazgi. Pracowali przy jego budowie robotnicy a ja z mamą po prowizorycznym przejściu z desek szliśmy do Ratowa .Z Powrotem też wracaliśmy taką samą drogą, gdyż było najbliżej.
   Teraz po wielu latach odpusty antonińskie mają całkowicie inny obraz i nie bierze w nich udział tak wielu
Pielgrzymów jak w tamtych czasach. Obecny rektor sanktuarium ks. Bogdan Pawłowski stara się przywrócić dawny kult ku czci św. Antoniego. Widzę to, kiedy wchodzę na stronę sanktuarium. Życzę mu Bożego błogosławieństwa i wielu łask Bożych w tej pięknej sprawie przywrócenia dawnego kultu ku czci tak wielkiego świętego.

Konsekracja Kościoła w Radzanowie.Kronika parafii cz. 27.

 

27/28 maja 1934. Wizytacja kanoniczna – konsekracja kościoła.

 

W niedziele 27 maja Najdostojniejszy Wizytator , ks. Bp Sufragan Leon Wetmański przybył do Radzanowa z pobliskiego Szreńska. Na tle tym doszło do niemiłego ewenementu. Porozumiawszy się z ks. Kan Janem Koźniewskim , proboszczem par. Szreńskiej, wytyczyliśmy trasę, którą ks. Biskup miał jechać do Radzanowa.

Ksiadz Szreńsk

Ks. Kanonik Jan Kożniewski proboszcz szreński

 

Trasa prowadziła przez Wróblewo, a na granicy parafii miał powitać Dostojnego Wizytatora Zygmunt Radliński , właściciel majątku Wróblewo. W przeddzień wizyty posyłałem organistę miejscowego , aby się upewnić , czy nic nie zostało zmienione., nadto ks. dziekan mławski Wł. Marian  tegoż dnia porozumiewał się telefonicznie. Zdawałoby się ,że wszystko układa się pomyślnie w oznaczonej godzinie, ponieważ właściciel Wróblewa, wskutek wiadomych sobie , a ważnych przyczyn zrzekł się zaszczytnej godności powitania ks. Biskupa i wyjechał do Warszawy, poprosiwszy seniora ziemiaństwa miejscowego , Ignacego Abczyńskiego właściciela Sławęcina, w otoczeniu banderii z druhów SMP utworzonej wyruszyliśmy  na granice parafii. I tu dopiero konsternacja ?… Drogą ta jechała asysta ks. Biskupa, sam zaś Wizytator został wysłany inną drogą przez Złotowo, Cegielnie Ratowską. Zdziwiłem się bardzo co by to mogło znaczyć! Powróciłem w tym samym towarzystwie, zaznaczając ,że jeśli ks. Biskup beze mnie odbędzie ingres , nie pozostaje mi nic innego , tylko prosić o trans lokatę natychmiastową. Przybyłem do Radzanowa, kareta biskupia stała, a w niej ks. Biskup czekał na  nas. Skąd się to wzięło ? Trzeba sięgnąć głębiej . Swego czasu ks. Kan. Kośniewski był bardzo zaangażowany w robocie politycznej , partyjnej BBWR , gdzie pracował całą duszą oddany tej sprawie Zygmunt Radliński , późniejszy poseł na Sejm. O dziwo! Dwaj przyjaciele zapałali względem siebie wielka nienawiścią. Podbechtany przez usłużnych kapłanów, bo i tacy się znajdują wśród nas, ks. Kośniewski, postanowił wymierzyć ostrze ku swemu adwersarzowi  w tej uroczystej chwili nie zastanawiając się nad tem sobą. Zainteresowany ubocznie dowiedział się o tem i wyjechał do Warszawy. Ostrze zaś rykoszetem uderzyło we mnie bardzo boleśnie. Ks. biskup zaznaczył, że o tem bynajmniej nie wiedział ,nadłożył aby gotów 20 km drogi , byleby parafii i proboszczowi przykrości nie wyrządzać. W przemówieniu swem podziękował mieszkańcom Wróblewa , którzy tak pięknie wystąpili na powitaniu Biskupa- ,, stała się pomyłka, ale za wasze serce dziękuje wam” mówił ks. biskup. Po ceremoniach zwykłych ingresowych  nastąpiło przeniesienie relikwii  św. Męczenników przygotowanej w podziemiach kaplicy , potem jutrznia, wreszcie kolacja. Następnego dnia  konsekracja ze wszystkimi tak długimi obrzędami, po południu bierzmowanie, wieczorem uroczyste zebranie Par. Z.A.K. w remizie, wreszcie zasłużony spoczynek. Następnego dnia konferencja dekanalna księży jako że ostatnia parafia Radzanów, potem cicha Msza św. w klasztorze Ratowskim , I sza Komunia dzieci siedmioletnich , wizyta u właściciela Sławęcina Ignacego Abczyńskiego  , obiad w plebanii, wizyta u prezesa Komitetu budowy kościoła Franciszka Bartkowskiego w Radzanowie, wreszcie wyjazd do Płocka. Banderia druhów SMP odprowadziła karetę biskupia za Gradzanowo , potem ks. Biskup zajął miejsce w aucie i wyruszył w dalsza drogę. Wizyta ta skądinąd tak piękna  i mająca podnieść na duchu , zostawiła pewien niesmak. Księża , dziwili się ,ze sąsiad sąsiadowi mógł taka przykrość wyrządzić, jednakowoż , zbadawszy sprawę , przychodzę do przekonania , że ,, inni ……… byli tam czymś” Na tem opis wizytacji pasterskiej kończę, życzę aby następna wizytacja biskupia w innych warunkach się odbywała!!!

 

Pozostałe organizacje i stowarzyszenia w parafii Radzanów.Kronika parafii cz.20.

 

   Kółka Rolnicze pozakładane nie zdradzają jednakowoż siły żywotnej. Najstarszym bezsprzecznie jest kółko Radzanowskie miały ślady dawniejszej, żywej działalności. Kółka w postaci inwentarza rolniczego pozostałego do dnia dzisiejszego, nadto protokólarne i zapiski członków świadczą  niezbicie o wielkiej pracy. Obecnie kółko to śpi. Trudno zebrać członków w ilości bardzo znikomej zapisanych na zebranie.  Jednym z założycieli Kółka był  prezes Franciszek Śliwczyński syn Jakuba, obecnie prezesem jest Stanisław Chrynowski , administrator dóbr Ratowo. KSM oddział Radzanów chcąc uzdrowić i pobudzić  dożycia Kółko gromadnie zapisało się na członków, nawet ,, swoich” przeprowadziło do zarządu – jaki będzie skutek tego, przyszłość niedaleka pokaże. Kółko Rolnicze istnieje od niedawna w Wróblewie, Luszewie, Zgliczynie Witowym  oraz Bielawach Złotowskich.

    Omawiając organizację na terenie parafii radzanowskiej istniejące, nie można pominąć ,, STRZELCA”, który tak wrogo ustawiał się do organizacji katolickich. Zasług żadnych dla życia społecznego  zanotować nie można. W czasie BBWR był organizacja specjalnie uprzywilejowana  przez administrację, potem ,,gwiazda” jego blednie, aż zacznie przedstawiać sobą ruinę. Prezesem ,,Strzelca” w Radzanowie jest kierownik szkoły , Stanisław Pol, dawniejszy długoletni prezes Koła Młodzieży radzanowskiej i Patron SMPM . organizacji ,,Wieś” i Młodej Wsi – Siew” na terenie parafii nie ma. Były czynione wysiłki w tym kierunku ze strony agitatora Jana Kowalskiego z Bojanowa, zwanego pospolicie ,,Jasiem „ z pewnym przymiotnikiem niezbyt chlubnym świadczącym o stanie umysłowym zainteresowanego, ale brak podłoża odpowiedniego oraz przeciwstawienie się zdecydowane ks. proboszcza  nie zostawiło zamierzenia.

     Kasa Stefczyka, która kiedyś tak chlubnie się rozwijała, rokowała tak piękną przyszłość obecnie jak to mówią ,, leży na dwie łopatki” . Podźwignąć ja będzie bardzo trudno, zarząd musi się zdecydować na zlikwidowanie takowej. Mój poprzednik z racji zaangażowania się w pracy owej organizacji, miał wiele nieprzyjemności, i to było jedna z przyczyn opuszczenia przezeń Radzanowa.

    Oprócz organizacji powyższych istnieją organizacje przy kościele parafialnym , czysto religijne. Do nich należy zaliczyć  w pierwszym rzędzie III go Zakonu, założony w czasie Misji św. w 1930 r. Działalność jest tak bardzo poświecenie pożyteczna , że słusznie nad ta dłużej organizacją  się zatrzymamy.  Organizacja ta nie tylko dba o urobienie wewnętrzne członków swoich, ale dzieło miłosierdzia szerzy. Siostra przełożona Marianna Grabowska, obecnie choroba złożona , sprawuje również w ,, Caritasie” urząd siostry parafialnej. Takie i zaparcie się siebie, jakie okazywała  w ciągu swego urzędowania, godne jest podziwu. Wyszukiwanie prawdziwie ubogich, te sznury nieszczęśliwych, ciągnące się do jej mieszkania, to najlepszy dowód, jak ujęła i rozumiała dzieło miłosierdzia. Zebrania odbywające się punktualnie zawsze w I wszą niedzielę  każdego miesiąca , zbiórki zaś oprócz tego dwa razy w miesiącu. Obecnie przełożonym III go Zakonu jest brat Ferdynand Żuchowski z Glinek Kazimierzowa.

    Bractwo Różańcowe dawniej liczyło wielu członków n, obecnie ilość się zmniejszyła, zebrania i nabożeństwa ograniczają się do jednego w ciągu kwartału. Zastanawiam się co powoduje te opieszałość tak dawniej żywotnej organizacji, przychodzi się do przeświadczenia, że zastąpiono ją zwyczajnie  Unia Żywego Różańca. Członkowie Unii Żywego Różańca wyobrażają sobie, że należąc do tej organizacji, należą również do Bractwa Różańcowego – jednym słowem identyfikują takowe. UŻR odbywają swoje miesięczne zebrania w każdy pierwszym piątek miesiąca. Koło zwane ,, Różaniec” prenumeruje  1 egz.            ,, Hasła Katolickiego” i po zebraniu niedzielnym , odmówieniu różańca , odczytują w wioskach swoich wiadomości z gazetki naszej. Kół dawniej liczono 50, obecnie 37 i to z wielkim  trudem można stan ten utrzymać. Starszym bratem Bractwa Różańcowego jest od kilku lat Piotr Skoniecki z Radzanówka, prezesem zaś UŻR Bronisław Płochowski z Zgliczyna Witowego.

Stowarzyszenie Przenajświętszego Sakramentu odbywa zebrania kwartalnie, na którym oprócz referatu,  z,,[….]” przerabiają statut i radzą nad ważniejszymi sprawami związanymi z kultem eucharystycznym. Organizacja ta nigdy nie była liczna- obecnie ma 56 członków. Prezesem jest jej od początku jej istnienia Ignacy Brykalski, miejscowy organista.

 Wśród młodzieży szkolnej już za wikariaty ks. Mieczysław Smolijskiego założono Krucjatę Eucharystyczną , prezesem pierwszym tej organizacji był Józef Brykalski. Krucjata nie była wtedy erygowana przez władzę kościelne. Po wyjściu ks. Smolijskiego krucjata zamarła, aż odnowił jej działalność ks. Józef Orłowski wikariusz miejscowy. Organizacja liczyła ok. 50 członków, została erygowana kanonicznie.

    Wzmiankowaliśmy wyżej o ,, Caritasie” . Zanim ta organizacja została erygowana w diecezji , już na terenie  naszej parafii istniał ,, Komitet opieki nad ubogimi” , który później przyjął  Status i zmienił nazwę na ,, Wydział parafialny Caritas”. Należy podkreślić ówczesną , pełna poświęcenia ze strony wyżej wzmiankowanej siostry parafialnej Marianny Grabowskiej oraz Franciszka Jakubiaka z Radzanowa, człowieka wielkiej wrażliwości i roztropności. ,, Caritas” utrzymuje przeszło 30 osób z ofiarności społeczeństwa.

  Koordynując życie organizacje AK  Parafialny Zarząd Akcji Katolickiej. Pierwszym prezesem Par. Z. A. K był Stanisław Pol kierownik miejscowej szkoły, po nim zaś Józef Strupczewski z Radzanowa, obecnie zaś pełni obowiązki zapałem Stefan Budzyński z Sławęcina.

Stan liczebny parafii radzanowskiej w 1936 roku.Kronika parafii cz.18

Stan liczebny parafii radzanowskiej w 1936 r. Kronika cz.18.

       Demografia w każdym społeczeństwie jest istotnym elementem funkcjonowania społeczeństwa , jego przyszłości i szans na zachowanie zdrowej rozwojowej substancji. W środowisku lokalnym przy zmieniającej się strukturze jest to aż nadto widoczne . Dlatego niektórych wymienianych w przeszłości miejscowości już dziś nie ma i proces zanikania postępuje. Zobaczmy wiec to na przykładzie parafii radzanowskiej i spisu jaki pozostawił ks. Józef Jagodziński :

   ,,Od swego przybycia do parafii Radzanów odbywałem Kolendę co dwa lata – wyniki Kolendy  skrupulatnie notowałem. Jeden z takich spisów – ostatni , bo pochodzący z roku 1936 o stanie liczebnym parafii radzanowskiej pragnę umieścić w kronice, aby świadczyły :

 

Lp.

Miejscowość Mężczyźni Kobiety Razem
1. Zieluminek 33 39 72
2. Brzeźnia 8 5 13
3. Zgliczyn Witowy 129 163 292
4. Wygoda 3 3 6
5. Trzciniec 38 35 73
6. Józefowo 47 53 100
7. Wilewo 41 35 76
8. Luszewo 140 153 293
9. Kalasantowo 19 21 40
10. Zgliczyn Pobodzy 104 109 213
11. Zgliczyn[Kliny] 11 12 23
12. Pełki 34 24 58
13. Wieluń 103 91 194
14. Wróblewo 239 253 492
15. Sławęcin 180 179 359
16. Ratowo 142 195 337
17. Cegielnia Ratowska 38 36 74
18. Bielawy Złotowskie 120 125 245
19. Drzazga 20 18 38
20. Glinki 163 169 332
21. Stawiszyn Łaziska 95 103 198
22. Głodowo 20 21 41
23. Budy Brzeziny 11 15 26
24. Dzieczewo 128 129 257
25. Agnieszkowo 23 25 48
26. Smólnia 11 10 21
27. Siciarz 43 42 85
28. Marianówko 37 41 78
29. Radzanówek 43 44 87
30. Marysin 19 13 32
31. Gołuszyn 71 74 145
32. Borki 9 10 19
33. Ludwinowo 13 8 21
34. Bielawy Gołuskie 112 119 231
35. Radzanów 561 589 1150
36. Budy Ratowskie 4 4 8
37. Bieżany 44 48 92
Razem

5842 osoby

Do tych powyższych danych musimy dodać jeszcze społeczności niekatolickie . W Radzanowie mieszkała spora grupa ludności judaistycznej , a w Józefowie ewangelicko – augsburskiej.